Przy okazji Nowego Roku zauważyłam, że mamy w sobie jakiś taki opór, niechęć, wręcz agresję jeśli chodzi o snucie planów na najbliższe 12 miesięcy. My z Rudzkiem i w zeszłym roku, w tym także usiedliśmy w styczniu z laptopem, kalendarzem i przez kilka godzin rozmawialiśmy o tym, jakie są nasze marzenia na najbliższy czas, co chcielibyśmy zrobić, na jakich dziedzinach życia skoncentrować swoje siły i jaki plan działania wdrożyć w życie, by to zrealizować. Żartobliwie podpuszczamy znajomych i pytamy się „Jakie macie cele na najbliższy rok? Jakieś ciekawe postanowienia?”, na co większość odpowiada: „Nic nie planuję. Postanowienia to jakaś bzdura. I tak później nikt się ich nie trzyma”. Owszem, tak jest, jeśli robimy to nieumiejętnie. Ale planować warto, jeśli chcemy mieć wpływ na naszą przyszłość, spełniać się w wielu dziedzinach życia. „Nie mieć celów jest w porządku tylko wtedy, gdy czujemy się w 100% spełnieni i np. na emeryturze grzebiemy sobie z przyjemnością w ogródku albo po ciężkim roku, kiedy chcemy złapać oddech i na nowo wszystko sobie poukładać. Jednak w każdej innej sytuacji warto raz na jakiś czas usiąść, zastanowić się i wyznaczyć sobie, co chcemy osiągnąć, a pod to od razu ułożyć plan działania. Tylko w ten sposób się rozwijamy, idziemy do przodu i co więcej – kreujemy swoją wymarzoną przyszłość. Jak nie myślimy o realizacji celów, to myślimy o głupotach” – powiedziała mi kilka dni temu Klaudia Pingot, znana jako SpecBabka. I dlatego postanowiłam pogadać z nią o tym, czy warto w Nowym Roku ustalać sobie cele i co robić, by udało się je zrealizować.
Dlaczego tak upodobaliśmy sobie Nowy Rok do tego, by coś postanawiać? To jakiś magiczny czas na wyznaczanie celów?
Każdy przełom, zmiana jest dobrym momentem na takie rzeczy. Kiedy kończymy jakiś związek, warto się zastanowić, co poszło nie tak i czego chcemy w przyszłości uniknąć, albo co chcemy zrobić, czego tam zabrakło. Zmiana pracy, mieszkania, kraju to też świetny czas na to, by wyznaczyć sobie jakieś cele na kolejne miesiące i te na dalsze lata również, bo nie wszystko da się zrobić od razu. Nowy Rok nie jest jakimś szczególnie dobrym momentem, ale jest w porządku bo też coś się kończy, a coś innego się zaczyna. Prawda jest jednak taka, że źle się za to wszystko zabieramy i dlatego większość noworocznych postanowień ma swój kres już 21 stycznia (tak wynika z badań).
Udaje nam się wytrwać tylko trzy tygodnie?
Tak. Powodów tego stanu rzeczy jest wiele. Przede wszystkim: nie umiemy wyznaczać sobie celów. Jesteśmy za mało konkretni: rzucamy hasła typu „Schudnąć”, „Rzucić palenie”, „Zacząć biegać”, „Zacząć zdrowo się odżywiać”, „Mniej się denerwować” i na tym koniec. Nie podajemy żadnych dat i nie mam tutaj na myśli tylko daty końcowej, kiedy mamy mieć te 10 czy 20kg mniej, ale kolejnych etapów typu: do końca lutego będę ważyć 3kg mniej itd. Nie wdrażamy przemyślanej strategii odnośnie tego, jak ów cele osiągnąć, nie zastanawiamy się nad tym, jak będą wyglądać kolejne etapy dążenia do tego celu, tylko widzimy siebie już ma mecie maratonu, w bikini, czy jako ostaję spokoju. A żeby osiągnąć sukces, trzeba mieć konkretny plan działania, nie działać po omacku i wizualizować sobie cały proces, a nie tylko efekt końcowy.
Czyli, kiedy zaczynamy biegać, nie wystarczy wyobrazić sobie siebie na mecie maratonu, tylko trzeba widzieć oczami wyobraźni kolejne treningi, start na 10km, potem półmaraton?
Tak. Liczne badania pokazują, że dzięki takiej szczegółowej wizualizacji kolejnych etapów docierania do celu, zwiększają się nasze szanse na powodzenie. Umysł ludzki jest skonstruowany w tak ciekawy sposób, że właściwie tak samo reaguje na to, co sobie wyobrażamy, jak i na to, co rzeczywiście przeżywamy. W praktyce znaczy to tyle, ze jeśli wyobrazisz sobie kolejne treningi, starty na krótszych dystansach, to tak, jakbyś je już przeżywała. Dzięki temu będzie łatwiej.
