„Ja to nie mogę tak się zmotywować do regularnych treningów. Naprawdę nie mam czasu. Jak ty to robisz?” – słyszę często. Pomyślałam sobie, że Nowym Rok jest dobrym momentem na to, by spróbować odpowiedzieć raz, a dobrze, a nie każdemu z osobna.
Zacznijmy od tego: ja po prostu lubię trenować, co więcej: robię się nieznośna, marudna jak się nie zmęczę. Ale dziś nie o tym. Postanowiłam, że zapomnę o sobie, ale skupię się na kilku trikach, które bardzo ułatwiają życie i mogą sprawić, że będzie Ci łatwiej zacząć i rozkochać się w aktywnym trybie życia. To, co teraz napiszę, może być dla wielu z Was banalne, ale warto uświadomić sobie kilka prostych „zabiegów”.
Trenowałam w wielu siłowniach i wiem, że lokalizacja ma ogromne znaczenie! |
Gdzie na trening?
Zacznijmy od tego, że jeśli zapisujesz się do klubu fitness, na siłownię czy na cokolwiek innego, lokalizacja ma ogromne znaczenie. Owszem, na pierwszym miejscu wielu z nas wymienia cenę, ale po wielu latach przeprowadzania się i w Warszawie i zagranicą mówię poważnie: czasem warto zapłacić trochę więcej, ale mieć siłownię „po drodze”. Nie daj się zwieść okazyjnej cenie, jeśli klub nie jest albo obok miejsca, w którym pracujesz albo obok domu. Co z tego, że zaoszczędzisz kilka złotych, jeżeli po kilku tygodniach czy miesiącach przestaniesz chodzić? Dużo łatwiej jest znaleźć wymówkę, by nie iść na trening, kiedy nie mamy po drodze.
Ja osobiście wybrałam siłownię blisko domu, ale praktykowałam też wariant „obok pracy”, kiedy mieszkałam zagranicą i rzeczywiście wstawałam o 6 rano, jechałam na trening, potem brałam prysznic, malowałam się i czułam się jak młody bóg podczas porannego śniadania ze współpracownikami. Teraz często rano biegam, a w dni, w które tego nie robię, tylko idę na trening siłowy lub na basen, pakuję „osprzęt” do torby i zabieram go ze sobą do pracy albo zostawiam w domu przy drzwiach, by od razu po powrocie wymienić kozaki na wygodniejszy wariant i szybko wybiec z domu, zanim zrobi się miło i przyjemnie. Z każdą minutą odpoczywania w domowych pieleszach robi się coraz ciężej 😉
Wykorzystaj szafki, zainwestuj w ręczniki
Pozostając na moment przy temacie torby. Myślisz sobie: no dobra, ale ja do pracy nie jeżdżę samochodem i co? Mam jechać z tymi wszystkimi klamotami tramwajem? Otóż jest teraz milion opcji, które wszystko nam ułatwią.
Warto wybrać lekkie buty i bidon. |
Po pierwsze: warto rozważyć wykupienie szafki. Wszystko zależy od siłowni, ale czasem naprawdę można się dogadać i dopłacić jakieś grosze. Możesz wtedy zostawić takie rzeczy jak buty, bidon, kosmetyczka itd. Jeśli nie ma takiej opcji lub jest za drogo, zapytaj na recepcji. Może masz z kimś dobre układy i będziesz mógł zostawiać chociaż buty? Te zwykle zajmują najwięcej miejsca i są najcięższe. No chyba, że się ma takie piękne buciki jak moje 😉 A na poważnie: ja teraz szafki nie posiadam, bo jednak głównie trenuję na zewnątrz, więc czasem warto kupić lekkie buty treningowe, które wszędzie się zmieszczą i nic nie ważą.
Po drugie: na rynku jest teraz ogromny wybór kosmetyków w wydaniu mini. Kup takie mydło, szampon, odżywkę, antyperspirant i miej zawsze w torbie. Wymieniaj co kilka tygodni i nie musisz się tłuc z ciężką tobą. Możesz też brać prysznic na siłowni, a głowę myć już w domu. W większości klubów są suszarki, w niektórych nawet prostownice do włosów, więc ten problem masz z głowy. Kup lekki bidon, wybierz lekkie buty.
Po trzecie: w niektórych klubach nie trzeba przynosić własnych ręczników. Czasem są wliczone w abonament (ja tak mam), a czasem za trzeba dopłacić (zazwyczaj ok. 20 złotych miesięcznie) i już nie trzeba się martwić o to, że jedziemy do pracy z mokrym ręcznikiem. Wydaje Ci się, ze to zbędny wydatek? Zaufaj mi, po latach praktyki powiem Ci, że naprawdę warto wydać te 20 złotych i nie prać ręcznika po każdym treningu i nie wypychać nim torby. Dzięki tym prostym trikom, moja jest naprawdę mała i lekka:
Moja torba jest duża, ale prawie pusta:) |
Namów znajomego
Mimo wszystko najbardziej obawiasz się tego, że po raz kolejny dobrze zaczniesz ten rok, ale szybko zabraknie Ci motywacji? Namów kolegę czy koleżankę na wspólne treningi. Styczeń, to idealny czas na to. Tylko postaw na silną osobowość, bo w przeciwnym razie źle się to dla Ciebie skończy: dwa głosy „Nie dam rady dzisiaj. Zmęczony jestem” będą gorsze niż jeden J
Powodzenia!