Odwiedziny mamy to zawsze miła sprawa, szczególnie kiedy człowiek mieszka daleko i widzi się rzadko. Można pogadać, pośmiać się i dobrze zjeść. Tym razem mama przywiozła ze sobą przepis na kotlety z buraka!
Tak jak wspominałam nieraz: nie jestem wegetarianką ani weganką, ale na co dzień w mojej diecie są znikome ilości mięsa i nabiału. W ciąży sytuacja wygląda nieco inaczej, bo czasem chodzi za mną taki naturalny jogurt albo twaróg albo inny ser, a skoro chodzi, to go jem w rozsądnych ilościach, bo wychodzę z założenia, że to czas wyjątkowy. Świństw w postaci fast foodów czy sklepowych słodyczy nie jem (zaczęłam za to sporo piec, żeby wiedzieć co tam jest w tej mojej gryczanej szarlotce;) więc od kawałka mozzarelli czy holenderskiego sera nie umrę. Do swoich nawyków wrócę, gdy mała przyjdzie na świat.
Mimo wszystko tego mięsa w mojej diecie jest bardzo mało: zwykle sięgam po nie raz na kilka miesięcy, w czasie ciąży może raz, dwa razy w miesiącu. Dlatego zostałam wielką fanką wszystkich kotletów wegańskich i wegetariańskich. W Warszawie i we Wrocławiu mam kilka swoich ulubionych miejsc, które uwielbiam odwiedzać, bo wszelkie vegeburgery smakują tam obłędnie (Krowarzywa, Vege Miasto, Vega), ale lubię też przygotowywać je w domu. Szczególnie na obczyźnie, gdzie jeszcze na takie “moje” vegeburgery nie trafiłam. Te z cieciorki polecam po treningu, bo jest tam sporo fasoli ;), tutaj znajdziecie przepis: Vegeburgery z ciecierzycy dla zabieganych. A dziś przepis na kotlety z buraka!
Ostatnio bardzo pracowałam nad tym, by poprawić swoją morfologię, która w ciąży zrobiła się “taka se”. Suplementy nie pomagały, w metody typu: “dużo mięsa” nie wierzę, więc przetestowałam sposób innej, ciężarnej koleżanki: “Buraki, pokrzywa i kakao – powiedziała, a ja grzecznie posłuchałam. I rzeczywiście, cuda! dziś odebrałam wyniki i wszystko w normie! A ileż było przyjemności? Pyszne sałaty, rozpływające się w ustach brownie, czekoladowe jaglanki i pyszne napary z pokrzywy. Mama jak to mama, martwiła się więc przyjechała z kajetem pełnym przepisów, a w tym znalazła się i taki na kotlety z buraka. Skąd go ma? Nie pamięta dokładnie, ale mówi “Chyba znalazłam na polskabiega.pl“. Moja mama czyta serwisy dla biegaczy – duma ;). Ale dość gadania, czas przejść do rzeczy. Nie mam stuprocentowej pewności skąd jest przepis, dlatego po prostu opiszę, co zrobiłyśmy:
Kotlety z buraka
Składniki:
4 małe buraki
cebula
pół szklanki kaszy jaglanej
spora garść uprażonego słonecznika (ja prażę bez tłuszczu i soli na patelni na małym ogniu, ciągle mieszając)
czerwona cebula
2-3 ząbki czosnku
sól, pieprz, oregano
opcjonalnie:pół szklanki mąki (u mnie ryżowa choć wolę namoczone siemię lniane)
Przygotowanie:
Zaczynamy od kaszy jaglanej: płuczemy dwa razy wrzątkiem, gotujemy, studzimy. Świeże buraki obieramy i ścieramy na tarce. Cebulę drobno kroimy. Kiedy kasza wystygnie, wsypujemy do niej buraki, cebulę, dodajemy czosnek (przeciśnięty przez praskę), sól, pieprz, oregano, uprażony słonecznik. Wszystko mieszamy i podglądamy konsystencję. Jeśli się rozpadają, można dodać mąkę, siemię lniane lub jajko do sklejenia. Formujemy kotlety i wkładamy je do rozgrzanego piekarnika. U mnie wyszło 40 minut w 180-200 stopniach. Na ostatnie 10 minut pieczenia, można dodać pokrojoną cebulę na wierzch oraz przyprawione czosnkiem pomidory. A na koniec coś zielonego!
Smacznego!
Pingback: Sałatka z pieczonym burakiem - Panna Anna Biega()