Jeśli brownie, to tylko słodkie i tylko bardzo czekoladowe. I taki jest ten przepis!
Brownie wypiekam od dawna. W ciąży, gdy od rana do wieczora miałam ochotę wcinać słodycze, korzystałam z tych przepisów:
jednak wiem, że nie wszyscy dają się namówić wersję brownie z fasoli. Dlatego dziś nowy przepis. Testowane na Rudziku, który od fit deserów trzyma się z daleka. Powiedział tak: No, kochanie! To ciasto będzie w moim top 5! (i bynajmniej pozostała czwórka nie należy do deserów z kategorii fit;). Po takiej rekomendacji śmiało dzielę się przepisem.
WAżNE: ze względu na wykorzystane składniki, brownie tuż po upieczeniu będzie sprawiało wrażenie “surowego”. nie przejmuj się tym. Wyjmij je z piekarnika, pozostaw do ostudzenia, a następnie wstaw do lodówki, by zrobiło się na tyle twarde, żeby można było je pokroić. Później także przechowuj je w lodówce do 5 dni.
To brownie nie urośnie mocno do góry ani nie będzie puszyste niczym murzynek. Przypomina raczej tradycyjne brownie, czyli jest niskie, ma chrupiącą skorupkę, a w środku jest kremowe i baaaaaaardzo czekoladowe. Tyle? Podaję przepis.
Składniki:
- 1/2 szklanki mąki migdałowej
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- szczypta soli
- 3/4 szklanki surowego kakao
- 2/3 szklanki erytolu
- 2/3 szklanki oleju kokosowego (wcześniej wkładam słoik do wrzątku, by miało płynną konsystencję)
- 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
- 2 całe jajka + 1 żółtko
- 3 kostki gorzej czekolady, posiekane. Opcjonalnie, jeśli nie zależy ci na braku laktozy.
Przygotowanie:
W dużej misce wymieszałam kakao z erytolem, następnie dodałam olej kokosowy i ponownie wszystko wymieszałam. Dodałam jajka – po jednym i mieszałam, by cały czas mieć gładką masę, a potem kolejno wanilię, szczyptę soli, oraz sodę i mąkę migdałową. Masę przełożyłam do naczynia żaroodpornego wyłożonego papierem (tym razem specjalnie zmierzyłam 18cmx27cm, można to śmiało zastąpić formą do pieczenia, ale ja mam tylko tradycyjną okrągłą i keksówkę) i posypałam kawałkami czekolady. Wstawiłam do rozgrzanego do 160 stopni piekarnika na 17 minut (tak, to najniższa temperatura, w jakiej piekłam deser, ale niestety łatwo to ciasto spalić, więc warto zostać przy 160 stopniach).
Po 17 minutach wyjęłam brownie z piekarnika do ostudzenia, choć sprawiało wrażenie surowego. Po czterdziestu minutach wstawiłam je do lodówki i dopiero wtedy, kiedy stwardniało pocięłam na kawałki i podałam do czarnej, gorzkiej kawy.
Smacznego!