i zestawienie tytułów, które przeczytałam w lutym.
Tak, jak obiecałam, jest kolejny wpis na temat książek, które ostatnio przeczytałam. Luty był krótki, a mnie pochłonęły poprawki nad moją powieścią, mimo wszystko udało się zajrzeć do kilku tytułów. Dwa totalnie wam polecam: Gdzie śpiewają raki i Seksuolożki. Sekrety Gabinetów. Ale po kolei.
Delia Owens, Gdzie śpiewają raki
Powiem jedno słowo: doskonała! Tak, dla mnie ta książka jest doskonała. Jeśli jeszcze jej nie znacie, musicie to nadrobić. Po prostu musicie. To jedna z najlepszych powieści, jakie w ostatnim czasie czytałam. I choć stopniowo się rozkręca, dałam się wciągnąć od pierwszych stron i nie mogłam się oderwać do samego końca.
„Gdzie śpiewają raki” Delii Owens to przede wszystkim doskonała historia – magiczna, wstrząsająca, a jednocześnie piękna.
Na odludnych mokradłach wybrzeży Karoliny Północnej dorasta porzucona dziewczynka. Musi sobie radzić, więc zamiast uciekać od dzikiej natury, bardzo się z nią zaprzyjaźnia. Okazuje się, że mokradła wcale nie są tak odludnione, jak się o nich mówi. Kya szybko odkrywa ich rytm i w zgodzie z nim dojrzewa.
„Gdzie śpiewają raki” to opowieść o samotności, dorastaniu, dojrzewaniu, namiętności, o miłości w rozmaitych jej przejawach, o zaufaniu do ludzi. To także kryminał, bo mokradła od pierwszych stron skrywają tajemnicę. W tej książce jest po prostu wszystko! Doskonałe opisy przyrody, a także ludzkiej natury, która niewiele się różni od zwierzęcej, mnóstwo emocji i sekretny składnik, który sprawia, że od tej książki nie da się oderwać, a kiedy się ją skończy i zacznie czytać kolejną, myśli i tak wciąż wracają do bohaterów i miejsc „Gdzie śpiewają raki”. Powiem to raz jeszcze: doskonała! Jeśli zastanawiacie się, co przeczytać, sięgnijcie po powieść Delii Owens. Koniecznie! I dajcie znać, co o niej myślicie.
Andre Aciman, Find me
Czy wy też należycie do grona fanów „Call me by your name” lub przetłumaczonej na język polski książki „Tamte dni, tamte noce”? Ja pokochałam zarówno książkę jak i film, który widziałam już trzy razy. 😉
Zarówno film jak i książka są niezwykle poetyckie, nastrojowe, nasycone emocjami, pożądaniem, ale… Ale nie o „Tamtych dniach, tamtych nocach” miałam pisać tylko o kontynuacji tej niezwykłej historii, czyli o „Znajdź mnie”.
To zupełnie inna historia. Jeśli oczekujecie kontynuacji losów Elio i Oliviera to mówię uczciwie: rozczarujecie, bo zajmują niewiele miejsca w tej fabule. Jeśli jednak szukacie książki o namiętności, relacjach międzyludzkich, magii chwili, warto dać się porwać Acimanowi, bo potrafi mówić o uczuciach jak mało kto.
Poczujecie cierpki smak wina, zobaczycie, jak potrafi błyszczeć brukowa kostka, gdy pada na nią światło, ale ostrzegam: to lektura dla cierpliwych. Dzieje się niewiele, akcja płynie wolno i lepiej traktować tę książkę jak osobną historię, nie dopatrywać się w niej kontynuacji genialnych „Tamtych dni, tamtych nocy”.
Marta Szarejko, Seksuolożki. Sekrety gabinetów.
Świetna i bardzo potrzebna książka. Może wam się wydawać, że nie jest dla was, że już wszystko wiecie, że szkoda czasu, ale na tak wartościową wiedzę nigdy nie jest szkoda czasu. I zapewniam was, że sporo się z niej dowiecie 🙂
To zbiór pytań, które od dawna chciałyśmy zadać, ale nie było komu. Dziennikarka Marta Szarejko robi to za nas, a specjalistki z całej Polski udzielają odpowiedzi.
Jaki wpływ na nasze życie seksualne ma to, co usłyszymy od własnej matki? Czego wstydzą się nastolatki? Kobieca masturbacja, gwałt w domowym zaciszu, seks w ciąży i po porodzie, przemoc, zdrada, otwarte związki, duże i małe potrzeby, seks po pięćdziesiątce.
Mogłabym długo wypisywać, ale to bez sensu. Po prostu przeczytajcie tę książkę!
James Essinger, Algorytm Ady
A na koniec coś zupełnie innego! Jeśli lubicie czytać o kobietach, które nie bały się realizować swoich marzeń i wychodzić przed szereg, polecam „Algorytm Ady”. Genialna matematyczka Ada Lovelace, córka lorda Byrona, miała prawdziwego pecha: żyła w czasach, kiedy nikt nie chciał uwierzyć, że kobieta może być autorem innowacyjnego algorytmu. Jej odkrycie uważano za szaleńczy wymysł, a gdyby już wtedy ktoś spojrzał na nie przychylniejszym okiem, era komputerów rozpoczęłaby się dużo szybciej…
Ciekawa historia, niestety jak dla mnie za mało w niej tytułowej Ady, której to miała być biografia. Znacznie więcej uwagi autor poświęcił osobie Charles’a Babbage’a, zwanego „ojcem informatyki”, z którym Ada się przyjaźniła i współpracowała. Uważałabym również z terminem biografia, bo „Algorytm Ady” przypomina raczej opowieść o niezwykle utalentowanej matematyczce, gdzie są nie tylko fakty ale i sporo przemyśleń samego autora.
I mimo wszystko polecam tę książkę? Tak! Bo nie wiem jak wy, ale ja o Adzie Lovelace wcześniej nie słyszałam. Cieszy mnie fakt, że coraz więcej się mówi o kobietach, których talent i przede wszystkim ciężka praca przez lata nie były doceniane.
Miłego dnia!
Zdjęcia: Tomasz Czekaj.