A czy nie jest tak, że też zbyt ambitnie podchodzimy do sprawy? Na przykład: najpierw przez lata nie trenujemy, a potem raptem kupujemy sobie karnet na siłownię i zaczynamy na nią chodzić codziennie po pracy. Najpierw jest fajnie, mamy zapał, ale po wspomnianych przez Ciebie trzech tygodniach, stajemy się zmęczeni i zaczynamy mieć poczucie, że brakuje nam czasu na inne rzeczy, które do tej pory robiliśmy: spotkania ze znajomymi, kino, książkę, ulubiony serial.
To kolejny błąd, który często popełniamy podczas ustalania celów na Nowy Rok. Przede wszystkim przeceniamy naszą silną wolę i zamiast wprowadzać zmiany stopniowo, od razu rzucamy się na głęboką wodę, np. zamiast zrezygnować ze słodyczy odstawiamy od razu też chleb, makaron, ryż i zajadamy się praktycznie samymi warzywami. Bierzemy też na siebie za dużo na raz: zbyt wiele treningów, za dużo kursów – zbyt intensywna chęć zmiany na samym początku też nie jest dobra, bo możemy szybko się wypalić. Dlatego potrzebna jest przemyślana strategia. Nie radzimy też sobie najlepiej z odraczaniem nagrody to znaczy, że w momencie, gdy jest nam źle nie myślimy o tym, jak fantastycznie będzie, gdy uda nam się zrealizować cel, tylko skupiamy się na chwilowym dyskomforcie i rezygnujemy. Tu i teraz jest nam źle i tylko to się liczy. Np.: Mamy iść biegać, ale pada deszcz więc rezygnujemy z treningu, bo myślimy o tym, że nieprzyjemnie będzie zmoknąć, zapominamy, że dziś będzie ciężko, ale dzięki temu, że nie zrezygnujemy, za kilka miesięcy wbiegniemy na metę maratonu.
Zadam w takim razie najbardziej wyświechtane pytanie: jaki jest przepis na sukces?
Przede wszystkim musimy zacząć od tego, by zdać sobie sprawę z faktu, jak wiele zależy od nas samych. Nie żyjmy ciągle w mylnym przekonaniu, że ktoś „ma łatwiej”, miał lepszy start. Badania pokazują, że dzieci bogatych rodziców nie zawsze są bogate, tylko część z nich odnosi sukces. Paradoksalnie to osoby, które miały w życiu jakiekolwiek trudności i wyszły z nich cało, lepiej sobie radzą. Musiały ułożyć strategię działania, która sprawdziła się w bardzo niesprzyjających warunkach, więc tym bardziej zda egzamin w tych komfortowych. To dowód na to, że nawet ktoś, kto ma świetny start, może wszystko zepsuć, a ktoś, kto marnie zaczynał, może spektakularnie skończyć. Wszystko zależy od nas, przyszłość leży w naszych rękach i od takiego nastawienia trzeba zacząć. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nasze myśli mają ogromny wpływ na działanie, a działanie na ostateczny rezultat. Nie ma czegoś takiego jak „Udało się!”. Ktoś musiał wykonać szereg czynności, podjąć wiele decyzji, by uzyskać efekt końcowy. To my jesteśmy sprawcami owego sukcesu.
Czyli tak: kiedy już to do nas trafia, trzeba określić konkretne cele i strategię, która pomoże nam je osiągnąć?
Tak. Przy planowaniu strategii pamiętajmy, że im bardziej szczegółowa, tym większe szanse na powodzenie. Tak jak już wcześniej wspominałam: nie wizualizujmy sobie jedynie samego momentu uwieńczenia sukcesu, ale wyobraźmy sobie całą drogę, która nas do niego doprowadzi. Dobrze jest też spisywać sobie kolejne osiągnięcia, w jakiś sposób mierzyć to, co już udało się zrobić, a ile jeszcze zostało, np. ważyć się, mierzyć, kiedy naszym celem jest utrata kilku kilogramów, sprawdzać czas na różnych dystansach, gdy naszym celem jest nowa życiówka w maratonie. Bardzo ważne jest też wsparcie bliskich, znajomych. Motywacja, która płynie od grupy, ma niesamowitą moc! Chyba sama wiesz to najlepiej patrząc na swoją społeczność;)
No jasne! Mi dajecie kopa do działania każdego dnia! Mam nadzieję, że ja Wam odpłacam się tym samym. A jeśli potrzebujecie jeszcze solidniejszego kopa i chcecie się dowiedzieć, jakie techniki zastosować, by wziąć wreszcie życie w swoje ręce i zamiast bezsensownych postanowień wyznaczyć sobie cele, które pomogą zrealizować marzenia, możecie się zapisać na kurs Klaudii: http://specbabka.pl/produkt/
lub na bezpłatny webinar: Jak zaprojektować przyszłość na miarę swoich marzeń?: http://specbabka.pl/specbabka-szkolenie-online/