Czego potrzebujesz, by zacząć biegać? Motywacji. Najpierw pojawia się chęć zmiany, zaraz za nią decyzja i pierwsze kroki, które pomogą wprowadzić pomysł w życie. Ale co zrobić, by kontynuować tę czynność przez długie lata? Odrobina dyscypliny jest na wagę złota!
W ciągu dziesięciu lat mojej przyjaźni ze sportem, testowałam na sobie wiele sposobów: ściśle określone plany treningowe, gdzie zaplanowane jest każde powtórzenie czy każdy metr, ale też zupełny luz, kiedy robiłam to, na co w danym dniu miałam ochotę, w myśl zasady – byleby się ruszyć. Teraz mogę powiedzieć: odrobina dyscypliny jednak się przydaje. I są sposoby na to, by ją polubić! Ja właśnie wprowadziłam w życie nowy plan działania i muszę powiedzieć, że jak na razie tryskam energią.
Dyscyplina – pewnie nie lubisz jej tak samo jak ja. Sport powinien sprawiać przyjemność, dawać poczucie wolności, być chwilą dla Ciebie – trąbią media i uśmiechnięte influencerki – a wśród nich ja. I słusznie, bo tak powinno być! Tylko jak dyscyplina ma się do przyjemności? Nijak – myślisz. Spokojnie, nie będę Cię dzisiaj namawiać do tego, byś wprowadziła w życie rygor i sztywne zasady, chyba że to lubisz. Jeśli tak, cudownie. Znam ludzi, którzy świetnie się odnajdują w planie dopiętym na ostatni guzik. Ja funkcjonuję zupełnie inaczej: np. dziś nie wiem, w jakim kraju będę za trzy tygodnie mieszkać, ani w jakim języku moje dziecko będzie się uczyć. Zdaję sobie sprawę, że jestem skrajnością, ale chyba dzięki temu, że mam do czynienia z tak różnymi osobami, od każdej z nich uczę się i przyswajam pojedyncze elementy, które sprawdzają się nawet w moim szalonym życiu. Dlatego postanowiłam podrzucić Ci garść pomysłów na to, jak oswoić sobie nieszczęsną dyscyplinę i wycisnąć z niej tylko to, co może się okazać pomocne w osiąganiu celów. Nie tylko sportowych.
Motywacja jest przereklamowana!
Tak, tak, pozwolę sobie na to stwierdzenie. I choć od wielu lat kojarzę się ludziom właśnie z tym słowem i nie bez powodu – staram się motywować moich czytelników do regularnych treningów oraz prowadzenia względnie zdrowego trybu życia – wiem, że sama motywacja nie wystarczy. Jest świetna na początek. Gdyby nie ona, pewnie nie zaczęłabyś trenować. To właśnie ten nagły impuls, chęć zmiany, który jest tak silny, że pewnego dnia zrywa Cię z wygodnego fotela i wpycha w sportowe ciuchy. Motywacja zwykle wiążę się z konkretnym celem: „Chcę schudnąć 5kg”, „Chcę świetnie się czuć w bikini”, „Chcę mieć jędrne nogi i pośladki”, „Chcę poprawić swoją kondycję”, „Chcę rzucić palenie” „Chcę przebiec maraton”, „Chcę złamać 50 minut na dyszkę”.
Czy jednak możemy się nieustannie motywować? Przez kilka lat damy radę, ale co dalej? Pomocna będzie dyscyplina!
Siła nawyku
Sama dobrze wiesz, że najłatwiej wykonuje się daną czynność wtedy, gdy wejdzie Ci w nawyk. Ile byś dała, by trening stał się czymś tak oczywistym jak mycie zębów, zjedzenie śniadania przed wyjściem z domu, czy wieczorny spacer z psem? Mam dobrą wiadomość – to jest do zrobienia! A zasady są takie same jak w przypadku każdej innej czynności: najpierw trzeba się ich nauczyć, wprowadzić w życie pewną dozę dyscypliny, która sprawi, że będziesz je powtarzać, a z czasem zaczniesz je wykonywać bez zastanowienia.
„Dobra. Od trzech dni nic nie robiłam. Źle się z tym czuję. Muszę iść na trening, jeśli nie chcesz, bym rozniosła cały dom” – zdarza mi się powiedzieć jakiejś koleżance. „Jak ja Ci zazdroszczę tego etapu. To Ci po prostu weszło w krew. Kiedyś też tak miałam, ale to było dawno i już minęło”. Bo niestety ze wszystkimi nawykami jest tak: najpierw trzeba ciężko pracować, by je w sobie wyrobić, a niestety wybić się z rytmu jest bardzo łatwo. Wystarczy kilka tygodni nieuwagi i trzeba uruchomić machinę od początku. Od nowa wyznaczyć plan działania i punkt po punkcie go realizować, ale warto! Bo nie ma lepszego bacika nad głową niż silne przyzwyczajenie do wykonywania danej czynności.
