Smakują idealnie zarówno z rozpływającym się w ustach kozim serem, miodem i migdałami jak i z duszonymi warzywami czy jabłkiem. Żeby opracować przepis idealny, trochę się nagimnastykowałam, bo naleśniki gryczane niestety można łatwo popsuć. “O matko! Te są mistrzowskie! Zapisz gdzieś ten przepis, żebyśmy nie zapomnieli. Jesteś naleśnikowym mistrzem” – powiedział wczoraj Rudzik, który zawsze wykrzywia się na moje bezglutenowe koncepcje. Posłuchałam go zatem i wszystko spisałam. Nie będę psem ogrodnika i chętnie się z Wami podzielę!
Mąką gryczaną bawię się od dawna. Wiele razy naleśniki wyszły – jak to mawia nasz znajomy – “takie se”, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma ważnymi szczegółami, żebyście mieli krótszą drogę od mojej 😉
Zasada nr 1: postaw na naleśniki wytrawne
Da się zrobić je na słodko. Będą smakowały, ale jeśli masz ochotę na naleśniki z domową nutellą, duszonym jabłkiem czy maminymi przetworami, a nie chcesz używać pszenicy, postaw na naleśniki kasztanowe. Są o niebo lepsze, jeśli chodzi o wydanie deserowe, bo już z natury są słodkie. Naleśniki gryczane można podawać na słodko, ale po co, skoro inne smakują lepiej, a te gryczane nabierają charakteru w towarzystwie pieprzu, szczypty soli i warzyw? Podam Ci kilka pomysłów na obłędnie dobre naleśniki gryczane kilka zdań niżej 🙂
Zasada nr 2: koniecznie odstaw ciasto do lodówki
Mąką gryczana niestety ma to do siebie, że warto ciasto na moment odstawić do lodówki. I zaufaj mi, zrób to. Ja oczywiście nie lubię czekać, bo zawsze szukam rozwiązań na ostatnią chwilę, szukałam przepisów, dzięki którym można zrobić naleśniki “na już” i zapewniam Cię, że są 1000 razy gorsze. Już skoro taki człowiek jak ja, robi ciasto wcześniej i odstawia do lodówki, to naprawdę warto. Najlepiej ogarnąć to z samego rana, jak robisz śniadanie, szybko wymieszać składniki, odstawić i wtedy masz obiad prawie gotowy. Robię tak: mieszam wszystkie składniki oprócz wody gazowanej, tę ostatnią dolewam tuż przed smażeniem i na serio im dłużej ciasto stoi w lodówce, tym lepiej! (oczywiście w granicach rozsądku;), ale zdarzyło mi się nawet je raz usmażyć po upływie doby i były smaczne! Najlepiej odstawiać na 2 godziny lub nieco więcej.
Zasada nr 3:
Zapakuj farsz do naleśników, gdy są jeszcze na patelni. Czyli robimy tak: wylewamy ciasto na patelnię, smażymy ok. 2 minut jedną stronę, ostrożnie przerzucamy i od razu kładziemy farsz po jednej stronie. Chwilę później “zamykamy naleśnik” i przerzucamy na drugą stronę jeszcze na chwilę. Dzięki temu są chrupiące, gorące, a w środku np. płynie pyszny kozi serrrrrrr…
Składniki ciasto naleśnikowe:
1 szklanka mąki gryczanej
1 szklanka mleka (ja polecam kokosowe ale może być zwykłe albo roślinne. Testowałam każdy wariant)
2 jajka (naleśniki gryczane można robić bez jajek, ale do tych proporcji, które podaję, dajemy 2 jajka)
2-3 łyżki oleju kokosowego lub oleju rzepakowego
szczypta soli
szczypta pieprzu
1/2 lub więcej szklanki wody gazowanej
Przygotowanie:
W dużej misce mieszamy mąkę gryczaną (najpierw ją przesiewam), 2 jajka, mleko, olej i przyprawy. Ciasto powinno konsystencją przypominać śmietanę. Wygląda to mniej więcej tak:
Następnie odstawiamy ciasto na 2 godziny do lodówki. Po wyjęciu z lodówki, znowu mieszamy, dodajemy wodę gazowaną. I tutaj już niestety dodaję na oko, powoli i patrzę jak wygląda konsystencja. Nie powiem Ci, że to będzie 1/4 szklanki czy 1/2 szklanki wody. Zacznij od 1/4, mieszaj i obserwuj. Czasem nawet mi się zdarza, że po usmażeniu 2 naleśników, dolewam jeszcze odrobinę. Musisz zaufać swojemu kulinarnemu instynktowi, bo każda z nas ma inne szklanki, kubki, łyżki.
Rozgrzewam patelnię, następnie przy pierwszy naleśniku smaruję ją delikatnie tłuszczem (olej kokosowy lub rzepakowy). Przecieram patelnię papierowym ręcznikiem, by wchłonął tłuszcz (nie jest mi potrzebny do smażenia, bo wlałam 2-3 łyżki do ciasta, ale używam odrobiny tłuszczu na przy smażeniu pierwszego naleśnika). Wylewam porcję ciasta na patelnię – już sobie wyliczyłam, że u mnie jest to równo jedna chochla do zupy, ale uprzedzam, że mam małą łyżkę, raczej chochelkę 😉 i smażę ok. 2-3 minut po jednej stronie. Delikatnie podważam naleśnik, sprawdzam, czy jest gotowy i przewracam go na drugą stronę. W tym momencie od razu kładę na połowę naleśnika farsz (o tym za chwilę).
Następnie zamykam naleśnik, przyklepuję delikatnie i smażę jeszcze chwilę z obydwu stron. Kiedy chcę, żeby cała familia zjadła razem, kładę naleśniki na dużym talerzu i przykrywam je (np. folią), żeby nadal były ciepłe i smażę resztę.
Farsz
Tutaj możliwości jest wiele! Świetne są naleśniki ze szpinakiem i łososiem, albo ze szpinakiem i jajkiem. Jednak u nas w domu najczęściej pożeramy naleśniki z kozim serem, miodem i prażonymi płatkami migdałów albo z pomidorami i pieczarkami uduszonymi na patelni z czosnkiem (na zdjęciu). Dodaję czasem kawałek lokalnego, francuskiego sera.
Jak zrobić naleśniki z kozim serem? Banalnie! Na usmażony z jednej strony naleśnik, kładę dwa plasterki koziego sera i “zamykam” go. Obsmażam z każdej strony aż się zarumieni, a ser w środku rozpuści i już na talerzu polewam odrobiną miodu i posypuję uprażonymi na drugiej patelni płatkami migdałów.Wygląda to tak:
Smacznego!