„Jest za zimno”, „Wilgoć, roztopy, sople lecą z dachów”, „Jest tak ślisko, że strach iść na spacer, a co dopiero biegać?” – tylu zniechęcających komentarzy, ile usłyszałam tej zimy, jeśli chodzi o bieganie, nigdy się nie spodziewałam. Czy może być coś bardziej irytującego niż ludzie wokół, którzy zamiast Cię wspierać, zniechęcają Cię do biegania? Nie dajmy się!
Rodzina i przyjaciele powinni nas wspierać. Często robią to, ale ze względu na brak podobnego hopla (np. na punkcie biegania) nie do końca rozumieją, że mamy chęć wstać w zimny, styczniowy poranek jeszcze przed 6 rano i biegać w ciemnościach. Nie dość, że nam też nie jest lekko w takich warunkach, to jeszcze pojawia się pokusa: „Faktycznie, mądrze gada. Co ja będę się wygłupiać. Wracam do łóżka”. Ale zaraz, zaraz! Czy sportowcy rezygnują z treningu, gdy pada, wieje, jest ślisko i nieprzyjemnie? Oto kilka najczęstszych problemów, które mogą obniżyć naszą motywację. Poznaj wroga i walcz! ☺
„Jest mokro, zimno i nieprzyjemnie”
O tym, że pogoda w naszym kraju płata figle, nikomu nie muszę przypominać. Owszem, czasem jest idealnie, ale przynajmniej przez połowę roku bywa: zbyt zimno, zbyt gorąco, pada deszcz, śnieg, jest ślisko, wieje. Gdybyśmy za każdym razem rezygnowali z treningu, nie wiele udałoby nam się osiągnąć. Dlatego rada jest taka: nie zwracać uwagi, a jeśli faktycznie jest nieprzyjemnie, to zmienić plan treningowy na dany dzień.
Rzeczywiście, czasem naprawdę nie ma sensu brodzić w mokrym, brudnym śniegu i wrócić do domu sfrustrowanym. Ja wtedy robię tak: zamiast biegania na zewnątrz idę na siłownię i robię interwały na bieżni lub wybieram się na basen. Możesz też zwyczajnie wymienić dni i iść na trening siłowy, a pobiegać dwa dni później. Dla chcącego nic trudnego, z mojego doświadczenia wynika, że zawsze da się znaleźć dobre rozwiązanie, które sprawi nam frajdę i pozwoli regularnie trenować.
„Za kilka lat będziesz tego żałować”
„Zobaczysz, będziesz mieć takie problemy ze stawami, że jeszcze tego pożałujesz!” – usłyszałam nie raz. Rzeczywiście, na pewno na stare lata miałabym mniejsze problemy ze zdrowiem, gdyby zalegała przed telewizorem, jadła chipsy, piła piwo i imprezowała kilka razy w tygodniu.
A na poważnie: po prostu dbajmy o to, by częściej biegać w parku, w lesie, a nie po asfalcie (mam z tym duży problem, ale staram się jak mogę), upewnijmy się, że mamy idealnie dobrane obuwie do biegania i nie przesadzajmy z treningami. Jeśli wszystko zrobimy zgodnie z planem, z pewnością na stare lata nie będziemy żałować wszystkich treningów. Dzięki temu nawet za 30-40 lat zamiast siedzieć przed telewizorem i śledzić kolejne odcinki „Mody na sukces”, będziemy brać udział w kolejnych zawodach!
„Raz na jakiś czas możesz się napić”
Tak, możesz i ja osobiście korzystam z tej zasady. W okresie zimowym nawet nieco częściej. Piwko, dwa, wieczór przy winie – jak najbardziej. Czasem i większa impreza się trafi, ale niestety później tego żałuję. Alkohol przekłada się na wyniki i czego by nie mówić: jeśli sięgamy po niego zbyt często i pozwalamy sobie na większe ilości, z całą pewnością nie ma zbawiennego wpływu na nasze zdrowie. Będziemy jednak słyszeć: „No przestań! Ze mną się nie napijesz?” więc napijmy się czasem, ale nie dlatego, że ktoś tego chce, tylko dlatego, że mamy ochotę na piwko czy 2-3 lampki wina.
Z czasem przestaną nas demotywować i sami wskoczą w buty biegowe. U mnie zadziałało!