Dobrze mieć plan działania
Podjęłaś decyzję: zaczynasz biegać albo wracasz do dawnej aktywności. Świetnie! Pierwszy krok masz za sobą. By utrzymać w sobie ową chęć działania, warto wdrożyć plan. I tutaj taka ciekawostka: jeśli umówisz się ze sobą, że biegasz trzy razy w tygodniu, dużo trudniej będzie Ci się tego trzymać, niż w sytuacji, gdy wyznaczysz sobie konkretne dni: poniedziałek, środa, sobota. Nasz umysł jest tak skonstruowany, że zawsze znajdzie wymówkę, by przesunąć trening na kolejny dzień. A to zmęczenie, a to starta prania czeka, a to „pójdę jutro”. Tylko pod koniec tygodnia może się okazać, że w sumie udało Ci się wyjść zaledwie raz czy dwa… Jeśli jednak wyznaczysz sobie konkretne dni tygodnia, a jeszcze lepiej: pory dnia, nie będzie miejsca na zastanawianie. Ty po prostu wiesz, że w środy po pracy biegasz i jak Lidka czy Basia chce iść z Tobą na kolację, to robisz to po treningu albo w czwartek. Proste.
Bez przesady
Oczywiście nie ma co przesadzać: jeśli szykuje się coś ważnego, leje jak z cebra albo masz bardzo dużo pracy, raz na jakiś czas możesz przesunąć pory czy dni, albo zamienić bieganie na basen, zajęcia fitness, czy krótki poranny trening w domu. Ważne, by całkowicie nie rezygnować. Taka konsekwencja może wydawać się śmieszna, ale zaufaj mi – to naprawdę działa! W pewien sposób kodujesz sobie, że tego i tego dnia trzeba wykonać trening, a to, ile będzie trwał i jak będzie wyglądał, nie ma już większego znaczenia.
Ambitnie ale realnie
Wiele osób ma taką tendencję, że z dnia na dzień wywraca życie do góry nogami. Sama zrobiłam podobnie, gdy miałam dwadzieścia pięć lat i postanowiłam rzucić palenie, zacząć zdrowo się odżywiać i uprawiać sport. Wiedziałam, że albo zrobię coś na 100% albo wcale. Wtedy taka terapia szokowa zadziałała, ale byłam młoda, nie miałam rodziny ani żadnych zobowiązań. Dzisiaj, kiedy mamy na głowie dużo dodatkowych spraw, jestem fanką mniejszych kroków i stopniowego wprowadzania zmian. Dlaczego? Nadal wierzę, że terapia szokowa działa, ale jest dość drastyczna i może być źródłem stresu. Zobacz, jeśli do tej pory nie biegałaś i z dnia na dzień podejmiesz decyzję, że będziesz trenować codziennie przez 50 minut, to po dwóch, trzech tygodniach nie tylko Twoje ciało odczuje tę zmianę, Możesz mieć wrażenie, że nie masz chwili dla siebie, na rozmowę z przyjaciółką czy książkę. Lepiej zacząć poranne pobudki czy treningi po pracy od trzech razy w tygodniu, a potem stopniowo wprowadzać dodatkowe jednostki. To samo dotyczy diety. Dzięki temu, że nie zafundujesz sobie terapii szokowej, znacznie łatwiej będzie Ci kontynuować nowe nawyki przez długie lata…
Kilka pomocnych patentów
Na koniec kilka trików, które ja uważam za „magiczne”:
1. Wyznacz sobie konkretne dni tygodnia, które przeznaczasz na trening i staraj się za wszelką cenę ich trzymać.
2. Jeśli trenujesz rano, szykuj sobie ubranie jeszcze wieczorem poprzedniego dnia, by w chwili, gdy zadzwoni budzik, nie myśleć, nie zastanawiać się nad tym, czy Ci się chce, tylko wskoczyć w buty biegowe i gnać przed siebie. Jeśli trenujesz po pracy, idź na trening od razu po powrocie do domu. Po kolacji i przyjemnym wieczorze w ciepłym gniazdku znacznie trudniej będzie Ci się wyrwać.
3. Żadna przesada nie jest dobra, dlatego zachowaj zdrowy umiar w tym, co robisz. Kiedy chcesz mieć wszystko tu i teraz, łatwo o kontuzję, przetrenowanie i niechęć. A mimo tego, że namawiam Cię dziś do polubienia słowa „dyscyplina”, sport powinien być przede wszystkim przyjemnością. Nic się nie zmieniło!
Na mnie to działa, możesz i Ty spróbować!
Tekst publikowałam na łamach Be Active
Zdjęcia: Marek Sławiński i archiwum prywatne