Wiadomo, aby być szybkim i zwinnym, warto ważyć jak najmniej. Diecie biegacza poświęca się mnóstwo uwagi, w końcu jakoś trzeba połączyć ze sobą to, by posiłki były lekkie, zdrowe, ale jednocześnie dawały kopa energii niezbędnej na trening. Ale nie tylko biegacze marzą o tym, by utrzymać niską wagę, tak naprawdę wszyscy tego chcemy, tylko nie każdy się do tego przyznaje. I nic dziwnego: codziennie oglądamy okładki kolorowych magazynów, przeglądamy zdjęcia w internecie, i chcemy mieć ten brzuch, te pośladki, te ramiona, te uda. I dobrze, nasze ciało to instrument, o który powinniśmy się troszczyć najlepiej jak potrafimy, tylko łatwo się w tym wszystkim zatracić…
Macierzyństwo zmieniło wiele w moim życiu, bardzo wiele. Hmmm… wciąż za lekko powiedziane, tak, właściwie wywróciło moje życie do góry nogami – tak jak zapowiadali znajomi. Na szczęście w większości są to pozytywne zmiany, a o tych negatywnych nawet nie myślę, bo uśmiech dziecka sprawia, że wszystko idzie w niepamięć. Okrutne to trochę dla nas rodziców, ale prawdziwe. No bo niby na co mam być zła? Że nie polecę tak o, spontanicznie na weekend, że na urlopie nie będziemy mogli się wylegiwać cały dzień na plaży i spać do oporu, bo Nelka ma swój rytm? Ale ja nigdy tak nie spędzałam wakacji;) Mam być niezadowolona, że nie wyjdę potańczyć do rana? Niedługo wyjdę, jeszcze parę miesięcy i odważę się na taki krok. A błahe, codzienne marzenia jak zakupy, fryzjer, trening czy kilka godzin snu – da się załatwić. Jeansy kupiłam na spacerze z koleżanką, wleciałam do sklepu, znalazłam miłą panią i powiedziałam: “Nie wiem jaki mam teraz rozmiar, nie mam pojęcia w jakim fasonie teraz mój tyłek będzie dobrze wyglądał, ale podoba mi się ten kolor. Czy może mi Pani pomóc? Szybka akcja” no i cała transakcja zajęła dokładnie 9 minut. Do fryzjera chodzę w weekend między karmieniami, a wczoraj udało mi się ciągiem przespać 5 godzin, bo tata Nelki wziął na siebie usypianie. Choć nie powiem, z przyjemnością wypiłabym prosseco w nielimitowanej ilości na tarasie a potem przetańczyła całą noc… Oj tak! Jednak wróćmy do tych zmian: zauważyłam na przykład jak zmienił się mój stosunek do ciała i o tym chciałam dziś napisać.
Nie ma się co czarować: niemalże każda kobieta, która planuje ciążę czy już w niej jest, w którymś momencie zastanawia się nad tym, jak to wszystko wpłynie na jej ciało. I nie ma w tym nic złego, nic próżnego. Oczywiście, na co dzień raczej myślisz o tym, czy dziecko będzie zdrowe, jak się przygotować na jego przyjście, co jeść, by zapewnić mu jak najlepszy start, jak je wychować, by miało piękne życie. Ale gdzieś tam między urządzaniem pokoiku, odstawianiem tatara i rozglądaniem się za książkami na temat wychowywania dzieci, myślisz o tym, jak zmieni się twoje ciało. To normalne, że dbasz o siebie i chcesz dobrze wyglądać. Ja też zastanawiałam się nad tym, czy ciężko będzie się pozbyć nadprogramowych kilogramów, wyrzeźbić swoje ciało, żeby było jędrne i atrakcyjne a nie wiszące i zmęczone życiem. Na szczęście dzięki temu, że przez całą ciążę byłam aktywna i zdrowo się odżywiałam (no dobra: dość zdrowo, ale pozwalałam sobie na sporo przyjemności;) nie przytyłam zbyt wiele. Ale nie o kilogramy się rozchodzi tylko o proporcje. Nigdy nie byłam drobna, nie miałam six packa, ani nie nosiłam rozmiaru 34 (no może przez moment w liceum, kiedy wpadłam na szalenie inteligentny pomysł, żeby prawie nic nie jeść). Kiedy zaczęłam uprawiać sport, zaakceptowałam siebie taką, jaką jestem, mniej więcej. Mam ciało i o nie dbam najlepiej jak mogę: napędzam je dobrej jakości paliwem, ćwiczę. Ale to nie znaczy, że przynajmniej kilka razy w tygodniu nie patrzę na te piękne panie z okładek i nie myślę: “Cholera, chciałabym mieć ten brzuch”. Na mnie też to działa, pewnie, że tak! Z wielką radością zauważyłam jednak pewną zmianę. Odkąd zostałam mamą, dużo mniej o tym myślę. Powoli zaczęłam wprowadzać zmiany w moim menu, bo w ciąży i tuż po jeszcze sobie pozwalałam, jeszcze spokojniej wróciłam do treningów. Nie myślę o ciele, tylko o tym, że chcę być zdrowa, mieć jak najwięcej mleka dla mojego małego Mlekołaka i siły do zabawy. I paradoksalnie czuję się z tym tak dobrze, jak jeszcze nigdy w życiu, serio!
“Macierzyństwo Ci służy”, “Każdego dnia wyglądasz coraz lepiej” – piszecie. I wiecie co? Tak się czuję! Teraz wierzę w to, że wszystko leży w naszej głowie. Kiedy przestajesz się tym stresować, wrzucisz na luz i po prostu powoli wprowadzasz zdrowe zmiany, jesteś szczęśliwsza. Raptem te nieprzespane noce wcale nie odbierają Ci blasku, a na powiększony brzuch patrzysz i myślisz: “E, dopiero wróciłam do treningów. Jeszcze będziesz taki jak nigdy dotąd”. Powiem tak: jeszcze nigdy z taką przyjemnością nie chodziłam na siłownię, nie robiłam przysiadów czy desek. Jeszcze nigdy z takim spokojem nie robiłam marszobiegów, nie myśląc “o matko, co to za bieganie z zatrzymywaniem się na chodzenie?”Jeszcze nigdy siedzenie nad książkami na temat żywienia, analizowanie różnych kierunków i szukanie w tym wszystkim najlepszego dla mnie i moich domowników, nie sprawiało mi tyle przyjemności. Wreszcie jestem spokojna, bo wiem, że dam o siebie i wszystkich wokół. Kiedy wczoraj po bardzo trudnej nocy stanęłam przed wyborem: iść na siłownię czy iść spać o 20:00, wybrałam bramkę nr 2, nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia, bo niby co bym zdziałała takim byle jakim treningiem? Wymęczyłabym organizm tylko jeszcze bardziej, a tak zafundowałam sobie najlepszą jednostkę ever: sen. Dzięki temu już przebieram nogami, by iść na dzisiejszy marszobieg!
I może zabrzmi to źle, niewłaściwie, nieskromnie, ale chcę wam to powiedzieć, bo to cholernie ważne: jeszcze nigdy nie czułam się tak sexy, tak pięknie, tak kobieco. I mówię to, bo wierzę, że to zależy od nas. Kiedy tak się czujesz, zaczynasz tak wyglądać. Dlatego wrzuć na luz i bądź sexy 🙂