Boisz się, że Twoja pupa nie wygląda idealnie w biegowych legginsach? Wstydzisz się tego, że inne babeczki na fitnessie są obłędnie wyrzeźbione, w świetnej formie i to zniechęca Cię do tego, by zacząć? Nie chcesz wyjść na freaka ze swoimi nawykami żywieniowymi? Olej to i rób swoje!
Mam to szczęście, że w ostatnich latach kręcę się w towarzystwie ludzi, którzy, bardziej lub mniej, ale jednak są aktywni, zwracają uwagę na to, co jedzą i nie patrzą na mnie spode łba. Bardzo rzadko spotykam się już z tym, żeby ktoś wyśmiewał się z mojego zamiłowania do treningów w domu czy biegania, to samo z jedzeniem. Powiedziałabym nawet, że teraz jest w drugą stronę: kiedy odwiedzam znajomych, słyszę: „Aniu, tylko my nie wiemy co ty jesz”. A Ania je wszystko! Po prostu w domu dba o to, by w diecie jej rodziny było jak najwięcej warzyw, ziaren, owoców, a jak najmniej przetworzonej żywności. Prawda też jest taka, że ja sama bardzo się pod tym względem wyluzowałam. Treningów nie traktuję już jak czegoś, bez czego nie przeżyję kolejnego dnia – a było tak – tylko jak hobby i czas dla mnie. W kuchni nie jestem bardzo restrykcyjna, że to nie, tamto be, tylko wszystko jest dla ludzi byle z głową i umiarem.
Ale zmieniłam się nie tylko ja, wszyscy się zmieniamy – jesteśmy coraz bardziej świadomi, że ten cały boom na sport i zdrowe odżywianie, to nie jest jakaś durna moda, która za chwilę minie, tylko troska o zdrowie, o to, by być jak najdłużej w dobrej kondycji fizycznej, ale też psychicznej. I to jest fajne, miło widzieć takie zmiany.
Niestety nie każdy jest w takiej komfortowej sytuacji, jak ja teraz. Wiem, że zawsze się znajdzie koleżanka w pracy, sąsiad, a nawet własny chłopak, mąż, czy ojciec, którzy będą odwodzić od nowego stylu, życia, bo :
- Zaszkodzisz swoim stawom
- Znowu ktoś umarł na maratonie
- Po co biegasz? Przecież dobrze wyglądasz!
- Lepiej usiądź ze mną i napijmy się piwka jak normalni ludzie
- Przecież jest za zimno! Przeziębisz się!
- W taki upał chcesz biegać? Udar murowany!
Te listę mogłabym tworzyć bez końca. Zaufaj mi, słyszałam to wiele razy. I co? I jaka jest moja rada? Jeśli chcesz coś robić, sprawia Ci to przyjemność, jest to Twoja pasja, albo po prostu czujesz, że to jest dla Ciebie dobre, to po prostu rób to!
Wstydzę się ćwiczyć na siłowni, bo inne kobiety lepiej wyglądają
Wyglądają lepiej, bo się nie wstydzą i chodzą 😉 A tak na poważnie: zupełnie się tym nie przejmuj. Myśl o sobie, o tym, jak Ty chcesz wyglądać, jak chcesz się zmienić. Nie porównuj się do innych kobiet, bo każda z nich ma inny styl życia, historię, układ hormonalny, przemianę materii, geny – długo by tak można wymieniać. Po prostu TY jesteś teraz najważniejsza. Myśl o SOBIE. O tym, że przyszłaś tu po to, by zawalczyć o swoje ciało, samopoczucie, a nie innych. I gwarantuję Ci, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie Ci się przyglądał i zastanawiał co Ty tam robisz. Wszyscy są zajęci swoimi sprawami, celami, marzeniami.
Ja też się wstydziłam. Ale wiesz co mnie przekonało? Dwie sprawy:
– wygoda
– darmowe opalanie nóg
Naprawdę nie mam idealnych nóg. Zawsze były dość masywne i jak się dobrze przyjrzysz to cellulit na pewno na nich wynajdziesz. Ale to są moje nogi. Te moje ukochane, które obiegły ze mną kawał świata, zabrały mnie w miejsca z takimi widokami, o jakich nie śniłam. I co, i mam się ich wstydzić? Bez sensu!
Wiosną i latem w szortach jest naprawdę o niebo wygodniej, a przy okazji możesz sobie opalać nogi w ruchu i to jeszcze przed sezonem urlopowym. A taka opalona nóżka zawsze wygląda atrakcyjniej, bez względu na to, co o niej myślimy. Ale myślmy same dobre rzeczy!
Wstydzę się odmawiać, gdy ktoś częstuje mnie słodyczami
Znajomi w pracy śmieją się, że unikasz urodzinowych torcików, świątecznych pierniczków i cukiereczków do kawki? Znam to bardzo dobrze! Można powiedzieć, że za młodu wyrobiłam w sobie taki nawyk, że nie jem gotowych słodyczy. Oczywiście zasady są po to, by je łamać, więc to nie jest tak, że nigdy nie zjem ciastka czy cukierka, ale na co dzień najzwyczajniej w świecie nie kupię sobie batona na ulicy (chyba, że to moje różne raw wynalazki) tylko, jak mam ochotę na coś słodkiego, wypiję smoothie, zjem banana, kupię paczkę bakalii. Oczywiście raz na jakiś czas z przyjemnością wsunę kawałek ulubionego Torcika Wedlowskiego, lody Haagen Danz, sernik mojej mamy, czy bezę ze Smaków Warszawy, ale wtedy, kiedy ja mam na to ochotę i uznam, że dziś jest specjalna okazja. Ja, nie kolega z pracy.
Niestety w dużych firmach, te „specjalne okazje” zdarzają się prawie codziennie. Bo jak nie komunia córki Marysi, z której zostało kilka ciast, to urodziny Krysi, imieniny Hani, zaręczyny Tomka i tak można by długo wymieniać… Znasz to? Znasz!
Jak nie masz ochoty, starasz się zdrowo odżywiać, to nie jedz. Nie przejmuj się docinkami, żartami, uwagami: „Szkoda życia, żeby tak sobie wszystkiego odmawiać”. Czy Ty masz wrażenie, że czegoś sobie odmawiasz? Ja naprawdę lubię moje naleśniki kasztanowe z masłem migdałowym, chleb bananowy, kawę, której zapach wypełnia cały dom i aromatyczne Beaujolais Nouveau – to są moje przyjemności, a nie pączek czy krówka. I jak dobrze się po nich czuję! Ale każdy ma swoje ulubione smakołyki i tak jak ja nie przewracam oczami, gdy ktoś je kolejnego Snickersa (sama kupuję Rudzikowi 😉 ), tak i ja nie powinnam wywoływać takich reakcji swoimi orzechami, owocami itd. Mam kolegę, który już sobie nawet wypracował takie hasło: “O Jezu, Szczypczyńska i jej zdrowe przekąski.: I co? I nic. I niech sobie ta Szczypczyńska, Kowalska czy inna Nowak ma te swoje zdrowe przekąski jak tak chce.
Na dziś wystarczy. Mam nadzieję, że pomogłam!