Sport to zdrowie. Kiedy już Ci się uda znaleźć taką dyscyplinę, której uprawianie sprawia Ci ogromną przyjemność, nie trudno jest się zatracić. I dobrze, bo dzięki temu nie potrzebujesz codziennej motywacji, a do tego z Twojej twarzy nie schodzi Ci uśmiech. Tylko wszystko z umiarem, jest jeszcze wiele rzeczy w życiu, które też warto robić!
Jest konkretny cel. I słusznie, bo od tego trzeba zacząć. Czasem mniejszy, czasem bardzo ambitny. Bez względu na to, której dziedziny życia dotyczy, ważne, że jest. Być może chcesz schudnąć, może chcesz mieć kształtne pośladki, a może chcesz zrobić życiówkę w maratonie lub zmierzyć się z Biegiem Rzeźnika – to nieważne. Istotne, by mieć ten cel. Może być bardzo ambitny i trudny do zrealizowania ale ma być realny i osiągalny. Od tego trzeba zacząć.
Kiedy już masz nakreślony cel, wdrażasz w życie plan, który sprawi, że dzięki codziennemu wdrażaniu w życie jego poszczególnych elementów, uda Ci się go zrealizować. Pamiętam, jak przed pierwszym maratonem niemalże podczas każdego biegu myślałam tylko o tym, jak będę się czuć na trasie, jak to będzie dobiec na metę. Kiedy widzisz to, każdy trening nabiera dodatkowego znaczenia. Czujesz, że pracujesz na jedną, większą całość i każdy wysiłek jest ważny, ze wszystkiego na koniec zostaniesz rozliczony.
– Nie udało się zrobić założonego czasu, ale wiem dlaczego. Ominęłam 4 dłuższe wybiegania – powiedziała mi jakiś czas temu znajoma, z którą wymieniałyśmy się doświadczeniami na temat królewskiego dystansu. – A to było za gorąco, a to grillowanie za miastem, a potem urlop i poczułam to między 30. a 35. kilometrem – dodała. Dlatego ważne jest to, by mieć plan i starać się jego trzymać. Ale nie dajmy się zwariować. Przecież nie jesteśmy zawodowcami, którzy z tego żyją (przynajmniej ja nie i myślę, że większość moich czytelników). We wszystkim trzeba znaleźć równowagę.
Zazwyczaj namawiam Was do tego, żeby ruszyć tyłek z kanapy i biec przed siebie. Dzisiaj Was zaskoczę i powiem:
– Idź do księgarni i kup fajną książkę (ja kupiłam wczoraj dwie – nie wiem kiedy je przeczytam;),
– Skorzystaj z promocji i leć na weekend do Pragi (Przyznaję, na razie wszystkie wyjazdy, które zaplanowałam na ten rok, są związane z bieganiem, ale obiecałam sobie, że przynajmniej dwa przedłużone weekendy zaplanuję na wyjazd zupełnie innego gatunku. Owszem, wezmę ze sobą buty biegowe, bo to dla mnie najlepsza forma zwiedzania, ale nie będę trenować, tylko pobiegnę tam, gdzie mnie nogi poniosą)
– Umów się z przyjaciółką na całonocne ploty i nadróbcie zaległości (W przyszły piątek zamierzam to zrobić z moim wiernym teamem jeszcze z liceum. Co prawda nie będzie to babski wieczór, ale będzie gotowanie, oglądanie starych fot, odrobina! dobrego winka i długie Polaków rozmowy do białego rana)
– Ciesz się drobnymi rzeczami: idź na spacer, kup sobie fajną płytę, usiądź na parapecie z dobrą kawę i posłuchaj jej patrząc za okno, skocz na ulubione danie, do knajpy, której nastrój uwielbiasz w doborowym towarzystwie albo samotnie. Jedzenie samemu naprawdę jest fajne. Można patrzeć, słuchać, uczyć się od innych. Idź do kina, do teatru, na koncert ulubionego zespołu (już kupiłam bilety, chodzę rzadko, ale na wszystkie trzy opcje).
Po prostu żyj! Treningi są bardzo ważne, ale w życiu poza pracą, obowiązkami w domu i sportem, jest jeszcze wiele rzeczy. Przypominam Wam o tym dlatego, że sama czasem bardzo się zatracam. Nie mam czasu dla siebie, a co dopiero dla bliskich. Dlatego proszę bardzo: jest piątek, weekendu początek, a ja apeluję o zdrowy rozsądek 🙂 Wtedy wszystko będzie nam sprawiać frajdę i będziemy się jarać 🙂
Powodzenia – sobie i Wam życzę!