Jeszcze trzy lata temu na taką “asfalciarę” jak ja, hasła typu rajd przygodowy, działały tak: fajnie, ale niech inni to sobie robią. Im większa jest jednak moja tęsknota za naturą i miłość do gór, tym bardziej widzę siebie w śliskim błocie, stromych skałach i lodowatej wodzie. Może jeszcze nie w tym roku, ale kiedyś… rozważam. A żeby było o czym myśleć, ostatnio trochę zaczęłam pytać tu i ówdzie. Pomyślałam, że skoro mnie to interesuje, to może was również. Zapraszam do lektury. Na moje pytania odpowiadał Kuba Wolski, rajdowiec i organizator www.krajnaar.hillsprint.pl i www.mtchallenge.hillsprint.pl
Rajd przygodowy: brzmi fajnie, ale mam wrażenie, że w naszym kraju to wciąż mało popularne imprezy. Co to właściwie jest? Jak opisać to totalnym laikom takim jak ja?
Rzeczywiście rajdy przygodowe nie są popularne, ale trzeba by zacząć od czegoś innego – aktywność fizyczna i uprawianie sportu nie są w naszym kraju popularne. Ludzie wieku 35+ zaczęli od kilku lat „odkrywać”, że warto się ruszać, że czegoś w ich życiu brakuje. Mówi się, że mamy w Polsce boom na bieganie, ale tak naprawdę nadal nie jest to aktywność bardzo popularna i jeszcze długo nie będzie, dopóki nie zmieni się podejście do sportu dzieci i młodzieży. Dlatego, jeśli wyjść z założenia, że sport jako taki (z wyjątkiem kibicowania), nie jest popularny, to rajdy przygodowe są po prostu niszowe – z prostej przyczyny – wymagają jeszcze więcej zaangażowania niż najprostsza forma ruchu, jaką jest bieganie. Rajdy przygodowe, to przede wszystkim sport zespołowy, co stanowi pierwszą „przeszkodę” – musisz mieć partnera/partnerkę, żeby wystartować w zawodach, po drugie multidyscyplinarny, a po trzecie na orientację. To są trzy najważniejsze cechy, które są jednocześnie ogromną zaletą i wadą – zaletą dlatego, że zawody są po prostu ciekawe – biegasz, jeździsz na rowerze, płyniesz kajakiem, wykonujesz po drodze różne zadania specjalne, a do tego cały czas musisz myśleć, bo nie wystarczy po prostu przebierać nogami, jak w triathlonie – musisz to jeszcze robić w odpowiednim kierunku, żeby dotrzeć do kolejnych punktów kontrolnych zaznaczonych na mapie. Te same cechy są jednocześnie wadą, bo tak jak powiedziałem wcześniej – wymagają zaangażowania ze strony uczestnika, wyjścia poza pewną strefę komfortu – ktoś nie umie posługiwać się mapą, ktoś inny nie lubi jeździć na rowerze albo go w ogóle nie ma, a ktoś jeszcze inny boi się wody i nie wsiądzie do kajaka – jest po prostu wiele elementów, które sprawiają, że potencjalny uczestnik może się zniechęcić jeszcze przed startem. Ale z kolei, jeśli ktoś już raz wystartuje, zazwyczaj w tym sporcie zostaje, bo to po prostu super przygoda.
Jak sprawnym trzeba być, by wziąć udział w takim rajdzie?
Najkrótsze trasy mają ok. 50 km, z czego ponad połowę pokonuje się na rowerze, więc można to traktować jako formę rekreacji. W zasadzie każdy, kto na co dzień choć trochę się rusza, będzie w stanie ukończyć zawody, tym bardziej, że rajd trwa 9-10 godzin. Jeśli priorytetem nie jest wyścig, a tylko zabawa, to czasu jest wystarczająco dużo, żeby każdy, kto nawet słabo radzi sobie z mapą, zdążył się tego nauczyć po drodze i dotrzeć do mety. Rajdy oczywiście mają również zdecydowanie dłuższe trasy, liczące nawet kilkaset kilometrów i wtedy stanowi to ogromne wyzwanie – można to porównać do potężnej wyprawy, z tą różnicą, że co jakiś czas mamy dostęp do tzw. przepaku, na którym możemy skorzystać ze swoich, wcześniej zdeponowanych rzeczy, uzupełnić zapasy, przebrać się, etc.
