Myślisz sobie: “Rychło w czas!”. Fakt, Ewa Chodakowska patrzy na nas z witryn sklepowych, okładek książek, magazynów, ekranów telewizorów, laptopów, iPhone’ów od lat. Trudno znaleźć Polkę, która przynajmniej raz nie odpaliła w domu treningu z nadzieją, że za kilka miesięcy wbije się w wymarzone jeansy albo z przyjemnością popatrzy na siebie w lustrze mierząc nowe bikini. A ja nie spróbowałam. Serio. I choć zawsze darzyłam Ewę ogromnym szacunkiem za to, że ruszyła z kanap już nie tysiące, a miliony kobiet, to nie przekonywał mnie ten słodki scenariusz: “Brawo, możesz być z siebie dumna. Zrobiłaś kawał dobrej roboty”. “Nie moja bajka” – myślałam, choć sama nigdy nie spróbowałam. Ale w życiu warto być otwartym i próbować, poznawać, uczyć się, by wyrobić sobie własny pogląd na różne sprawy. Dziś o tym, co myślę, na temat treningów z płytami Ewy Chodakowskiej.
Mimo szału wokół Ewy Chodakowskiej, przez długi czas podchodziłam do tematu sceptycznie: miałam swoje bieganie i treningi uzupełniające na siłowni lub w domu. Na cholerę mi do tego wszystkiego jakaś piękna, idealnie wyrzeźbiona pani, która wymachuje nogą i pyta się mnie, czy kocham czuć te płonące pośladki? No, totalny bezsens! Ja lubiłam wyjść na siłownię albo wskoczyć w buty biegowe, zrobić swoje i nie oczekiwać, że ktoś będzie mnie głaskał i mówił, jaka to ja jestem wspaniała, cudowna, że dałam radę. Takie miałam zadanie, więc je wykonałam, koniec kropka.
Kiedy przyszła na świat moja córeczka, a ja coraz częściej zamiast iść na siłownię, ćwiczyłam w domu, pomyślałam sobie: “A dobra, przetestuję tę Chodakowską. Jest teraz okazja”. Szczerze mówiąc to sama sobie się dziwię, że nie zrobiłam tego wcześniej. Zawsze czytam, oglądam, próbuję zanim ocenię czy wrzucę do jakiegoś worka. Zmarnowałam nawet kilka dni na przeczytanie wszystkich tomów Fifty Shades of Grey w oryginale, gdy tylko tytuł się okazał, żebym miała podstawy do wygłaszania tez typu: “Co za gówno!”. Hmmm… faktycznie, to jedna z najgorszych książek, jakie w życiu wpadły mi w ręce, ale mówię o naiwnej fabule, sztampowo zarysowanych postaciach i dennych dialogach, a nie to przyciągnęło publikę tylko wątek erotyczny. Cóż, kto co lubi, choć powiem szczerze, że te seksualne sceny też mnie nie powaliły. W tych tematach polecam “Pana” Emmy Becker. Ale jak to Stephen King mówi: “Trzeba czytać wszystko. Słabe książki też, żeby wiedzieć jak nie pisać. Poza tym fajne jest to uczucie, kiedy myślisz sobie: Zrobiłbym to dużo lepiej”. Ale nie o seksie ani nie o teorii literatury jest ten tekst, a o treningach z Ewą Chodakowską. Szczypczyńska, wróć!
Poprosiłam mamę, żeby kupiła mi kilka płyt, kiedy leciała w odwiedziny do wnuczki. Wrzuciłam pierwszą lepszą, trafiło akurat na “Metamorfozy” i z przyjemnością zrobiłam cały trening. Czas mi zleciał nawet nie wiem kiedy. Ruszyłam całe ciało, popracowałam nawet nad grzbietem, który codziennie dostaje w kość od ślęczenia nad przewijakiem i podnoszenia w nocy głodnego ssaka. Mało tego: okazało się, że to świetny trening uzupełniający dla biegaczy! Pracują nogi, brzuch, ramiona, plecy, pośladki, jest tam sporo ćwiczeń na stabilizację, a przy okazji duża intensywność. Ale o tym, które treningi polecam jako trening uzupełniający i dlaczego, będzie inny post. Jestem w fazie testów 🙂 Próbuję, notuję i wkrótce chętnie się podzielę moimi przemyśleniami. A teraz wróćmy do fenomenu Ewki.
Spodobało mi się i to bardzo. Z każdym kolejnym treningiem coraz bardziej. Tak, mówię to ja, Panna Anna. Konrad śmieje się nawet ze mnie: “A Ty znowu z tą Ewką? Ty już ją chyba wolisz od biegania, co?”. Ewka, słyszysz to? 🙂 Mam karnet na siłownię, mam karnet na jogę, a jednak głównie ćwiczę w domu i chciałam Ci dzisiaj powiedzieć o tym, dlaczego.
- CZAS. Jest dla mnie ogromną wygodą to, że oszczędzam, te 20 minut na dojście na siłownię i powrót do domu. Wiem, czymże jest 20 minut? A jednak wszystkie świeżo upieczone mamy wiedzą, że to jak 2 godziny w życiu kobiety bez dzieci;)
- TRENER, KTÓRY JEST TYLKO ZE MNĄ. Powiem szczerze: wcześniej, te wszystkie gadki, których wyrywki widziałam w sieci czy w TV wydawały mi się śmieszne. “Jestem tutaj z Tobą”, “Mi też jest ciężko”, “Zrób dla mnie jeszcze kilka powtórzeń” – czy Ty wiesz, jak to fajnie działa na zmęczoną mamę, która ma za sobą kolejną nieprzespaną noc i ledwo robi kolejny przysiad? I choć mam rozpisany świetny plan treningowy, chwilowo wolę ćwiczyć z Ewką, bo wiem, że będzie ćwiczyć ze mną, gadać do mnie, a na koniec mnie pochwali, za dobrze wykonaną robotę. “Możesz być z siebie dumna. Kawał dobrej roboty!”. Dzięki, Ewka.
- MOTYWACJA NON STOP – No właśnie, to całe “Możesz być z siebie dumna” czy “Marzenia są w zasięgu Twojej ręki, musisz tylko na nie popracować” nie jest takie głupie. Kiedy człowiek pada na ryj, naprawdę bardzo tego potrzebuje. Te wszystkie wyświechtane frazesy: “To jest czas dla Ciebie i od Ciebie zależy, czy traktujesz to jako obowiązek czy przyjemność” nie są takie głupie! To wszystko ma sens i sprawia, że już w trakcie treningu czujesz się jak super babka, a po to już normalnie szaleństwo.
Tak, tak, sama nie wierzę, że tak bardzo to na mnie podziałało. Nie śmiej się! Nie jestem wariatką. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nie ma co się zarzekać, zapierać nogami i rękoma, że: “To nie dla mnie”, bo skoro ja pokochałam treningi z Ewą Chodakowską (serio, sama nadal nie wierzę, że to piszę;) to Ty możesz się zakochać w bieganiu! Koniec świata!
Pingback: Mix wrześniowy – Veganama()