Nie, nie uważam się za lepszą od innych. Nie, nie zrobiłam tego z lenistwa, bo „mi się nie chciało pocisnąć”. To był pomysł chwili. Wiedziałam, że Basia, znana Wam jako Candy Girl, startuje czasem w zawodach na mniejszych dystansach, więc kiedyś po prostu zapytałam: „Basiu, chcesz pakiet na Półmaraton Warszawski?”. Zauważyłam, że się waha. Miała takie same wątpliwości jak każdy, kto myśli o starcie po raz pierwszy: nie dam rady, zje mnie stres, a jak to będzie z jedzeniem, piciem. Nie zastanawiałam się wtedy, to jakby samo ze mnie wyszło: „Polecieć z Tobą?”. No i poleciałyśmy.
Jak wiecie lub nie rozcięgno podeszwowe to dość poważna kontuzja, z której niestety długo się wychodzi. Dlatego moja zima była kompletnie nieprzepracowana, zatem o fajnych startach na wiosnę mogę zapomnieć. No ale nie ma co się łamać, trzeba iść do przodu. Wybrałam sobie ambitny cel na jesień i życie nabrało smaku.
Skoro nie lecisz na życiówkę, to nie fajnie by było pobiec z kimś, kto startuje po raz pierwszy? Ja nigdy nie zapomnę Magdzie Ostrowskiej-Dołęgowskiej tego, że pobiegła ze mną mój pierwszy maraton. Do dziś, jak widzę wjazd na Stadion Narodowy to mam ciary i uśmiech na twarzy, bo przypominam sobie jaka na ostatniej prostej leciały sobie dwie blondyneczki, przy barierkach ustawieni ludzi, a Magda raptem z całej pary krzyczy do mnie: „Zostało 300 metrów. Zapie….aj”. Miny kibiców – bezcenne. Zawsze chciałam to komuś oddać, pisałam już nawet o tym, kilka osób mnie nawet o to poprosiło. Niestety na maraton na razie nie mogę sobie pozwolić, bo zamiast pomocą byłabym balastem w takiej formie 😉 ale na połóweczce czemu nie? Dlatego, kiedy dwa tygodnie temu w Hadze pojawiła się możliwość wystartowania w półmaratonie, zrobiłam to. Chciałam mieć 100% pewność, że rzeczywiście mogę przynieść Basi więcej pożytku niż nieszczęścia. Sądząc po ostatecznym rezultacie: wszystko poszło zgodnie z planem.
To teraz garść praktycznych tipów: dlaczego warto być zającem albo poprosić kogoś, by nam „zającował”?
1. Dobrze się ubierzesz
Mimo tego, że dookoła trąbią i przypominają o tym, by nie ubierać się zbyt ciepło, bo możesz sobie zepsuć całą imprezę, to mamy tendencje do tego, by zakładać na siebie za dużo. Rolą twojego prywatnego zająca jest upewnienie się, że strój i buty są w porządku. Jeśli mimo wszystko upierasz się, by mieć na sobie więcej warstw, zawsze w czasie biegu możesz się rozebrać i zamiast obwiązywać się bluzą w pasie, przekazać ją zającowi albo kibicom, którzy ustawili się na trasie. Basia miała zacny team w postaci siostry i chłopaka, którzy przejmowali od nas niepotrzebny balast, a na mecie czekali z tulipanami. Czy można chcieć więcej?
2. Nie spanikujesz
Jak znaleźć swoją stref czasową? Gdzie jest depozyt? Na ile wcześniej mam się pojawić na mecie? Pytań przed pierwszym startem jest wiele i mnożą się z sekundy na sekundę. Na szczęście teraz za każdym razem do pakietów startowych są dodawane dobrze przemyślane przewodniki z mapką, gdzie znajdziesz odpowiedzi na wszystkie nurtujące cię pytania. Jeśli nadal chcesz coś wiedzieć, zapytaj swojego prywatnego zająca, który startował już nie raz i nie dwa.
3. Nie przegniesz na pierwszych kilometrach
Zaczynamy za szybko – to jeden z najczęstszych błędów. I choć ja sama wiedziałam, że tak się może zdarzyć, to też trochę nas poniosło na pierwszych kilometrach. Kiedy ludzie mało się znają, wcześniej razem nie biegali, to trudno wyczuć czy to tempo faktycznie jest dla nich w porządku. Podczas mojego pierwszego maratonu, Magda ciągnęła mnie za koszulkę i mówiła: „zwolnij, jeszcze nie teraz”, my też z Basią ustalałyśmy na bieżąco strategię, kiedy zwalniamy i odpoczywamy, a kiedy przyspieszamy, ale wiem, że zbrakło w tym wszystkim wspólnego wybiegania. Rada: warto kilka razy pobiegać razem, żeby zając wiedział, jakie tempo rzeczywiście jest dla ciebie komfortowe, a jakie jest komfortowe tylko dlatego, że niesie cię tłum i emocje 😉
4. Na trasie skupisz się na biegu
Jeśli jest przy tobie ktoś, kto ma na koncie kilka startów, podpowie, żebyś się napił wody, izotonika, gdy jest tłum, podbiegnie po kubeczek i ci go poda, żebyś nie musiał się tym rozpraszać podczas biegu. To sprawa bardzo indywidualna, niektórzy chcą przejść na moment do marszu, na spokojnie napić się, zebrać siły i ruszyć dalej, ale jeśli wolisz biec, to będzie idealne rozwiązanie, bo na punktach żywieniowych zwykle są „korki”.
5. Nie pokona cię ściana
To nie znaczy, że kryzys się nie pojawi. Fakt, czy biegnie z tobą zając czy nie, nie ma tutaj aż takiego znaczenia. Wszystko zależy od twojego wytrenowania, tempa, od tego, czy naładowałeś się węglowodanami, od dyspozycji dnia. Ale jedno jest pewne: z prywatnym zającem u boku łatwiej będzie go przetrwać. Wesprze cię słowem, uspokoi, poda wodę, żel, proszek przeciwbólowy – jeśli to będzie konieczne. Po prostu będzie, a jednak z kimś u boku jest dużo łatwiej.
6. Będziesz mieć foty z biegu – najważniejsze!
I to jakie…