Tak, zdecydowałam się na wyjazd w Bieszczady. Cel? Rekonesans trasy Maratonu Bieszczadzkiego. Skutek? Refleksja: “Nie ma bata, nie biegnę”. Choć i tak wiem, że minie kilka dni i wpiszę się na listę. Ten typ tak ma. To jest nieuleczalne. Dlatego dziś postanowiłam krótko i konkretnie wypunktować to, dlaczego warto wziąć udział w biegu terenowym lub górskim i na co się przygotować, gdy startujemy po raz pierwszy.
Zacznijmy od tego, że z biegami górskimi nie miałam do tej pory nic wspólnego. Powiem więcej: ja nie miałam nic wspólnego z górami. Owszem, kiedyś narty potem snowboard: tak, ale takie sprawy jak wędrówki, wspinaczka i rozkoszowanie się uroczymi krajobrazami są mi obce. Jestem typowym miejskim biegaczem przywykłym do twardego asfaltu i irytujących świateł. Dlatego korzystam z każej okazji, gdy tylko można się wyrwać za miasto i sprawdzić się w terenie. Do tej pory stawiałam na proste rozwiązania: biegi na 10, 17, 21 km w terenie ale gdzieś pod Warszawą. Postanowiłam odważyć się i pobiegać w Bieszczadach, gdzie 13 października po raz pierwszy zostanie zorganizowany Maraton Bieszczadzki. Bieg dla tych, którzy chcieliby się sprawdzić w trudnych warunkach, ale nie są jeszcze gotowi na prawdziwą rzeź czyli Bieg Rzeźnika.
Trasa rzeczywiście malownicza. “Widoki wynagrodzą każdy trud” – powtarzaliśmy sobie bez przerwy, gdy stopy zapadały nam się w błoto. Bo co tu dużo mówić: nie jest lekko, momentami jest nawet tak ciężko (np. ostre podbiegi czy jeszcze trudniejsze zbiegi) ale widoków nawet nie da się opisać. A co dopiero będzie jesienią?
– Jesienią Bieszczady wyglądają przepięknie! W październiku jest słonecznie, ale nie gorąco, lasy mienią się kolorami. Przyroda zachwyca na każdym odcinku trasy – zachęcała nas wójt gminy Cisna – Renata Szczepańska, kiedy pokazaliśmy jej mapę i podaliśmy termin biegu. Ale do rzeczy: o tym, że warto biegać w górach dla widoków, każdy wie. Czas na krótkie podsumowanie tego, co warto wiedzieć, zanim zapiszemy się na pierwszy start w terenie.
1. Będzie mokro
Bez względu na to, czy tam, gdzie startujesz jest sucho i słonecznie, czy nie, przygotuj się na deszcz. W górach pogoda zmienia się z minuty na minutę. A w sytuacji, gdy wysokość Twojego położenia również się zmienia, nie spodziewaj się suchej trasy. Oprócz błota i kompletnie przemoczonych butów, skarpet (nawet jak postawisz na nieprzemakalne warianty z membraną, to i tak trafisz na kałużę do połowy łydki;) trzeba się przygotować na przemoknięte ubrania. Najlepiej zabrać ze sobą mały plecak, do którego poza piciem i batonem energetycznym czy żelem (nie jestem ich fanką jednak w górach, przy kilku godzinnych biegach, ratują życie) włożysz suchą koszulkę i kurtkę przeciwdeszczową. Podczas długodystansowych biegów warto się przebrać w coś suchego.
2. Będzie marsz
Kiedy już w zeszłym roku znajomi namawiali mnie na start w górach, a ja uparcie twierdziłam, że nie dam rady, bo nie dość, że dystans maratonu lub – o zgrozo! – jeszcze więcej, daje w kość, to jeszcze w terenie? Wydawało się to niemożliwe do zrobienia. “To jest zupełnie co innego. Gdy jest pod górę, podchodzisz, gdy jest płasko, biegniesz” – tłumaczyli. I rzeczywiście dzięki temu, można sobie podczas tych biegów poradzić. Oczywiście nie jest lekko, a bez siły biegowej (tak, tak: podbiegi, skipy, wykroki, żabki mają sens!) daleko nie zajdziemy, ale tego typu dystans w górach pokonuje się zupełnie inaczej. Szczególnie, gdy się robi to nie na czas, a tylko dla przyjemności. Bicie życiówek zostawiam sobie na asfalt. W terenie dam się ponieść przygodzie i przyrodzie 😉
3. Technikę trzeba opanować od początku
Od wielu miesięcy skupiałam się na tym, by poprawić moją technikę podczas biegu. Kilka tygodni temu podbiega kolega i mówi: “Ania, no nie walisz już z pięty. Biegniesz śródstopiem”, pracuję też nad pracą rąk. Pojechałam w góry i co? I okazało się, że technikę trzeba opanować od początku. Podbiegi lub podchodzenie już miałam jako tako opanowane, ale zbiegi? Strome zbiegi w błocie i skałach to dla mnie nowość. “Zaczynaj od pięty, a rękoma przecinaj oś ciała, tak jak do tej źle to robiłaś i próbowałaś się oduczyć”. Bosko, prawda? Wniosek? Pobiegnij z kimś, kto ma większe doświadczenie w górach i ucz się!
4. Ostrożnie z jedzeniem
Biegi górskie, szczególnie te długodystansowe, mają to do siebie, że wyciągają sporo energii. Dlatego warto zjeść coś pożywnego (najlepiej na 2 godziny przed startem) jednak nie ciężkiego. Pierwszego dnia wyruszyliśmy późno, bo dopiero o 15.00, gdy zakończyliśmy wszystkie spotkania. Mimo tego, że obiad zjedliśmy o 12.00 grillowane mięso, w przypadku niektórych pierogi, długo dawały o sobie znać. Dobrym pomysłem jest kanapka z dżemem lub miodem albo owsianka z orzechami i bakaliami. Dajemy sobie chwilę na trawienie i ruszamy. Ze sobą zabieramy picie, żele, batoniki lub suszone owoce.W przypadku biegów, które trwają po kilkanaście godzin, warto zjeść już coś konkretnego, jednak podczas tych 6-8 godzinnych można przeżyć na lżejszych, energetycznych przekąskach i z ogromną przyjemnością wynagrodzić sobie trud pysznym obiadem już na mecie.
5. Ostrożnie z przyrodą
– Dziki, niedźwiedzie czy wilki boją się ludzi. Usłyszą wasze sapanie z daleka – uspokoił nas nadleśniczy. Jednak w Bieszczadach należy uważać na żmije, szczególnie wtedy, gdy jest sucho i słonecznie. Zwykle nie atakują, bo taki ruch to dla nich ogromny wydatek energii, jeśli jednak ich nie zauważymy i nadepniemy, może być różnie. Od jednego ukąszenia nic poważnego nam się nie przydarzy (chyba, że jesteśmy uczuleni na jad) jednak lepiej omijać żmije z daleka.
Gotowi? Jeśli tak, to tutaj możecie się zapisać. Ja jeszcze myślę 😉