Wreszcie jestem sama w domu. Wszyscy wyjechali. Do wanny wlewam ulubiony płyn do kąpieli, zabieram muzykę (w tamtych czasach miałam coś w rodzaju boom boxa) i włączam ulubione płyty. Ale zanim zanurzę się w waniliowej pianie, chodzę po mieszkaniu tanecznym krokiem i śpiewam. Robię sobie ulubioną kawę i zapalam papierosa. Jestem szczęśliwa, wreszcie mam czas tylko dla siebie. “Kocham ten stan: papierosy, kawa, ja” – śpiewała Kasia Nosowska. Do dziś pamiętam, że każdego papierosa paliłam z prawdziwą przyjemnością. “Palę, bo lubię” – odpowiedziałabym, gdyby ktoś mnie zapytał, dlaczego to robię. Papieros towarzyszył mi wtedy, kiedy chciałam pomyśleć, kiedy byłam zdenerwowana po egzaminie albo kłótni z chłopakiem, kiedy się relaksowałam na wakacjach. Był ze mną obecny podczas przerwy w pracy, w bibliotece, w samochodzie, na imprezie, przy kawie, przy winie – prawie wszędzie.
“Powinnam rzucić palenie” – myślałam, kiedy miałam 21 lat, potem 23, aż w końcu zrobiłam to między 25 a 26 rokiem życia. Powód? Ogólnie zmieniłam wtedy życie na zdrowsze: zaczęłam pływać, zapisałam się na siłownię, coraz rzadziej miałam czas dla mojego kochanka-dymka. No a potem oczywiście pojawił się facet. Był piękny! Wysoki, przystojny i tak czarujący, że pocałował mnie raz, a ja wiedziałam, że już więcej nie zapalę. No bo jak mogłabym to zrobić, kiedy on był taki nieskazitelny, pachnący? I choć powiedział: “Pal, jeśli chcesz, mi to nie przeszkadza”, wyrzuciłam z torebki paczkę papierosów.
Motywacja do tego, by rzucić palenie może być bardzo różna. Ja po prostu nie chciałam źle wyglądać (cera, zęby, włosy) i śmierdzieć jak popielniczka. W wieku 25 lat zdrowie nie było dla mnie jeszcze tak istotne, jak dziś 😉 Ale w tej chwili inaczej na to patrzę. Okazuje się, że to była słuszna decyzja nie tylko ze względów estetycznych.
Ponieważ po części zrobiłam to dla niego – tego pięknego i nieskazitelnego;), a nie dla siebie, zdarzyło mi się jeszcze kilka skoków w bok, kiedy wyjeżdżał. W koncu wtedy nie będzie mu nic śmierdziało? Jednak w moim przypadku taka metoda zdała egzamin: najpierw ograniczyłam papierosy do minimum (np. paliłam tylko w weekendy, albo tylko w pracy), a potem zupełnie przestałam palić. Dwa lata temu zapaliłam kilka papierosów, żeby zobaczyć jak to jest. Głupie? Ryzykowałam tym, że wrócę do nałogu? Zauważyłam, że jeśli podejmę decyzję na 100% to stanę na głowię, by zrealizować cel, dotrzymać słowa. Po prostu rzadko jestem czegoś pewna. Dlatego nie bałam się. Do nałogu nie wróciłam, a tylko utwierdziłam się w tym, że papierosy totalnie mi nie smakują, “nie wchodzą” i nie mają w sobie tej magii, którą dla mnie kiedyś miały.
Teraz mnie zmieszacie z błotem, ale powiem to: nawet trochę żałowałam.
Chciałam, żeby miały w sobie “to coś”, czym urzekły mnie kiedyś.
Miałabym wtedy świadomość, że gdzieś tam jest taka odskocznia i zawsze można po nią sięgnąć. Do dziś pamiętam, jak kochałam palić. Kiedy działo się coś ważnego: czasem złego, czasem dobrego, siadałam w kącie brałam do ręki ulubionego vogue’a niebieskiego, zaciągałam się i wiedziałam, że najbliższe 7 minut mam tylko dla siebie. Ale nie ma tego złego. Dziś mam godzinę albo i więcej, kiedy wychodzę pobiegać i dużo większego kopa, niż po papierosie. Dziś mogę powiedzieć “Biegam, bo lubię” i wolę siebie taką. Jakoś papierosy nie dawały mi tego szczęścia. Na starych zdjęciach mało się uśmiecham.
Dlaczego zdecydowałam się o tym mówić? Chciałam wesprzeć swoim doświadczeniem kampanię edukacyjną, której celem jest walka z rakiem.
Czy znacie Europejski kodeks walki z rakiem? Jego pierwsza zasada mówi Nie pal; jeśli już palisz, przestań. jeśli nie potrafisz przestać, nie pal przy niepalących. I trzymajmy się tego!
Zadanie Prewencja pierwotna nowotworów finansowane przez ministra zdrowia w ramach Narodowego programu zwalczania chorób nowotworowych.