“Nie wiem jak Tobie, ale mi się nic nie chce” – przyszła do mnie do biurka w pracy koleżanka, która na co dzień jest tak aktywna, że aż trudno z nią usiedzieć. W sezonie jak szalona startuje w triathlonach i osiąga wyniki, które zawstydzają niejednego faceta. Skoro chwilowo nawet jej się nie chce, to znaczy, że to zupełnie normalna sprawa.
Ja też teraz wrzuciłam na luz. Zrobiłam sobie roztrenowanie, wyjechałam na upragniony urlop, ale spędziłam go aktywnie: biegałam po lesie (krótkie dystanse), ćwiczyłam na sali, chodziłam w terenie z kijkami, by w przyszłym roku sprawniej mi poszło, kiedy wybiorę sobie jakiś górski bieg.Ale wszystko na luzie, bez spięcia, bez planu – robiłam to, na co danego dnia miałam ochotę. I tego planu radzę się trzymać w tych chwilach, kiedy czujemy się tak, że najchętniej nie wychodzilibyśmy z domu.
Oto kilka sposobów, które sprawdzają się w moim przypadku:
fot. Paweł Kostrusiak
1. Bądź dla siebie dobry
To, czy pójdziemy na trening, czy nie, w ogromnym stopniu zależy od nastawienia. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo długo pracowałam nad tym, żeby nie mieć wyrzutów sumienia, kiedy zmieniam plan i robię coś innego, kiedy nie mam siły zrealizować tego, co sobie wcześniej założyłam. A wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wybraliśmy dany sport dlatego, że poza indywidualnymi powodami typu: chcę schudnąć, chcę przebiec maraton, czy chcę mieć lepszą kondycję, by iść w góry, lubimy to, sprawia nam przyjemność, odstresowuje. Pojawia się paradoks: skoro biegamy między innymi dlatego, żeby lepiej się poczuć, to dlaczego mamy się tym bieganiem stresować?
W mojej głowie przemiana nastąpiła dopiero podczas Ultra Maratonu Bieszczadzkiego, gdzie musiałam zmienić sposób myślenia, jeśli chciałam powalczyć jeszcze cztery godziny z bolesną kontuzją. Chwalenie siebie samej: “Ania, ale jesteś super! Nie poddałaś się, lecisz z kontuzją, walczysz do końca, wynagrodzę Cię za to dziewczyno na mecie” bardzo mi pomogło. Wbiegłam z uśmiechem na twarzy, bardzo szczęśliwa i tak naładowana, że poziom zadowolenia utrzymuje się w moim ciele i duszy do teraz. Po co to opowiadam? Po to, żebyście i Wy byli dla siebie dobrzy. Nie masz ochoty na zaplanowane podbiegi? Nie bierz ze sobą sprzętu, zapomnij i planie i pobiegnij przed siebie bez żadnej spinki jeśli chodzi o tempo, tętno, dystans. Po prostu rusz się i pobiegnij tam, gdzie masz na to ochotę. Nie miej wyrzutów sumienia, nie bądź wobec siebie zbyt surowy. Każdy ma prawo do tego, by po sezonie wrzucić na luz. Przecież nie da się ciągle pracować na pełnych obrotach, bo skończy się kontuzją albo totalnym zniechęceniem.
fot. Paweł Kostrusiak
Chcesz czasem zostać w domu i z kubkiem kawy w ręku poczytać książkę? Zrób to! W sezonie może Ci zabraknąć czasu. Idź ze znajomymi do kina, umów się na randkę – to jest ten czas, kiedy można nadrobić zaległości w życiu prywatnym, by wejść w nowy sezon z naładowaną baterią! Ja zamierzam trzymać się tego planu:)
2. Postaw na trening w grupie
Jesienią i zimą, kiedy jest trudniej o motywację, pomyśl o tym, żeby potrenować w grupie innych ludzi. Jest kilka rozwiązań. Po pierwsze możesz się umówić z kimś znajomym i pobiegać we dwoje. “Plotobieg” to całkiem przyjemna sprawa: zamiast iść do knajpy i siedzieć przy piwie, czy grzańcu, umów się na wspólne bieganie. Ruszysz się, a przy okazji nadrobisz zaległości towarzyskie. Jeśli masz ochotę na większy wycisk, umów się z kimś mocniejszym od Ciebie i daj się poprowadzić. W zespole jest dużo łatwiej wykonać zadanie, którego nie lubisz (np. trening tempowy, podbiegi itd.).
Jedno jest pewne: jest wesoło i tak fajnie, że nikt nie chce kończyć i iść do domu! 🙂 Bez względu na to, w jakiej grupie chcecie trenować, róbcie to! Gorąco polecam utworzenie własnej. To świetna motywacja, można poznać dużo ludzi o podobnych zainteresowaniach, miło spędzić czas, jednocześnie trenując.
3. Rób inne rzeczy, które lubisz
Jesień i zima są dobrym czasem z innego powodu: ponieważ w tym czasie zazwyczaj nie szykujemy się do żadnego startu tylko budujemy solidną bazę w postaci wytrzymałości i siły, możemy sobie pozwolić na to, by częściej uprawiać inny sport niż bieganie.
Nie wiem jak Wy, ale ja z ogromną przyjemnością zaczęłam pojawiać się na siłowni, chodzić na zajęcia fitness, planuję wizyty na pływalni i marzę o ściance. Ciężko na to wszystko znaleźć czas, ale jeśli w ogóle, to właśnie teraz! Oprócz tego, że taki urozmaicony scenariusz “zrobi dobrze” Twojej głowie, to jeszcze podziękuję Ci za ten mały skok w bok Twoje ciało. Dzięki innym aktywnościom wzmocnisz się, popracujesz nad stabilizacją, a co idzie za tym: w sezonie będzie łatwiej uniknąć kontuzji.
Zobaczysz! Będzie dobrze! Jesień i zima to fajny czas!