Aż nie mogę uwierzyć w to, że za dwa, trzy tygodnie wrócę do aktywności! Zacznę powoli od marszobiegów, jogi, pilatesu, potem trening siłowy i stopniowo będę się rozkręcać, ale sama myśl o tym, że znów wskoczę w buty biegowe napawa mnie ogromną radością! Dlaczego? Jest wiele powodów.
Nelka śpi, ojciec poszedł na trening, a ja mam chwilę na pisanie. Wiadomo, będzie na raty jak wszystko teraz, ale szybko można się przyzwyczaić do nowego trybu. Okazuje się, że zimna kawa nie jest zła, sen interwałowy tak naprawdę pozwala trochę odpocząć, a jedzeniem podzielonym na kilka seansów można się najeść do syta i smakuje za każdym razem;). Wklepuję ostatnie zdanie, wraca moja druga połowa. Spocony, czerwony, wpełza do pokoju i mówi:
– Kochanie, nie wracaj do tego biegania, znajdź sobie jakiś inny sport. Dobrze ci radzę.
– Ale ja właśnie skończyłam pisać o tym tekst…
– O czym?
– No właśnie o tym, dlaczego się cieszę, że wracam do biegania.
– Nie, nie! Nie pisz takiego tekstu. Nie wracaj do biegania, dobrze ci radzę.
A jednak są powody, dla których chce się znowu wbić w buty biegowe. I choć wiem, że pewnie niedługo będę przeklinać ten moment, jak prawie każdy, kto regularnie od lat uprawia ów niewdzięczny sport, to teraz przebieram nogami!
fot. piotrdymus.com
1. Nie ma jak chwila dla siebie
Zabrać ze sobą ulubioną playlistę i mknąć ulicami miasta? Bezcenne! Albo wsłuchać się w swój oddech, ćwierkanie ptaków i bzyczenie natrętnych owadów na łonie natury, w parku nieopodal domu… Głowa odpoczywa od problemów życia codziennego, ciało dostaje wycisk, by chwilę później odczuło ogromne odprężenie…ach, nie mogę się doczekać!
2. Jędrne ciało sztuk jeden poproszę
I choć dzięki temu, że w ciąży czułam się świetnie i jeszcze w ostatnim tygodniu śmigałam przysiady z Nelką na pokładzie, nie przytyłam dużo (w sumie 9kg) i już po tygodniu wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży, to jednak wiadomo inaczej wygląda ciało wytrenowane a inaczej takie w stanie spoczynku. Krótka przerwa nikomu nie zaszkodzi, ale zastrzyk elastyczności na pewno się przyda. Takie naprężone łydeczki, jędrna skóra i w ogóle zdrowa, wysportowana sylwetka to bardzo przyjemny dodatek, który dostajemy w prezencie za regularne treningi.
3. Śniadanie mistrzów wjeżdża na stół
Ok, matka karmiąca na brak apetytu zwykle się nie skarży, a nawet najprostsze śniadanie jedzone w pośpiechu, na raty, na zimno, zwykle na głodniaka, smakuje jak bufet w pięciogwiazkowym hotelu, to jednak nic nie smakuje tak, jak jedzenie po porządnym treningu. A, no i takie piwko na mecie zawodów, na których człowiek dał z siebie wszystko albo uczta po półmaratonie czy maratonie…
4. Biegowy kalendarz wróci do łask
Usiąść przed laptopem, poszukać ciekawych miejsc na świecie i zapisać się na fajne zawody – o matko! Ostatni raz zrobiłam to rok temu! Chcę zacząć powoli, spokojnie, skupić się na budowaniu wytrzymałości, której na razie będzie mi brakowało, ale jest coś, co sprawia, że każdy trening staje się ważny. Upatrzę sobie cel: atrakcyjny bieg w przyszłym roku. Po drodze z przyjemnością będę startować w zawodach na krótszych dystansach, choćby po to, by znowu poczuć te motyle w brzuchu, dać się ponieść tłumowi, spotkać ludzi. Atmosfera zawodów to coś magicznego, bardzo za tym tęsknię. Ale taki jeden ambitniejszy cel, taka moja wisienka na torcie to coś, co sprawi, że każdego dnia jeszcze bardziej będzie mi się chciało biegać. Już zapomniałam jak to jest, a szkoda, bo lubię ten stan, oj bardzo lubię!
5. Będzie o czym gadać na randce
Tak, tak! Powiem wam, że całą ciążę udało mi się przetrwać bez specjalnego marudzenia, że biegam mało i powoli a po 30. tygodniu wcale, między innymi właśnie dlatego, że podczas naszych kolacji przy świecach rozmawialiśmy o tym, jaką strategię mój luby ma obrać na półmaratonie, na maratonie, jakie biegi wybrać na przyszły sezon. Kiedy wieczorem wracał z treningu, opowiadał mi o tym, co robił, w jakim tempie trzaskał swoje sześćsetki na bieżni (dzięki temu czułam się jakbym sama biegała;), a potem razem wskakiwaliśmy na maty i robiliśmy core stability. Już nie mogę się doczekać momentu, kiedy i ja będę mogła wrócić do domu styrana i powiedzieć: „Zgadnij, ile kilometrów dziś zrobiłam”. W końcu bycie Panną Anną zobowiązuje:)
fot. piotrdymus.com
6. Ja po prostu to uwielbiam:)