Ciąża od samego początku kojarzyła mi się z zachciankami. Naoglądałam się w dzieciństwie filmów, gdzie panie objadały się czekoladowymi lodami, a później przegryzały całość kiszonym ogórkiem. Od koleżanek słyszałam o konkretnym serku z tego i tego sklepu, po który trzeba było jechać nawet w środku nocy, spodziewałam się, że u mnie będzie podobnie. Wielkimi krokami dobijam do mety, według planu rodzę za cztery tygodnie. I co mogę powiedzieć z tej perspektywy? Najgorszy był pierwszy trymestr! Tak, jeśli kiedykolwiek miałam jakieś zachcianki, to właśnie w pierwszych tygodniach ciąży.
Mniej więcej ok. 6-7 tygodnia ciąży mój świat wywrócił się do góry nogami. Wszystkie sałatki, które do tej pory kochałam wymyślać, smoothie i różnego rodzaju zielone koktajle, raptem zaczęły przyprawiać mnie o mdłości. Nie mogłam otworzyć lodówki, bo zapach był dla mnie tak silny, że bałam się konsekwencji tego aktu odwagi. Banany i orzechy były za suche, a szpinak za świeży. Wszystko to, co do tej pory jadłam, teraz było „za”, „zbyt” generalnie na nie. Czułam się tak, jakbym miała permanentnego kaca: niby jestem głodna, niby mam na coś chęć, ale nie za bardzo umiem się określić na co. O! Jest pomysł. Już niby podjęłam jakąś decyzję, zaczynam to szykować i już w trakcie wiem, że ja po prostu tego nie zjem. „Taki przypalony, suchy tost” – przyszło mi kiedyś do głowy. Trzeba było iść do sklepu po chleb, bo w naszej kuchni takich rzeczy przed ciążą nie można było uświadczyć. Kupiłam przy okazji żółty ser, którego też od lat nie jadłam (poza parmezanem dodawanym do niektórych potraw). Zrobiłam sobie suchego tosta, posmarowałam go domowym dżemem i pokryłam plastrem żółtego sera. Brzmi paskudnie – wiem, ale tamtego dnia ta dziwna przekąska postawiła mnie na nogi!
Ciężko jest odnaleźć się w sytuacji, kiedy przez ostatnie lata swojego życia dbasz o to, by zdrowo się odżywiać, starasz się dostarczać swojemu organizmowi wszystkiego, czego potrzebuje, a raptem te wszystkie warzywa, owoce, kasze, nasiona, orzechy, wymieniasz na tosta z dżemem i żółtym serem. Właśnie wtedy, kiedy powinno się jeść najzdrowiej! No ale to było silniejsze ode mnie. Przez kilka tygodni nie byłam w stanie wcisnąć w siebie rukoli czy koktajlu z buraka. Wszelkie próby kończyły się w toalecie. Chleb, pieczony ziemniak (szalałam za nimi przez wiele miesięcy w ciąży! Mogłabym nic innego nie jeść, tylko te ziemniaki), makaron z pomidorami ale koniecznie z dodatkiem chili (w ogóle jadłam i wciąż jem bardzo ostro) to były „dania”, które stawiały mnie na nogi. Na szczęście od wielu lat jadłam zdrowo, więc powtarzałam sobie, że mój organizm zapewne ma jakieś rezerwy 🙂 Kwas foliowy suplementowałam na trzy miesiące przed tym, zanim zaszłam w ciążę, kiedy zaczęłam sprawdzać produkty, które naturalnie są bogate w ten pierwiastek, to moja dieta głównie opierała się na kwasie foliowym 😉 Zainteresowanym polecam tekst, który przygotowałam na ten temat z dietetykiem: http://pannaannabiega.pl/dieta/kwas-foliowy-skad-go-brac/.
Później już było dużo lepiej: ok. 12-14 tygodnia znowu mogłam wszystko jeść! Nie odmawiałam sobie niczego: kiedy miałam ochotę na bułkę z pesto i pomidorami, jadłam takową, kiedy nachodziła mnie chęć na pizzę, robiłam ją w domu sama, żeby wiedzieć, co wkładam do środka albo wybierałam sprawdzone miejsce i moją ulubioną pizzę w najprostszym wydaniu: samo ciasto, pomidory, rukola i odrobina parmezanu. Żadnego ciągnącego się, ciężkiego sera pod spodem. Kiedy miałam ochotę na słodycze, sięgałam głównie po owoce, robiłam sobie owsiankę, różne inne wariacje z płatków i owoców albo sama piekłam ciasta. W ciąży w ogóle jeszcze bardziej polubiłam eksperymenty w kuchni, wyszukiwanie dobrych warzyw, owoców, przypraw, bo miałam świadomość, że nie jest już tylko dla siebie, jem dla nas dwojga.
Choć muszę przyznać, że ten pierwszy trymestr zapadł w mojej pamięci i do dziś są miejsca, których unikam ze względu na zapach, bo chodziłam tam te kilka miesięcy temu właśnie. To zabawne jak działa nasz umysł: jest tutaj świetne miejsce, gdzie można zjeść bardzo zdrowo, ale zawsze, kiedy tylko otwieram drzwi, od razu jest mi niedobrze, bo przypominam sobie jak walczyłam tutaj sama ze sobą w pierwszym trymestrze i mimo złego samopoczucia starałam się choć co kilka dni nakarmić małą świeżymi warzywami, dobrymi kaszami, a nie tylko tostami z dżemem.
A zasady są proste: wchodzicie na stronę http://www.swiadomemacierzynstwo.com/konkurs, odpowiadacie na trzy pytania dotyczące żywienia w czasie ciąży (w razie kłopotów warto zajrzeć tutaj http://www.swiadomemacierzynstwo.com/dieta, a na pewno dowiecie się czegoś ciekawego i znajdziecie odpowiedź na nurtujące pytanie). Następnie przechodzicie do kolejnej części: czas odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Odkryłaś w ciąży uroki śledzi z czekoladą, lodów zimą czy innych nietypowych zestawień? Opowiedz nam o tym! Opisz najdziwniejszą zachciankę, jaka dopadła Cię w czasie wybranego trymestru ciąży i zawalcz o album, w którym uwiecznisz pierwsze chwile ze swoim maluszkiem!
Konkurs trwa od 21 marca do 10 kwietnia. Wyniki – do 15 kwietnia. Do wygrania album „Jesteśmy rodzicami” i kocyki z z LaMillou. Powodzenia!