Ogromny kampus, gdzie rozmowę biznesową możesz odbyć w ogrodzie stylizowanym na japoński, wypić kawę na moście i nakarmić kaczki (choć tutaj ostrożnie, podobną bywają agresywne). Przed pracą lub po można się wybrać na trening siłowy, zajęcia fitness, basen, na kort tenisowy i przede wszystkim: na najpiękniejsze bieżnie, których jest bez liku.
Dzieci zostawisz w przedszkolu na miejscu. Córka chce tańczyć, a syn marzy o tym, by pójść w ślady Micheala Jordana? Nie ma sprawy, dla starszych też są dodatkowe zajęcia. Tak w wielkim skrócie wygląda siedziba Nike w Portland, a właściwie w Beaverton. I nic dziwnego, że większość ludzi pracuje tam przez całe życie: o kreatywność i profesjonalizm należy dbać. Ale dzisiaj nie o idealnym pracodawcy będzie mowa, a nowych produktach firmy, przede wszystkim o modelu buta biegowego Nike Free Flyknit.
Do Portland, na zaproszenie firmy Nike Poland, poleciałam w wymarzonym składzie. Wraz z Adamem Kleinem z serwisu Bieganie.pl i Marcinem Maszczyńskim z tenisufki.eu mieliśmy okazję, by na własne oczy zobaczyć, jak rodzi się legenda. Podczas eventu o znaczącej nazwie Nature Amplified dziennikarzom z całego świata zostały zaprezentowane dwa nowe modele butów biegowych: Free Flyknit i Hyperfeel oraz nowa kolekcja ubrań.
Sama idea Nature Amplified oznacza rozwijanie tego, co już dała nam natura, dlatego Nike przy koncepcji podeszwy Free stawia na bieganie jak najbliższe naturalnemu jednak w ulepszonej wersji, gdzie dopuszczono do działania naukę wraz z nowymi rozwiązaniami technologicznymi. Dlaczego? Dlatego, że naturę należy nieco ujarzmić, a raczej przystosować do tego, że dzisiaj mało kto biega wyłącznie po lesie czy piachu i nie stawia stopy na asfalcie.
Czas na Nike Free Flyknit
Pierwszym z butów, które zaprezentowano na evencie jest Nike Free Flyknit. Co może powiedzieć kobieta, gdy je zobaczy po raz pierwszy? “Ale ładne!”. Ale nie martwcie się, mimo tego, że paleta kolorów naprawdę robi wrażenie, nie o tym będzie mowa. Jak wyglądają buty Nike Free Flyknit i z myślą o kim zostały stworzone? O to zapytaliśmy samych twórców.
– Model Free Flyknit to niemalże druga skóra spajająca Cię z podeszwą Free – zapewnia Sean McDowell, VP Creative Director Running. – Przypominają idealnie dopasowaną skarpetę, która oplata stopę. Krótko mówiąc: jest to skarpetka z amortyzującą podeszwą. Brzmi fantastycznie, jednak to za mało. Potrzebna jest stabilizacja stopy. Dlatego wykonaliśmy aż 15 różnych podejść, by wypracować ostateczny wariant – mówi Sean McDowell.
Jako efekt końcowy, mamy 4 różne ściegi, które tworzą jeden but. Dzięki temu stopa jest stabilniejsza po bokach i z tyłu.
– Ścieg z tyłu buta (mowa o zapiętku) jest najtwardszy i był najtrudniejszy do wykonania, bo ma być stabilnie, a jednocześnie musi być możliwość dużego rozciągnięcia, by but pasował na każdą stopę – wyjaśnia McDowell.
Do tej elastycznej a jednocześnie stabilnej w niektórych fragmentach skarpety dołączono podeszwę Free. Dzięki niej stopa ma znacznie lepszy kontakt z podłożem, jednak automatycznie but staje się dużo bardziej wymagający. Podczas biegu pracuje cała stopa: mięśnie, ścięgna, więzadła.
– Dla doświadczonego biegacza jest to w dużym stopniu uczenie się wszystkiego od nowa, dla początkującego to dobra droga do tego, by od razu przyzwyczaić ciało do cięższej pracy, jaką bez wątpienia jest bieganie naturalne – mówi McDowell.
Kilka słów o samej podeszwie
Przypomnę, że podeszwa Free ma kilka poziomów amortyzacji: 3.0, 4.0, 5.0 (im większy numer, tym mocniejsza amortyzacja). Została stworzona z pianki Phylite i poprzecinana w taki sposób (wzdłuż i wszerz), by być jak najbardziej elastyczną (but można “wygniatać” i “wykręcać” na wszystkie strony).
Ja prywatnie lubię poprzednie modele buta z podeszwą free. Pierwsze, z 5.0 dostałam w prezencie od mamy, tuż po moim debiucie maratońskim. Wiedziała, że zawsze, gdy chodzimy po sklepach, pakuję stopy w te uroczę buciki (tak, trzeba przyznać, na pierwszy rzut oka przyciąga ich wygląd, są po prostu ładne!) i gadam, że wygodnie jak w kapciach. W modelu z podeszwą 5.0 czuj się stabilniej, jest nawet bardziej miękko, gdybym miała opisywać moje wrażenia zmysłowe. W modelu z podeszwą 3.0 z kolei, który niedawno temu testowałam, jest już inaczej. W tym kontakt stopy z podłożem jest odczuwany dużo bardziej intensywnie. Lubię te buty do szybkich treningów i wszystkich tych na bieżni tartanowej, ale nie mogę w nich biegać zbyt często, potrzebuję nieco silniejszej amortyzacji, by biodro nie dawało o sobie znać.
Połączenie idealne
Połączymy idealnie skrojony but Flyknit, w którym można się poczuć jak w skarpecie (jednak dużo stabilniej ze względu na wzmocniony zapiętek i boki) z podeszwą Free, która sprawi, że nasz kontakt z podłożem będzie dużo bardziej odczuwalny, spodziewamy się buta idealnego. Jak jest w rzeczywistości? Na razie udało mi się jedynie przemierzyć kilkaset metrów w tym bucie, więc trudno cokolwiek powiedzieć. Pierwsze wrażenia? Jest lekki, silnie oplata stopę, można wręcz odnieść wrażenie, że nie damy rady wsunąć tam stopy w skarpecie.
– Ja biegam bez skarpet. Buty są na tyle przewiewne, że stopa się w nich nadmiernie nie poci, poza tym są trwałe, więc można je regularnie prać – mówi Sean McDowell. Zaznacza, że można je nawet spokojnie wrzucić do pralki, tylko nie do suszarki.
Sprawdzam obydwa warianty. Najpierw biegam w skarpetach, później bez. Drugi wariant, ku memu zdziwieniu, rzeczywiście bardziej do mnie przemawia. Nigdy wcześniej nie lubiłam trenować bez skarpet, nawet w przypadku treningu siłowego, a co dopiero podczas biegania… Taki test nie daje jednak żadnej gwarancji. Zobaczymy, jakie będą wrażenia po kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu kilometrach, ale na to przyjdzie czas dopiero po 1 sierpnia, bo właśnie wtedy buty wchodzą na rynek.
Modelu Hyperfeel nie przetestowałam, ale chciałabym jeszcze podzielić się wrażeniami na temat kolekcji ubrań na okres jesienno-zimowy, bo myślę, że to rewolucyjne rozwiązanie, które ułatwi nam życie. A przynajmniej tej grupie, która boi się -20 stopni i ma tendencje do tego, by za ciepło się ubrać, a później męczyć się przez całą trasę. Ale o tym już jutro, bo mi zaśniecie 🙂