Mówi się, że najtrudniej jest zacząć biegać. Faktycznie, pierwsze kroki nie są najłatwiejsze. Łapie nas zadyszka, kolka, nogi odmawiają posłuszeństwa i po 5 minutach truchtu mamy dość. Ale już każda kolejna próba okazuje się nieco lepsza, nieco łatwiejsza, a my odczuwamy coraz większą satysfakcję. Jednak i tutaj po pewnym czasie istnieje zagrożenie, że zaczniemy się zniechęcać. Jak trenować, by to się nie stało? Mogę się podzielić moim sposobem.
Postępy zależą tak naprawdę tylko od naszej siły i wytrwałości – jeśli postanowisz, że ruszasz w drogę i będziesz szedł nią krok po kroku, cel będzie z każdą chwilą coraz bliżej. Ale nie wystarczy samo postanowienie. Potem trzeba iść, znajdować w sobie każdego dnia determinację, by nie ulegać zmęczeniu czy zniechęceniu. I to musi być determinacja maratończyka a nie sprintera. Ktoś może ci dać ziarno, ale to ty musisz je zasiać i hodować – przeczytałam wczoraj w książce, którą akurat czytam: Marek Kochan „Fakir z Ipi”. I choć nie ma ona nic wspólnego z bieganiem, od razu pomyślałam o tym, jak ja sobie radzę z tym, by każdego dnia pracować nad sobą, nie zniechęcać się, nie popadać w rutynę, nie mieć najzwyczajniej w świecie dość. Na pewno każdy ma na to swój sposób, ale chętnie podzielę się swoim doświadczeniem, bo skoro mi się chce, to czemu u was ma być inaczej? ☺
Postaw na zróżnicowany trening
Gdybym robiła każdego dnia to samo, umarłabym z nudów. Nie dość, że nasz organizm przyzwyczaja się do pewnej porcji wysiłku i już przestaje się rozwijać, pracować na wysokich obrotach (potrzebuje nowego, silniejszego bodźca), to także nie robi to najlepiej naszej głowie. Ułóż swój plan treningowy w taki sposób, by treningi były ciekawe. W moim planie są: treningi szybkościowe, siła biegowa, dłuższe wybieganie. Dzięki temu nie mam momentów, że nużące są moje przebieżki. Oprócz tego chodzę na siłownię, gdzie wzmacniam plecy, pośladki i staram się wprowadzać więcej ćwiczeń na stabilizację. Czasem pójdę na zajęcia fitness, a innym razem na basen. Dzięki temu nigdy się nie nudzę i nie mam dość. Gdy czuję, że miałam za dużo biegania, przerzucam się na 3 dni na treningi na siłowni lub idę popływać.

Pamiętaj o regeneracji
Dobrze jest przeznaczyć przynajmniej jeden dzień w tygodniu na odpoczynek. Dzięki temu łatwiej jest uniknąć kontuzji. Jeśli czujesz, że cię roznosi (czasem tak mam), dobrze jest iść na delikatny trening na basen, a później rozmasować mięśnie w jacuzzi, zrelaksować się w saunie. Pamiętaj też, żeby słuchać swojego organizmu. Są dni kiedy nam się nie chce, nikt nie jest doskonały. Z czasem można jednak odróżnić przypływ zwykłego lenistwa od zmęczenia. Gdy czujesz, że przydałby się jeden dzień odpoczynku, to mimo tego, że w planie masz akurat trening, zrelaksuj się. Odpocznie twoje ciało, ale też głowa. Idź do kina, spotkaj się z przyjaciółką, kolegą. Czasem tak robię dla zdrowia nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim psychicznego. Przyznaję, mam wtedy wyrzuty sumienia, bo już jestem w tym „ciągu”, ale potem tak się dobrze bawię, że jest mi lepiej i wiem, że było warto, bo poza bieganiem czy innym sportem, jest jeszcze życie, są ludzie są znajomi, jest kawa z przyjaciółką, jest randka z przystojnym facetem, czyż nie? A dzięki takiemu wolnemu wieczorowi chęci na treningi wracają ze zdwojoną siłą. Czasem warto sobie raz odpuścić, by kolejny trening był dużo lepszej jakości.


Startuj w zawodach, trenuj ze znajomymi
Nawet jeśli należysz do osób, które mówią: „Trenuję tylko dla siebie” albo „Lubię trenować w samotności, bo to jest taki czas dla mnie” spróbuj raz na jakiś czas wystartować w zawodach lub umówić się ze znajomymi na trening. Jest to zawsze dobra motywacja do tego, by dać z siebie więcej, sprawdzić się, a trening siłowy czy biegowy ze znajomymi, to szansa na to, że nauczyć się czegoś nowego, dowiesz się co zrobić ze swoją kontuzją, postawą albo co jeść po treningu. Nic nie uczy tak, jak doświadczenia innych ludzi, którzy trenują dłużej od ciebie.


No i przede wszystkim: wybieraj te dyscypliny sportu, które sprawiają ci największą frajdę, a pozostałe niech będą uzupełnieniem treningu. Wtedy nie zabraknie ci motywacji. A taki dzień na zasadzie: „Dzisiaj mi się nie chce” może się zdarzyć każdemu, nawet najbardziej zakochanemu w bieganiu. Często warto się przemóc, wskoczyć w buty i wybiec na spokojne rozbieganie np. z ulubioną płytą albo do ulubionego parku. Bez planu treningowego, bez mierzenia tętna, po prostu biec przed siebie i przypomnieć sobie dlaczego tak bardzo kochasz tę wolność ☺ No mnie to działa najlepiej!