Jest kilka minut po 4 w nocy, od jakiegoś czasu przewracam się w łóżku i już nie mogę spać, to chyba jetlag. Niby 4 godziny różnicy to nie tak dużo, a jednak: po 20:00 padam na twarz. Za oknem wieje silny wiatr, mam poczucie, że za chwilę zdmuchnie nasz „domek” z powierzchni ziemi. Pierwsze wrażenia? Życie tutaj wygląda zupełnie inaczej niż w większości miejsc, w jakich byłam.
– Ale zimno, co? – mówi Liisi Egede Hegelund, która zabiera nas do hostelu. Patrzę na termometr, jest -7 stopni, czyli nie ma tragedii jak na Grenlandię, w grudniu temperatury spadają do -45 stopni. – W zeszłym roku i w tym jest bardzo zimno jak na październik. Wcześniej przez wiele lat nie mieliśmy takich niskich temperatur jesienią – wyjaśnia. I choć w Nuuk temperatury są wyższe niż w Kargerlussuaq (okolice koła podbiegunowego), gdzie spędziliśmy pierwszą dobę, to chłód jest dużo bardziej odczuwalny ze względu na silne wiatry.
Magiczny Nuuk
Kiedy zobaczyłam Nuuk z samolotu, odetchnęłam. Są ludzie, jest cywilizacja, a do tego piękne widoki. W Kargerlussuaq podczas 3 godzinnego spaceru spotkaliśmy dwie osoby. Masz wrażenie, że poza pracownikami lotniska i jednego sklepu nikogo więcej tam nie ma. Jest za to przyroda, cisza, którą trudno opisać słowami. Sporo ludzi przyjeżdża pod namiot.
Kargerlussuaq, archirum prywatne
– Jestem tutaj już 10 raz. Zawsze pierwszą i ostatnią noc spędzam w hostelu, a na 5-7 dni wychodzę w teren i śpię pod namiotem – mówi nam Claude, który regularnie przylatuje do Kargerlussuaq z Francji. – W ostatnich latach byłem tutaj zimą, ale wtedy temperatury spadają do -32 – 36 stopni, więc przerzuciłem się na wcześniejsze terminy – wyjaśnia. Co robi przez całe dnie? Podgląda zwierzęta, spaceruje, przygotowuje posiłki, rozpuszcza wodę. – W takich warunkach pod namiotem zawsze masz co robić – śmieje się.
Kargerlussuaq, archirum prywatne
Rzeczywiście: jest pięknie, ale kobieta w ciąży, która raczej nie wypuści się na kilka godzin w góry zimą, a już na pewno nie będzie spać przy takich temperaturach, w totalnej dziczy, pod namiotem, musi znaleźć inne rozwiązanie. Dlatego wybraliśmy Nuuk, gdzie miejsc na malowniczy spacer nie brakuje (stolica Grenlandii położona jest na zachodnim wybrzeżu, zaraz obok Cieśniny Davisa.), można potruchtać w nieco mniej wymagającym terenie i spotkać ludzi, z którymi chcemy porozmawiać o kulturze, codziennym życiu, w tak nietypowych warunkach (w Nuuk średnia temperatura latem wynosi 10 stopni, a zimą dzień trwa 4 godziny!), o sporcie i o jedzeniu! Przy tej okazji warto dodać, że ludzie na Grenlandii są bardzo mili i gościnni. Nie muszą cię znać, by zaprosić cię do swojego domu, na rodzinną imprezę. Zawsze znajdą czas, by wytłumaczyć ci drogę, jeśli nie znają języka, poszukają kogoś, kto pomoże.
Nuuk, photo: Mads Pihl/Visit Greenland
Dlatego szybko zostawiamy walizki w urokliwym hotelu i ruszamy do miasta. Trzeba przyznać, że jest to dość trudne zadanie: w środku jest tak przytulnie, tak ciepło i ten widok…, że aż nie chce nam się wychodzić na zewnątrz. Ale szkoda czasu! Ruszamy przed siebie!
Planujemy trasę biegu
Pierwszego dnia mamy spotkanie z Tanny, która zajmuje się promocją Grenlandii więc będzie dla nas źródłem cennych informacji. Zapowiedzieliśmy się już kilka tygodni temu, bo to właśnie od niej chcieliśmy zacząć tę przygodę. Siadamy w przyjemnym biurze, wyglądam za okno – jej! Znowu genialny widok!
– Prawda jest taka, że tutaj prawie każdy ma taki widok – śmieje się Tanny i siada z nami nad mapą, żeby wspólnie zaplanować trasę biegu w ramach Fajnej Życiówki. – Dużo osób tutaj biega? – musiałam zapytać. – Tak, zobaczysz trochę osób biegających w mieście, sporo trenuje w terenie. Zimą bieganie nie jest aż tak popularne ze względu na bardzo niskie temperatury i głęboki śnieg, ale mamy sporo miłośników crossfitu, zumby. Piłka nożna, ręczna i badminton na hali – to jest tutaj bardzo popularne.
Z jedzeniem nie będzie lekko
Jak sobie łatwo wyobrazić na Grenlandii tanio nie jest. I tak jak w zeszłym roku podczas zwiedzania Islandii nie mogłam się nadziwić, że wszystko jest tak drogie, tak tutaj w pełni to rozumiem. Praktycznie wszystko trzeba tutaj importować. Nuuk jako port handlowy i rybacki jest jeszcze w dobrej sytuacji, gorzej z mniejszymi miasteczkami. – Najdroższe są warzywa i owoce, w wielu miejscach dostępne są jedynie mrożonki i konserwy – mówi Tanny. Z tego względu, że przez większość czasu bardzo duża część lądu pokryta jest przez lód, najłatwiej dostępnym pożywieniem jest mięso: renifera, wieloryba, rekina, foki, ryb, ptaków nadmorskich. Weganie muszą mieć tutaj bardzo trudne i drogie życie… Ale na testowanie przysmaków przyjdzie jeszcze czas.
Photo: David Trood/Visit Greenland
Internet na wagę złota
Macie tam internet? – dziwią się znajomi. Oczywiście zrobiliśmy przyzwoity research przed wyjazdem – łatwo nie jest. Najlepszy zasięg mamy dzięki karcie SIM, ale to dość droga impreza. – Niestety tutaj internet jest drogi w każdym wydaniu. Ja za swój domowy płacę 1300DKK czyli 740 PLN!
Także znikam z sieci, numery startowe już gotowe, czas na rekonesans trasy. A popołudniu kolejne spotkanie z ciekawą osobą, szczegóły wkrótce!
Jeśli podobał ci się ten tekst, to możesz coś dla mnie zrobić. Pomóż proszę małej Zosi, wspierając ją symboliczną kwotą. W ramach projektu “Fajna Życiówka” założyliśmy zbiórkę na siepomaga.pl, gdzie wpłaciliśmy środki, by zadedykować jej nasz pierwszy bieg na Grenlandii. Będziemy wdzięczni jeśli się do nas przyłączycie:
SZCZEGÓŁY AKCJI TUTAJ: https://www.siepomaga.pl/r/zyciowkazosi
Partnerem naszej wyprawy na Grenlandię jest marka Compeed®. Fajną Życiówkę patronatem medialnym objął magazyn National Geographic Traveler.