Trzymający w napięciu do ostatniej strony kryminał, czy może powieść obyczajowa o przyjaźni, miłości i innych takich? Na co masz ochotę o tej porze roku? Oto kilka książek, które przeczytałam w ostatnich tygodniach. Może coś z mojej listy wpadnie Ci w oko!
Właśnie uświadomiłam sobie, że od dwóch miesięcy nie pokazałam książek, które akurat czytam. Niewybaczalne! Dziś nadrabiam wszelkie zaległości, bo jesień to idealny czas na wieczory z kocykiem i z przyjemną lekturą.
„The Girl on the Train” Paula Hawkins
Ta książka czekała na swój czas ponad rok. Mam ją już chyba w każdej możliwej wersji: w oryginale czyli in English – wydanie papierowe, e-booka, audiobooka i jakby tego było za mało: francuskie tłumaczenie w wydaniu papierowym. Ostatecznie książkę przeczytałam po angielsku w takiej kompilacji: wieczorem i rano w łóżku e-book, na spacerze z Nelką i podczas biegania audiobook. „The Girl on the train” tak mnie wciągnęło, że nie mogłam się doczekać kolejnego treningu!
Ale to nie była miłość od pierwszego zdania. Pamiętam, że po kilku pierwszych stronach pomyślałam sobie: No nie! Sierpień w pełni, a ja będę czytać depresyjne wywody alkoholiczki? Zrezygnowałam, ale po paru dniach podjęłam kolejną próbę i absolutnie zakochałam się w tej książce. Z kilku powodów:
Po pierwsze: Paula Hawkins genialnie opisuje życie w Londynie. Czytasz zlepek kolejnych zdań i czujesz na sobie tę duchotę, tłok, hałas. Widzisz ludzi, którzy w samotności popijają drinki, piwo, czujesz smród wymiocin na ulicy, bo ktoś właśnie się przeliczył ze swoimi możliwościami. W Londynie mieszkałam dwa lata i choć wiem, że w Polsce dużo się pije, a ja jestem – no może byłam, bo teraz to trochę na wyrost powiedziane – dziewczyną rozrywkową, to do dziś pamiętam te pięknie ubrane, umalowane, ale potwornie pijane kobiety, które ledwo szły o własnych nogach, raptem zatrzymywały się na moment w krzakach, by puścić pawia, wycierały się chusteczką i piły dalej. I taki jest klimat “The Girl on the Train”. Nie będzie słodko, przyjemnie szczęśliwie. Będzie brudno, będą głupie decyzje, będzie wstyd. Ale jak realistycznie opisane!
Po drugie: moim zdaniem postaci są mistrzowsko nakreślone. Dwie główne bohaterki mają problem z uzależnieniem: jedna pije, druga uprawia seks z różnymi facetami choć ma kochającego męża. Obie mają powód: leczą smutek, żal, tłumią ból. Hawkins bardzo fajnie wchodzi w ich głowę, opisuję tok myślenia. Są tak autentyczne, że wywołują u czytelnika prawdziwe emocje: złość, czasem wielką niechęć, a za chwilę współczucie i zrozumienie.
Po trzecie: sposób, w jaki jest prowadzona fabuła. Mamy perspektywę różnych postaci, co nadaje całości pełniejszego wymiaru. Do tego ciągle masz wrażenie, że już czegoś się domyślasz, ale nie jesteś do końca pewien, czy to dobry trop. Niby kryminał, bo chodzi o morderstwo, ale tak naprawdę to swego rodzaju studium psychologiczne. Więcej nie powiem. Bardzo polecam.
„Milaczek”, „Panny roztropne”, „Szczęście pachnące wanilią” – Magdalena Witkiewicz
Jeśli nie chcesz się dołować – choć powtórzę raz jeszcze: warto! – tylko masz ochotę na coś, co w jesienne wieczory podniesie Cię na duchu, to zdecydowanie zamiast Pauli Hawkins polecam książki Magdaleny Witkiewicz. Wymieniam od razu 3, które teraz przeczytałam, bo tworzą cykl, gdzie mamy tych samych bohaterów. Nie trzeba ich połykać po kolei, ja nawet zaczęłam od końca i od razu powiem tak:
Singielkom bardziej przypadnie do gustu „Milaczek” – mamy tam wiele perypetii, które przerabiają wszystkie kobiety, kiedy szukają tego jednego, jedynego, ale trafiają na różne typy. Przypomniałam sobie jak to jest, kiedy człowiek nie wie, co na siebie założyć, zastanawia się co powiedzieć i nad tym: “Czemu nie zadzwonił?”.
„Panny roztropne” też się spodobają singielkom, ale nie tylko. Wszystkie trzy powieści wprawiły mnie w dobry nastrój, ale moim faworytem jest “Szczęście pachnie wanilią”. To lekka rozrywka, bardzo duża dawka życiowego humoru i przede wszystkim szczerość. Lubię Witkiewicz za to, że w zabawny sposób opisuje życie takie, jakie jest. I uwaga! Losy bohaterów wciągają. Ten cykl po trzeba przenieść na ekran. To będzie kultowy serial!
„Ósmy cud świata” – Magdalena Witkiewicz
Jeśli nie znacie jeszcze dobrze tej autorki to zastosuję bardzo duże uproszczenie (mam nadzieję, że mi je wybaczy): Magda pisze dwa rodzaje powieści: zabawne komedie i zupełnie już poważne ale nadal lekkie i przystępne romanse. Jak się można domyślać „Ósmy cud świata” z kolei to już nie komedia, ale właśnie powieść o życiu. Są dylematy związane z rozwojem zawodowym, problem długiego życia w pojedynkę, jest seks koleżeński, daleka podróż i niesamowite zbiegi okoliczności. Czyta się ją jednym tchem. Przyjemna pozycja na szare dni.
A Ty, co mi polecisz na jesień?
fot. Anna Leak