Co roku, od wiosny do jesieni często słyszę od znajomych pytanie: „A nie boicie się kleszczy?”. Wiadomo, uchodzimy za familię, która bardzo mało czasu spędza w czterech ścianach. Kiedy tylko pojawia się okazja, wyruszamy na trekking w góry albo piknik na łące. W każdym tygodniu przynajmniej kilka godzin spędzamy na treningach wśród drzew, czy krzaków. Czy boję się kleszczy? Jestem zdania, że we wszystkim warto zachować zdrowy rozsądek i nie dać się zwariować. Pewnie na co dzień więcej myślę o słońcu, poparzeniach, porażeniach, czerniakach, ale przed kleszczami też warto się zabezpieczać, bo przenoszą niebezpieczne choroby. Dziś kilka słów na temat tego, co można z tym fantem zrobić.
Zacznijmy od tego, że różnego rodzaju zagrożenia czyhają na nas wszędzie: zarówno na leśnej łące, w Centrum wielkiego miasta, jak i w naszym własnym domu. Dlatego moim zdaniem nie ma co przesadzać i panicznie się bać, a już na pewno nie rezygnować z rodzinnego weekendu na Mazurach czy pikniku pod miastem, z tego powodu, że boimy się kleszczy.
Jasne, kleszcze żyją głównie w krzaczorach, drzewach i trawach, a ich głównymi żywicielami nie jesteśmy my – ludzie, tylko są niewielkie gryzonie. Dlatego najwięcej kleszczy znajdziemy tam, gdzie buszują małe żyjątka, czyli na łąkach, polanach leśnych i w okolicy rzek oraz jezior.
Pierwsza myśl: „No i co mi się stanie, jak mnie kleszcz dopadnie? Wyciągnę albo zgłoszę się do lekarza niech zrobi to za mnie i po sprawie!”. Niestety sprawa nie jest aż tak prosta. Z najnowszych badań wynika, że w Polsce aż 30% kleszczy jest zarażonych. Przenoszą wiele różnych chorób, a najpopularniejsze to borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu (KZM).
Jak się przed nimi zabezpieczyć? My przede wszystkim się przykrywamy i to nie tylko ze względu na kleszcze ale na słońce. Rudzik w ogóle bardzo źle reaguje na ukąszenia owadów, kilka razy zakończyło się ostrym dyżurem, antybiotykiem i tak spuchniętą nogą, że nie mógł przez dwa dni chodzić, więc pilnujemy się na trawie i w krzakach. Skarpety, zakryte buty, czapki a u mnie wielki kapelusz, który nie tylko jest stylowy 😉 ale przede wszystkim zabezpiecza mi i twarz, i głowę, i kark to nasz stały zestaw. Nelka też ma cały zestaw czapek i kapeluszy i już tak się nauczyła, że kiedy chce wyjść na spacer, przynosi nam swoje buty i czapkę 🙂
Po trekkingach czy piknikach robimy sobie zbiorowe oględziny, żeby nie było później nieprzyjemnych niespodzianek.
Zdjęcia: Anna Leak