Dlaczego warto czegoś takiego spróbować?
Dla totalnego laika, może to być fajny sposób na przeżycie takiej mikro przygody. Będzie to mały krok poza strefę komfortu w bardzo bezpiecznych warunkach. Tak jak na każdej zorganizowanej imprezie mamy ten komfort, że jeśli cokolwiek się stanie, organizator nam pomoże. Dodatkowo może to być sposób na poznanie okolicy, w której są organizowane zawody – bardzo często nawet ludzie, którzy mieszkają w danym miejscu, nie znają swojej gminy czy powiatu poza głównymi szlakami komunikacyjnymi, których używają na co dzień. A w trakcie rajdu będą mieli okazję zajrzeć trochę głębiej w las, czy spłynąć kajakiem lokalną rzeką. Z kolei na długich trasach, motywacja do startu może być zupełnie inna – zobaczenie czegoś ciekawego to jedno, ale podjęcie wyzwania to coś ważniejszego. Kiedy na trasie spędzamy np. 2-3 dni, przy tym niewiele śpiąc, możemy bardzo dużo dowiedzieć się o samych sobie, zobaczyć na co nas stać, jakie mamy słabe strony, czy umiemy wytworzyć synergię w zespole w momentach kryzysowych. Ciekawe jest też to, jak po długich zawodach zaczynamy doceniać najprostsze rzeczy w życiu – smak gorącej zupy, dotyk ciepłej wody na skórze czy miękkość poduszki. Bardzo szybko okazuje się, że w zasadzie to do życia nie potrzebujemy wiele. Otaczamy się na co dzień wieloma rzeczami, które są nam zupełnie niepotrzebne, stanowią rodzaj takiego kokonu cywilizacji, w którym czujemy się bezpiecznie, ale to jest bardzo ograniczające. Po 2-3 dniach na rajdzie może się okazać, że nasz kokon stanie się trochę większy, strefa komfortu się poszerzy i po prostu poczujemy się lepiej sami ze sobą. Oczywiście nie tylko rajdy mają taki wpływ, ale są jednym ze sposobów na oderwanie się od tego ciągnącego w dół „tu i teraz”, pozwalają nabrać pewnej perspektywy na sprawy życia codziennego.
Start w jakich zawodach polecałabyś na początek?
Jeśli ktoś sporadycznie uprawia jakąś aktywność fizyczną, to oczywiście trasy krótkie – do wybory mamy np. 50 km podczas Krajna Adventure Race w Złotowie, czy 70 km podczas Mountain Touch Challenge w Szczawnicy, poza tym kilka innych rajdów w trakcie roku. Ciekawą opcją na początek będą również różne rajdy miejskie, których pojawia się co raz więcej – są już imprezy w miastach na Śląsku, w Poznaniu, Warszawie. Z kolei dla osób myślących o wyzwaniu sportowym, zdecydowanie dłuższe trasy, które będą odpowiednio trudniejsze.
Czego będziemy potrzebować, jeśli chodzi o sprzęt?
Podstawowym wyposażeniem będzie oczywiście rower, kask, pełne oświetlenie rowerowe i kompas – w końcu to zawody na orientację. Poza tym wyposażeniem często wymaganym przez organizatora jest folia NRC i podstawowa apteczka – to oczywiście ze względów bezpieczeństwa. Im dłuższe zawody i bardziej skomplikowane, tym wyposażenia jest więcej, ale to są niezbędne elementy podstawowe.
To co kochani, próbujemy czegoś nowego? 😉