Przez wiele lat nie lubiliśmy się ze sportem. Dlaczego? Pewnie nie tylko ja mam takie wspomnienie z podstawówki…
Przebieramy się w ciemnej, wilgotnej szatni. W powietrzy unosi się zapach gumowych piłek, antyperspirantu, po który sięgają koleżanki ze starszych klas, my jeszcze nie, i potu. Zakładamy na siebie bawełniane T-shirty kupione w jakiejś hurtowni za grosze. Każda klasa ma inny kolor – to znak rozpoznawczy. Nam w tym roku przypada coś, co przypomina soczystą, wiosenną trawę. Niby ładny, ale wyjątkowo źle się prezentuje w połączeniu z poszarzałą, wyhodowaną w polskim klimacie karnacją. Zakładam koszulkę i pada znienawidzone hasło: Dziś gramy w siatkówkę. Kaśki, wybierzcie sobie skład. Kaśki znane są z tego, że świetnie sobie radzą: czy to w kosza, czy w siatkę. Kaśki też reprezentują szkołę w zawodach biegowych, w których Anki i Magdy szybko łapią kolkę i zaczynają człapać.
Mamo, tato, czemu nie daliście mi na imię Kaśka…?
Zaczyna się piekło
Mnie wybiera się na końcu. Wolisz Szczypczyńską czy Kowalską? – naradzają się Kaśki. Po minach widać, że jest im wszystko jedno: i tak źle, i tak niedobrze. Ostatecznie trafiam do zespołu Kaśki tyczkowatej: to ta wyższa i bardzo szczupła. A potem zaczyna się piekło: Anka, co ty robisz! Za mocno! Za lekko! To można było odebrać. Jezu, za jakie grzechy muszę mieć cię w zespole.
Wytrwam – powtarzam sobie w myślach. Wytrwam do końca.
Zwolnienie z WF-u
Gdy przenoszę się do liceum, spotyka mnie wielki fart: w wakacje zrywam sobie torebkę stawową. Paskudztwo długo się leczy, dostaję zwolnienie na cały wrzesień. Czy można usłyszeć lepszą wiadomość, gdy właśnie zmienia się szkołę? Mam czystą kartę, nikt mnie jeszcze nie zna, nikt nie wie, jak kiepsko odbieram piłkę ani jak słabo biegam. Nie skreślą mnie już w pierwszym tygodniu, a przynajmniej nie z tego powodu. Postanawiam wkupić się łaski nowych koleżanek, popalając w tym czasie papierosy „za blokami”, czyli z dala od zasięgu czujnego oka ciała pedagogicznego. Palę wyłącznie marlboro mentolowe. Inne drażnią moje gardło i są cholernie gorzkie.
Lata lecą
I tak to trwa całe lata. Pielęgnuję w sobie tę niechęć do sportu, bo mam poczucie, że gdy tylko założę na siebie legginsy czy top znów stanę się pośmiewiskiem tłumów. Znów ktoś powie: Nie tak! Co robisz! Jak stawiasz nogi? Jak pracujesz rękoma? Jak wygląda twój tyłek w legginsach!
I mówią to, gdy podejmuję kolejną próbę. Dokuczają mi, śmieją się, gdy na imprezie proszę o bezalkoholowe piwo, bo kolejnego dnia jadę na półmaraton.
Jednak gdy kończę dwadzieścia pięć lat, z jakiegoś niejasnego mi powodu przestaję się tym przejmować. Raptem ta potrzeba i chęć zmiany są ważniejsze niż krytyka otoczenia. Postanawiam zmierzyć się z moim koszmarem z dzieciństwa: rzucam fajki (na tym etapie już nie paliłam mentolowych), wskakuję w sportowy strój i zapisuję się do popularnej w stolicy sieci klubów fitness. Mam dwa stroje na krzyż i najtańsze adidasy. Nic do siebie nie pasuje, nie wyglądam jak pani z okładka Shape’a czy innego Women’s Health’a, ale to mi nie przeszkadza. Pilnie chodzę na każde możliwe zajęcia, by zobaczyć, czy wolę pilates, sztangi czy wylewanie z siebie hektolitrów potu na spinningu (nie, tego nie lubię do dziś ;). Nie krępuję się tym, jak wyglądam, ani tym, że nie wiem, co mam robić. Z czasem zaczynam biegać….
Sport to zabawa
Co się stało, że z wuefowej lebiegi przeistoczyłam się w miłośniczkę aktywnego stylu życia? Zmieniło się przede wszystkim moje nastawienie: traktuję sport jak zabawę, jak poznawanie własnego ciała, poznawanie siebie. Patrzę, jak dany rodzaj treningu na mnie działa: przynosi ulgę i zadowolenie z dobrze wykonanej pracy czy wprost przeciwnie – rozdrażnienie? To się zmienia, bo ja się zmieniam. Raz mam ochotę na porządny wycisk, a innym razem wolę spokojne, ale potwornie bolesne ruchy na macie.
Każdy popełnia błędy
Próbuję nowych rzeczy, nie boję się, bo przecież każdy z nas ma prawo nie odebrać piłki, zrobić coś za mocno, za lekko, nie zginać kolan albo zginać je zbyt mocno. Uczymy się całe życie. I odkąd pozwoliłam sobie na bycie nieidealną, na popełnianie błędów, mam tyle przyjemności z uprawiania sportu, z odkrywania nowych dyscyplin, jak choćby biegówki, o których myślę teraz nieustannie ;)! Sport to fantastyczna sprawa! Na wielu płaszczyznach, bo absolutnie nie jedynie o ciało tu chodzi, ale przede wszystkim o to, co w środku.
Warto się przełamać
Jeśli jest coś, co chcecie zrobić, ale wciąż boicie się spróbować, bo wbijacie sobie do głowy, że to nie dla Was, że za późno, że nie umiecie, że będą się śmiać, to ja Wam mówię: spróbujcie. A niech się śmieją, a niech gadają. Najczęściej podcinają skrzydła ci, którzy z jakiegoś powodu nie mają odwagi rozwinąć swoich. Mam jednak nadzieję, że w końcu to zrobią.
Bez względu na to, czy jest to bieganie, joga, medytacja, malowanie, nauka języka, śpiewu czy gry na fortepianie – zróbcie to, jeśli tylko macie ochotę.
Szkoda czasu na czekanie albo na żal, że się nie spróbowało.
Mówię to ja, ta Szczypczyńska, którą się wybierało na końcu składu. Nie, nie zmieniłam imienia na Kaśka lecz wszystkie Kaśki serdecznie pozdrawiam.