Wyjechaliśmy 10 dni temu. W samochodzie mamy właściwie wszystko, co posiadamy: garść ubrań, która została każdemu z nas po ostrym czyszczeniu szafy, kilka ulubionych sprzętów kuchennych, po dwie pary butów biegowych na głowę i małą walizeczkę z ubrankami, zabawkami i pieluchami Nelki. Pomysł na podróż był prosty: odwiedźmy wszystkie miejsca, w których zawsze chcieliśmy pobiegać, spędzić wakacje albo rozważaliśmy pod kątem zamieszkania. Po drodze odwiedźmy ludzi, z którymi chcielibyśmy spędzić czas, ale zawsze coś nam wypadało. Zaczęliśmy od Wiednia.
W Wiedniu, poza tym, że jest ciekawie dla każdego kto biega, kocha naturę, chce mieć blisko w góry, mieszka moja bardzo dobra koleżanka Karolina z rodziną. Chciałam ją odwiedzić już od dawna. Wreszcie był czas, by zrobić to na spokojnie, tak, by był czas na spacery z całymi rodzinami, treningi, wieczory z lampką wina, babskie wyjście na sushi w Centrum, ale też wypad w góry. I choć bardzo na luzie podeszliśmy do tego czasu, właśnie sobie uświadomiłam jak wiele fajnych rzeczy udało nam się zrobić i jak dużo ciekawych miejsc zobaczyć. To w telegraficznym skrócie:
Biegaliśmy w:
Puchberg – stok narcarski (Rudzik, ja w tym czasie byłam z Nelką na spacerze)
Park miejski Augarten (moja poranna miejscówka, gdy Rudzik z Nelką jeszcze spali)
Lainzer Tiergarten
Wiener Prater – wzięliśmy udział w zawodach VCM Winterlaufserie na dystansie 14km
Hohe Wand Park Narodowy (Rudzik)
wzdłuż Kanału Dunaju (kilka razy)
Pokochaliśmy Wiedeń za to, że:
- Jest piękny pod względem architektonicznym, czysty i bardzo słoneczny
- Już w samym mieście jest wiele fantastycznych miejsc do biegania, a jeśli chcesz pobiegać w terenie, wystarczy podjechać 20 minut samochodem i zafundować sobie całkiem przyzwoity trail np. Lainzer Tiergarten albo dorzucić do tego kolejne 25 minut i biegać w górach przez wielkie G!
- Jest coś, czego obydwoje potrzebujemy: z jednej strony piękne, rozwinięte, tętniące życiem miasto, z drugiej natura
- Bardzo dobre połączenia z Polską. Przyjemna odległość, którą nawet z małym dzieckiem na pokładzie można pokonać w 7 i pół godziny.
- Cudowni ludzie, z którymi uwielbiamy spędzać czas, a wiadomo, to ludzie sprawiają, że w jakimś miejscu czujesz się jak w domu.
- Przystępne ceny mieszkań. Wynajem jest sporo tańszy niż w Rotterdamie, ceny bardzo zbliżone do Warszawy. Oglądaliśmy już nawet jedno mieszkanie, no bo co, jak już jesteśmy, to czemu nie? 😉
- Netflix ma dużo więcej fajnych filmów i seriali, nawet Friends i The Big Bang Theory! Ja swój nabyłam w Holandii, gdzie wybór był całkiem przyzwoity, ale gorszy niż austriacki. Niestety ten polski jest dla mnie dramatyczny! W Warszawie ratunkiem jest HBOgo. I tak, tak wiem, nie pamiętam już kiedy ostatni raz oglądałam nawet jeden odcinek jakiegoś serialu, ale wierzę w to, że kiedyś osiądziemy i będę sobie coś włączać np. do sprzątania chałupy;)
Co stanowiłoby dla nas problem:
- Nie jest to miasto portowe, więc jak Rudzik będzie chciał kiedyś wrócić do dawnego zajęcia, znowu się przeprowadzimy 😉
- Nie znamy Niemieckiego i trzeba będzie się go nauczyć, a jeśli chodzi o moje ucho to jakoś tal wolałabym np. włoskiego albo odświeżyć swój francuski. W Wiedniu rzeczywiście prawie wszędzie można się dogadać po angielsku, tak jak w Holandii, ale chciałabym znać język kraju, w którym mieszkam. Niderlandzkiego nigdy się nie nauczyłam tylko dlatego, że od początku wiedziałam, że to przystanek tylko na rok.
- W Centrum są problemy z parkowaniem. A w jakim dużym mieście nie ma?;)
- Jedzenie jest drogie i nie tak dobre jak np. we Włoszech, w Hiszpanii czy w Portugalii.
Ale ogólnie, jak na razie jesteśmy oczarowani Wiedniem i zdecydowanie jest na naszej liście. Mieliśmy to szczęście, że mamy na miejscu trochę znajomych i mogliśmy zapytać o różne detale na temat tego jak wygląda życie codzienne, służba zdrowia, przedszkola i inne takie. Jedziemy zwiedzać dalej! Za chwilę powiem Wam jak było w Treviso! A Plan Fajnej Życiówki Road Trip wygląda tak:
Wiedeń i okolice
Treviso
Cinque Terre i okolice
Nicea i okolice
Barcelona i okolice
dalej spontan 🙂