Często pytacie mnie, czy mam jakiś sprawdzony patent na słuchawki. “Wypadają z uszu, obcierają, za szybko się niszczą” – piszecie. Tak, wiem. Przez wiele miesięcy musiałam wymieniać słuchawki co kilka tygodni, bo najzwyczajniej w świecie je niszczyłam. W ogóle należę do szkodników, jeśli chodzi o sprzęt. Już na samym wstępie mojego wywodu, warto o tym powiedzieć. Od małego niszczyłam walkmany, discmany, odtwarzacze mp3, telefony, ale nic na to nie poradzę. Staram się dbać o te rzeczy ale bez przesady: uważam, że sprzęt jest dla nas, a nie my dla niego i powinien być trwały, żebyśmy mogli go po prostu używać.
Z jakim sprzętem biegam?
Na co dzień biegam z iPodem shuffle, bo jest malutki i właściwie niezniszczalny (iPoda Touch pozbawiłam ekranu w trzy tygodnie, kiedy potknęłam się na treningu na schodach i usiadłam na nim swoim tyłkiem). Miałam farta, bo na jednym z treningów znalazłam nowe słuchawki, które ktoś po prostu zgubił. Mam je od ponad roku i nic się nie przerwało, nie zepsuło, nie wytarło, ale nawet nie mam pojęcia jaki to model… Ponieważ działają, to ich używam i tyle.
Choć po tym, jak jestem aktywna w sieci, możecie uznać, że kocham wszelkie nowinki i gadżety, ale to nieprawda. Nawet swojego kindla oddałam, bo jestem na tyle staroświecka, że muszę przewracać kartki i czuć zapach papieru, nawet jeśli wiąże się to z wożeniem klocka w torbie. Muszę mieć klasyczny kalendarz i bazgrolić w nim piórem, które często mi się rozlewa, no ale tak lubię i co zrobisz? Podobnie jest z gadżetami biegowymi. Nie zrzucam zapisów treningów na laptopa i nie dzielę się nimi ze światem – to jest dla mnie. Mam taką osobowość, że gdybym zrobiła z tego cały rytuał zrzucania, siadania przy tym, analizowania, dyskutowania z innymi, to odebrałoby mi to całą przyjemność z biegania. Wolę się konsultować z trenerem i tak modyfikować lekko plan pod moje widzimisię, bo ja kocham biegać i chcę, żeby tak zostało 🙂
Słuchawki LG Tone+ HBS-730
Mimo wszystko dałam się namówić koledze na przetestowanie nowych słuchawek Słuchawki LG Tone+ HBS-730 (tak, to jest to cacko, o które mnie ostatnio wszyscy pytaliście na Facebooku, dlatego postanowiłam je opisać).
– Są bezprzewodowe, nie będą Ci się merdały żadne kable, za pomocą Bluetootha połączysz się ze swoim telefonem i będziesz miała dostęp do całej muzyki, a nie tylko tego, co tam sobie wgrałaś do tego swojego małego pudełeczka – czarował, a ja i tak kręciłam głową, że po co, na co i do czego jak mój sprzęt świetnie się sprawdza. No dobra, żeby już dłużej mi nie smęcił, zabrałam je ze sobą na Cypr, bo wiedziałam, że tam znajdę chwilę i na spokojnie zobaczę z czym to się je.
Słuchawki LG Tone+ HBS-730 zabrałam na plażę i totalnie się zdziwiłam. Myślałam, że zanim zsynchronizują się z moim telefonem, miną wieki, a ja zdążę się tak wkurzyć, że zrezygnuję. Ale nie! Od razu wszystko się zgrało i usłyszałam ulubione playlisty. Leżałam sobie na plaży, telefon ukryty kilka metrów dalej w torbie, a ja bez powiązania żadnymi kablami na luzie mogłam słuchać swoich płyt.
Działanie jest proste:
Na szyi wieszasz plastikową obręcz: jest lekka, wygodnie układa się na ciele. Wszystko masz pod reką: z jednej i drugiej strony umieszczone są przyciski umożliwiające sterowanie odtwarzaczem: zmiana głośności, utworów, przełączanie się na rozmowy. Szybko można opanować co i jak. Dzisiaj bez problemu odebrałam w trakcie biegu telefon i ucięłam sobie miłą pogawędkę. Nie było żadnych problemów z dźwiękiem.
Na końcach znajdują się otwory z ukrytym magnesem, które trzymają dokanałowe słuchawki.
Są świetne dla roztrzepanych osób takich jak ja: możesz zakładać do góry nogami, ale to nie ma znaczenia, wszystko działa!
Bateria działa długo (producent zapewnia, że 10 godzin podczas słuchania muzyki i 15 godzin podczas rozmowy), dodatkowo możesz je w każdej chwili naładować przy pomocy każdej ładowarki z wyjściem micro USB. I dzisiaj przekonałam się o tym, że dzieje się to bardzo szybko, już po kilku minutach można iść na kolejny trening, a w ciągu dwóch godzin możesz je naładować na full.
Jak w funkcjonalnością?
– Nie latają? Nie skaczą? – to było pierwsze pytanie mojej koleżanki. Nie, jest naprawdę wygodnie. Owszem, trochę obijają się o obojczyki, ale faktycznie obręcz jest lekka, giętka i wykonana w taki sposób, że nie przeszkadza. Nie wiem, czy wystartowałabym w nich na zawodach typu maraton ale na zawodach i tak rzadko teraz biegam z muzyką. Po prostu przy dłuższym biegu może to się stać męczące, ale wtedy w ogóle nie polecam tego, by słuchać muzyki przez cały czas, lepiej tylko pod koniec lub w takich momentach, gdy opuszczają nas na moment siły witalne 😉