Znasz to uczucie, kiedy raptem patrzysz w jego oczy i po prostu wiesz? Nie da się tego wyjaśnić, ani opisać żadnymi słowami. „To” przychodzi zazwyczaj zupełnie znienacka i właśnie wtedy, kiedy nie jest Ci potrzebne. Możesz uciekać, chować się, zaprzeczać, ale już za późno. Pojawia się ten dobrze Ci znany lekki stresik, totalne roztargnienie, a potem seria nieprzespanych nocy. Drogie singielki – bardzo Wam tego zazdroszczę!
Kilka tygodni temu napisałam tekst o tym, czego zazdroszczę moim koleżankom, które jeszcze nie mają faceta, dzieci i całego domu na głowie. Dziś po raz kolejny przeszło mi przez myśl, że już nie pamiętam kiedy tak po prostu na kilkanaście minut wyciągnęłam się na kanapie i nie robiłam nic, a moja głowa też nie była niczym zaprzątnięta. Te niedziele, kiedy można było beztrosko włączyć “Seks w wielkim mieście” – najlepiej od razu kilka odcinków, które i tak już kiedyś widziałam, zrobić sobie na szybko jakiś deser i najzwyczajniej w świecie się lenić. Cały tragizm sytuacji polega na tym, że kiedy tak zalegamy na kanapie i wcinamy orzechy, daktyle czy inne cuda, nawet nie zdajemy sobie sprawy w jak fajnym momencie życia jesteśmy. Że nic, tylko się cieszyć i czerpać garściami, zamiast martwić się o jutro. Ale nie będę się powtarzać, cały tekst przeczytacie tutaj: Seks w wielkim mieście, czyli czego zazdroszczę singielkom.
Jednak w zeszłym tygodniu dotarło do mnie, że to nie koniec listy. Że jest jeszcze coś, o czym po prostu trzeba wspomnieć: magia pierwszych miesięcy.
Jakiś tydzień temu siedziałam z koleżanką w samochodzie i rozmawiałyśmy sobie. O wszystkim i o niczym, czyli tak, jak kobiety lubią najbardziej. Obie mamy fajnych facetów. Tfu! Co ja mówię – najfajniejszych!
– Boże, jak ja się cieszę, że mam już dawno za sobą te wszystkie pierwsze i drugie randki. Tego opowiadania po raz setny anegdot z liceum, ze studiów, z pierwszej czy drugiej pracy – westchnęłam. – Czasem od razu było wiadomo, że nic z tego nie będzie, ale próbowałam, starałam się, żeby znowu nie usłyszeć: „Masz za wysoko ustawioną poprzeczkę. W d…e Ci się poprzewracało.”
– Już by mi się nie chciało – przyznała Karolina – Nie ma nic lepszego, niż ktoś, kto Ciebie zna. Wie, co lubisz, czego nie lubisz, rozpozna Twój nastrój. Kto już słyszał te wszystkie historie, wie, co Cię bawi, a co wkurza. Chociaż powiem Ci, że tęsknię czasem za tymi pierwszymi trzema miesiącami z właściwym facetem – dodała.
Bo trudno nie tęsknić za tym szaleństwem… Owszem, nieudanych randek można mieć dość, ale czasu z tym „udanym” – nigdy. Na jakiś czas zapominasz o tym, że trzeba jeść czy spać. Może i idziesz do pracy, ale w głowie odtwarzasz sobie właśnie kawałek, po kawałeczku wczorajszy wieczór. Każde jego słowo, smak jego ust… Jakież one są ciepłe i miękkie! Chciałabyś, by Cię nimi bez przerwy otulał. Każdy centymetr Twojego ciała. Każdy, bez wyjątku. Przypominasz sobie jego słodki zapach. Sprawdzasz, czy oby przypadkiem jeszcze nie da się go wyczuć z Twoich włosów, ubrań, skóry.
Kiedy kupujesz pomidory, zastanawiasz się, czy je lubi. A może coś byś mu ugotowała? Nigdy nie lubiłaś gotować, ale teraz masz ochotę.
Kiedy kupujesz nową sukienkę, przeglądasz się w lustrze tysiąc razy i zastanawiasz, czy jemu się spodoba. Może wolałby krótszą? Może nie lubi czerwonego? Bielizna! Trzeba kupić nową bieliznę! Co z tego, że i tak nie zauważy, bo nie zna jeszcze zawartości Twojej szafy. Co z tego, że nie zdąży się przyjrzeć, bo zedrze ją z Ciebie od razu, jak tylko pojawi się w drzwiach. I potem jeszcze raz i jeszcze jeden.
Wydaje Ci się, że to Twoja słodka tajemnica, że nikt o niej nie wie, ale ten blask w oczach. Tego nie da się ukryć. I dobrze, bo ten blask sprawia, że każda kobieta jest jeszcze piękniejsza…
Niby jesteś niewyspana, roztargniona, ale działasz lepiej niż zwykle. Wstąpiły w Ciebie jakieś magiczne siły, dostałaś zastrzyk energii, po prostu „chce Ci się”. Raptem każda mała rzecz wywołuje entuzjazm. Częściej zerkasz na telefon, bo może coś napisał, może dzwonił. Chętniej moczysz się w wannie słuchając ulubionych płyt, albo zatrzymujesz na ulicy, bo niebo ma teraz magiczny kolor!
Obejrzysz sobie jakiś film, ale musi być o miłości. Nigdy takich nie lubiłaś? To strata czasu? No ale teraz jakoś masz ochotę ten czas sobie pomarnować, przepuszczać go przez palce. I przepuszczaj, marnuj, tańcz, kąp się w wannie z pachnącą pianą i tuzinem świec wokół, czytaj romanse. Kup sobie piękną bieliznę, nie śpij po nocach, zgub klucze i bądź roztargniona. I nawet jeśli nic z tego nie będzie, jeśli złamie Ci serce, albo po głębszej analizie sama z niego rezygnujesz, ciesz się tą chwilą, tymi kilkoma miesiącami na haju, bo to genialny czas i nie będzie trwał wiecznie. I dobrze, bo to byłoby niezdrowe: dla ciała, dla głowy, dla ducha i wszystkiego wokół. W końcu musi nastać spokój, by szaleć w innych dziedzinach życia.
Wczoraj zabrałam Nelę po 2 godzinach ze żłobka. Bawiła się z dziećmi, a kiedy mnie zobaczyła, rzuciła zabawki, przybiegła i wczepiła się we mnie jak miś koala. O matko! Tego uczucia nie da się opisać! „Ale Wy jesteście fajne dziewczyny” – rzucił Rudzik dziś rano przy śniadaniu i pocałował najpierw jedną, później drugą. Poczułam się jeszcze lepiej niż na pierwszej randce. Wszystkie etapy są piękne, przeżywajmy je i ich nie przegapiajmy.
Zdjęcia: Marek Sławiński/slawinskiphoto.com