Jak łatwo sobie wyobrazić życie w ciągłym biegu i nieustającej podróży nie sprzyja temu, by w domu spędzać dużo czasu. Dlatego w kuchni musiałam opatentować kilka chwytów, które pozwalają na to, żeby szybko “wyprodukować” coś smacznego, zdrowego i jeszcze najlepiej w takiej formie, żeby można było to ze sobą wszędzie zabrać.
Najlepszym rozwiązaniem są różnego rodzaju sałaty. Nie muszę się martwić o to, czy będę miała możliwość, żeby sobie je gdzieś podgrzać i czy nie pomieszam wszystkiego biegnąc do autobusu.
Podobnie jeśli chodzi o składniki: rzadko kiedy mam okazję iść do sklepu z listą zakupów i skrupulatnie pakować do koszyka pozycję, po pozycji. Choć powiem szczerze, że bardzo to lubię: wydumać sobie jeden składnik, na którym w danym momencie mam ochotę, pogrzebać w sieci, znaleźć u jakiegoś kreatywnego blogera kulinarnego fajny przepis, przygotować listę produktów i wybrać się na mały shopping – cudownie! Ale niestety zazwyczaj rzeczywistość wygląda tak, że otwieram lodówkę i muszę stworzyć coś z tego, co w niej akurat mam. Dlatego jest kilka składników, które zawsze staram się mieć pod ręką, a później już kombinuję.
Coś zielonego: liście świeżego szpinaku, rukolę, roszponkę, różnego rodzaju sałaty
Coś sycącego: tutaj zazwyczaj stawiam na jakiś produkt, który zawiera białko. Mam różne fazy: czasem nie jem mięsa, ograniczam nabiał wtedy dodaję tofu (np. wcześniej je grilluję) czy cieciorkę, a kiedy indziej krewetki, tuńczyka, kurczaka, ser kozi, ser halloumi (świetnie smakuje gillowany), jajko.
Coś energetycznego: szczególnie wtedy, kiedy wieczorem wybieram się na trening, to np. w ciągu dnia lubię sobie dodać do sałaty coś węglowodanowego – różnego rodzaju kasze: quinoa, pęczak, pełnoziarnisty makaron, pokrojony w cienkie paseczki naleśnik z mąki razowej czy jaglanej.
Porcję warzyw i/lub owoców: tutaj świetnie sprawdzają się zarówno świeże (pomidorki koktajlowe, rzodkiew, buraki, mango, pomarańcze, gruszki, winogrona) jak i suszone (pomidory, rodzynki, morele, daktyle).
Coś do posypania: pod tą nazwą dla mnie kryją się wszelkiej maści orzechy: włoskie, laskowe, nerkowce, całe migdały lub płatki migdałowe, pini – czasem je prażę na patelni bez tłuszczu i soli. Innym razem wybieram sezam, pestki dyni, słonecznika.
Sos zawsze robię sama: czasem na bazie naturalnego jogurtu a innym razem na bazie oliwy, octu balsamicznego. Bardzo lubię proste rozwiązanie jakim jest dodanie do oliwy masła orzechowego (naturalnego, bez cukru i soli). Wymiennie stosuje masło z orzechów ziemnych, migdałów czy nerkowców. To ostatnie lubię najbardziej. Innym razem eksperymentuję z pesto.
Co z tym wszystkim robię? Bawię się. W zależności od tego, co akurat mam pod ręką i na jaki smak mam akurat ochotę, kombinuję, testuję. Raz wyjdzie obłędnie a innym razem po prostu smacznie. Jedno jest pewne: wiem, co jem i nie ma takiej opcji, że wyjdzie niesmaczne 🙂 Sałata z rukolą, kawałkami pomarańczy, serem kozim lub mozzarellą i orzechami włoskimi nie może nie smakować!
Poniżej przepis na sałatkę ze szpinakiem i kozim serem. Tę akurat wykombinowałam wczoraj i znając życie już nigdy nie zrobię dokładnie takiej samej choć smakowała idealnie i dało się po niej biegać półtorej godziny później 🙂
Sałata ze szpinakiem i kozim serem:
Składniki:
liście świeżego szpinaku
ser kozi
1 pomarańcza
pomidorki koktajlowe
Sos:
masło z orzechów nerkowca (teraz można kupić w Polsce w dobrej cenie w M&S)
oliwa
sok z cytryny
miód
Przygotowanie:
Opłukane i osuszone liście szpinaku wrzucamy do miski i mieszamy z sosem. Sos – ja lubię gęstą, konsystencję, gdzie mocno czuć aromat orzechów. Wówczas przygotowuje go tak: 2 łyżki oliwy, 1 łyżka masła orzechowego, odrobina soku z cytryny i miodu. Wszystko mieszamy, gdy uzyskamy jednolitą konsystencję, łączymy z liśćmi szpinaku. Uwaga! Spróbuj nawet samego szpinaku z takim sosem. Pycha!
Dodajemy pozostałe składniki: przekrojone na pół pomidorki, pokrojone w cząsteczki pomarańcze, ser – tutaj masz dwie opcje: może być lekko zgrillowany na patelni lub na zimno. Całość posypujemy orzeszkami uprażonymi wcześniej beztłuszczowo na patelni (kilka minut) lub w piekarniku (koniecznie na papierze pergaminowym).
Głodni mogą dodać do tego dania np. pełnoziarnisty makaron!
Smacznego!