Kochasz bieganie? Witaj w klubie! Oprócz tego, że regularnie trenujesz, lubisz startować? Sumiennie przygotowujesz się do zawodów, wyznaczasz sobie coraz ambitniejsze cele? Cudownie! To najlepsza motywacja do tego, by biegać jak najdłużej. Pamiętaj jednak o tym, że czasem trzeba odpocząć i fizycznie i psychicznie, dlatego warto robić roztrenowanie.
Możecie mi nie wierzyć, ale podczas całego roku najbardziej lubię ten stan, kiedy szykuję się do zawodów. Mam poczucie, że każdy trening jest bardzo ważny, jest małą cegiełka, która w połączeniu z innymi stworzy trwałą i silną budowlę. Jeśli coś oleję, stwierdzę “podbiegów to ja nie lubię robić”, a na technikę biegową machnę ręką, zbuduję wszystko na mało trwałym fundamencie. I nie mówię, że realizuję plan w stu procentach. Jestem zwykłą kobietą, którą czasem przytłoczy ogrom pracy, czasem ma gorszy dzień, a innym razem da się namówić koleżance na butelkę wina do późnych godzin nocnych. Ale ogólnie: jest plan i w 90% staram się go realizować. To sprawia mi największą frajdę.
Uwielbiam trenować i nie trzeba mnie namawiać do tego, bym wskoczyła w buty biegowe, czy poszła na salę zrobić kilka ćwiczeń. Ale o tym nie muszę was przekonywać, to już o mnie wiecie. Jednak czas przygotowań do zawodów jest wyjątkowy: kiedy oczami wyobraźni widzę tłum kibicujący w Warszawie, Berlinie, czy gdziekolwiek indziej, wizualizuję sobie, że udaje mi się osiągnąć upragniony cel, a potem będę mogła celebrować, sprawia, że jeszcze bardziej chcę iść na trening.
Tak też było w tym sezonie. Najpierw chciałam popracować nad szybkością i poprawić swój wynik na 10 km (w tej chwili moja życiówka to 46:01, w zeszłym roku nie udało się “złamać” 50 minut zatem postęp jest spory, ale do końca tego roku chciałabym złamać magiczne dla mnie 45 minut, od lata nie startowałam na tym dystansie wiec jak się wezmę teraz do roboty, jakąś szansę mam:), później półmaraton (poprawiłam zeszłoroczny wynik 1:49:17 na 1:41:45), a potem maraton z 3:58:33 na 3:37:52. I choć mam jeszcze jeden cel na ten rok, przyszedł czas na to, by chwilę odpocząć. Zrobiłam sobie 3 tygodniowe roztrenowanie.
Roztrenowanie dobre dla każdego
Dobrze wiecie, że nie leżałam przez trzy tygodnie na sofie popijając piwko (choć alkohol rzeczywiście przewinął się kilka razy, ale lepiej teraz, niż w okresie przygotowań do zawodów;) tylko ruszałam się, ale pozwoliłam moim mięśniom, stawom i co najważniejsze – głowie – odpocząć. Zawodowcy zwykle odpoczywają nieco dłużej, jednak nie czarujmy się, nie trenuję aż tak dużo i aż tak ciężko. Mimo wszystko po ważnych zawodach, które były naszym celem, warto jest zluzować, zregenerować się, dać sobie czas nawet na to, by nadrobić zaległości towarzyskie, mieć chwilę na to, by iść do kina, teatru, poczytać książkę, uprawiać inny sport.
– Roztrenowanie dotyczy zarówno zawodowców jak i amatorów. Każdy potrzebuje odpoczynku i czasu na regenerację organizmu , który u aktywnych biegaczy jest poddany wielu przeciążeniom – wyjaśnia trener Jacek Gardener (JacekBiega). – Dotyczy to zarówno układu kostnego jak i mięśniowego, które podczas długotrwałych treningów są narażone na różnego rodzaju mikrourazy. Wiele z nich może „zaleczyć się” sama – bez ingerencji lekarskiej, jednakże na to potrzeba czasu. Trenując cały rok bez przerwy, trudniej jest o pełną regenerację. W zależności od objętości normalnie przeprowadzanych treningów, warto zaaplikować sobie około 10 – 14 dniowy odpoczynek, czasem trochę dłużej – dodaje.
Czas dla siebie i na spróbowanie nowych rzeczy
Tak, jak wielu z was, jestem już zdrowo szurnięta i kocham to zmęczenie, ten pot, ból i poczucie satysfakcji po ciężkim treningu. Dlatego tak bardzo lubię okres przygotowań do zawodów. Niestety wiąże się to też z trudnościami. Muszę być dobrze zorganizowana, by udało się połączyć pracę z planem treningowym, blogiem, obowiązkami domowymi i jeszcze znaleźć czas na życie osobiste (z tym jest najtrudniej). Dlatego czas po zawodach staram się wykorzystać jak najlepiej: z przyjemnością popracowałam nad stabilizacją, rozciągałam się więcej, chodziłam na basen, na jogę, umawiałam się na towarzyskie truchtanie. Miałam też więcej czasu dla znajomych, na to, by zaszaleć w sobotnią noc (bez przesady, ale wreszcie wytańczyłam się za wszystkie czasy;), pójść na kawę i ciastko czy po prostu spotkać się ze znajomymi na piwo. To było bardzo ważne: zrelaksowałam się, nie musiałam się wiecznie spieszyć. W końcu głowa też musi odpocząć i tak właśnie było
Mówię było, bo się skończyło 🙂 Dzisiaj wracam do treningów. Zaczęłam dzisiaj od treningu na siłowni: mam nowy plan, który uwzględnia moje mankamenty, wracam też na treningi biegowe i przymierzę się do basenu. No i dieta! Od dziś zapisuje to, co jem i przeanalizuję, co można zrobić lepiej. O tym co robię, jak to działa i czy warto będę was na bieżąco informować. To co, będziecie pamiętać o tym, by czasem odetchnąć? Mówię wam, warto, bo już przebieram nogami, by iść na kolejny trening.