Mówią: „Uważaj, o czym marzysz, bo marzenia się spełniają”. I mają rację. Jest tylko jeden problem: nie wiemy kiedy. A coś, co było naszym marzeniem kilka lat temu, niekoniecznie jest nim dziś. Oczywiście, nic nie dzieje się bez powodu i nie przychodzi do nas samo. Skoro wiemy, czego chcemy zwykle wcielamy w życie – czasem nawet nieświadomie – jakiś plan działania, który czasem bardzo powoli, innym razem naokoło, a niekiedy okrężną drogą, ale jednak doprowadzi nas do celu. Tak jest z pracą, życiem osobistym, a nawet ze startami w zawodach. Czy wiecie ile biegów już miałam na swojej liście życzeń? Mnóstwo! Czy wiecie jak dużo czasu i pracy trzeba było włożyć w to, by udało się choć niektóre z nich zrealizować? Wiecie, bo na pewno też macie taką listę. Właśnie i grunt to mieć taką listę i czasem na nią spoglądać. Nie tylko listę startów. Pamiętać o swoich marzeniach, o rzeczach, które po prostu chcielibyśmy zrobić.
„Wiesz co mi się w Tobie bardzo podoba? Wymyślamy coś jednego dnia, tak sobie na luzie gadamy, a Ty następnego dnia wstajesz i zaczynasz to robić” – powiedział mi kiedyś. Nie byłam taka zawsze. Kiedyś też kończyłam wyłącznie na gadaniu i snuciu planów, których wcale nie miałam zamiaru wprowadzać w życie. Dlaczego? Bo wiedziałam, że w życiu ciężko przewidzieć, co będziemy robić jutro, za miesiąc a co dopiero za kilka lat. Ale czy to oznacza, że nie powinniśmy nic robić? Któregoś dnia najzwyczajniej w świecie wstałam z łóżka i na szczęście dotarło do mnie, że wszystko jest w moich rękach, że owszem, coś może się nie udać, że nieprawdą jest twierdzenie „możesz wszystko”, ale zawsze możesz spróbować. Najwyżej nie wyjdzie. Dlatego teraz nie czekam, nie odkładam, nie mówię, że zrobię to za jakiś czas, właśnie dlatego, że nie wiem, co za ten “jakiś czas” będzie, nie wiem, czy nadal będę tego chciała, ale wiem jedno na pewno: chcę tego teraz. Niestety skupiam się tylko na dużych projektach, głównie na rozwoju zawodowym, a zapominam o tych, które miałby być tylko dla mnie. Takie mini „projekty”, które pozwoliłby mi robić to, co lubię, nagrodzić samą siebie.
Chciałabym mieć więcej czasu dla bliskich, wybrać się na całodniową przejażdżkę moim rowerem, którym jeszcze nawet nie zdążyłam się nacieszyć. Chciałabym mieć czas na czytanie książek – ciągle je gromadzę i obiecuję sobie, że niedługo nadejdą lepsze czasy i wolne od pracy wieczory. Marzy mi się wypad weekendowy ze znajomymi, na który nie zabiorę laptopa: bieganie, spanie pod namiotem, ognisko, piwko w trawie. Chciałabym móc więcej pisać, bo przecież to lubię najbardziej. Zapisuję tylko pomysły na kolejne teksty, notuję coś dla siebie i wiecznie sobie obiecuję, że niedługo wygospodaruję 3 dni na to, by usiąść i pisać. Chciałabym uprawiać inne sporty, które przecież też bardzo lubię: pójść na zajęcia fitness, poćwiczyć w parku, popływać, spróbować czegoś nowego. Chciałabym wychodzić do kina, do teatru, poleżeć w trawie i pogapić się w niebo. Chciałabym dłużej być w jednym miejscu, jeść więcej ryb, rzadziej się denerwować, czasem po treningu wpaść na kawę do koleżanki i pogadać o pierdołach.
Chciałabym, ale nic z tym nie robię. Dlaczego? Bo w mojej głowie powstał fałszywy obraz, że któregoś dnia będę mieć więcej czasu dla siebie. Oczami wyobraźni widzę te długie zimowe wieczory, leżę na kanapie pod kocykiem i popijam herbatkę z malinami wertując „Idiotę” Dostojewskiego. Oj tak, zatęskniłam za klasyką, a szczególnie za rosyjskimi pisarzami: Czechow, Turgieniew, Gogol, Tołstoj czekają na mnie na półce. Ale powiedzmy sobie szczerze: ja od dziesięciu lat nie spędziłam tak wieczoru, no chyba, że byłam obłożnie chora. Kiedy wiem, że jest coś do zrobienia, nie umiem przestać i powiedzieć sobie, że dokończę jutro. Ale idzie mi to coraz lepiej, już wyłączam laptopa wieczorami i staram się nie mieć wyrzutów sumienia, że marnuję czas, gdy maluję paznokcie.
Powiedzmy sobie szczerze – każdy z nas powtarza sobie „Teraz mam młyn, ale za miesiąc, dwa, za pół roku będzie luźniej”. I jest luźniej? Ja tak powtarzam sobie od kilku lat i mam wrażenie, że grafik jest coraz bardziej napięty. Teraz jeszcze jest nas dwoje, więc miód-malina. Co jak na świat kiedyś przyjdzie nasze potomstwo? Będzie najlepiej na świecie, nauczymy się jeszcze lepszej organizacji, ale tak, ja już ja widzę siebie pod tym kocykiem, z tym “Idiotą” i herbatką z malinami. Dlatego trzeba działać od dziś! To tylko od nas zależy, czy znajdziemy czas na to, by pójść pobiegać, skoczyć na siłownię, na rower, przygotować zdrowy obiad, spotkać się z przyjaciółką, poczytać książkę w kawiarni. Czasem będzie trzeba coś poświęcić, z czegoś zrezygnować, wstać godzinę wcześniej, albo chwilkę później się położyć, coś przesunąć, coś przestawić, coś skrócić, a coś innego wydłużyć.
I choć jest czwartek, środek dnia, upał odbiera chęci do działania, to ja nie będę czekać do poniedziałku, na jesień czy zimę, nie zacznę “od jutra”. Mój dzisiejszy krok? Wieczorem w samolocie nie będę pracować, poczytam książkę i każdego dnia będę sobie przypominać o mojej liście rzeczy, które chciałabym zrobić. Wam radzę to samo, bo jak będziemy na nią zerkać, jest dużo większa szansa na to, że na bieżąco będziemy spełniać nasze marzenia. Nawet te małe, te cholernie ważne, bo z nich zbudowana jest nasza codzienność. Nie czekajmy, nie odkładajmy ich, bo kto wie, o czym będziemy marzyć w przyszłym roku…