Jem zdrowo, ale nie chudnę? Nie wiem, co zrobić, by utrzymać szczupłą sylwetkę? Jak trenować regularnie i robić to z prawdziwą przyjemnością? Dziś znajdziesz odpowiedzi na te pytania, które spędzają Ci sen z powiek!
Jedzenie jest przyjemne, ale może też sprawiać mnóstwo problemów. Porozmawiałam dla Was z fantastyczną specjalistką, która na co dzień w swojej pracy rozwiązuje wiele problemów związanych z odżywianiem się i walką o perfekcyjną sylwetkę – Aleksandrą Korotko-Kalisz, psychologiem, psychoterapeutą poznawczo-behawioralnym. Ola prowadzi również terapię on-line na bezproblemowo.com. Prywatnie jest fanką zdrowego odżywiania się i treningów – zwłaszcza siłowych.
Zacznijmy od początku: co jest najczęstszą przyczyną naszych problemów z utrzymaniem wagi?
Przede wszystkim zerojedynkowe postrzeganie diety. Albo robię coś na 100% albo wcale. Z dnia na dzień wprowadzam w swoje życie zbyt wiele zmian: dietę kompletnie różną od mojej dotychczasowej, a także wyczerpujące treningi fizyczne. Wyznaczam sobie szereg zasad: np. nie jem słodyczy, nie jem pszenicy, nabiału, nie piję alkoholu. Nie robię żadnego, nawet najmniejszego odstępstwa od reguły. Często wręcz mam rozpisane posiłki, gramaturę, ilość kalorii. Po kilku dniach od wprowadzenia zmian organizm i umysł zaczynają się buntować. Pojawia się chęć na powrócenia do dawnych nawyków, ponieważ zmiany zaczynają wpływać na zbyt wiele obszarów życia. Poza tym nie mam pomysłu jak utrzymać zmiany podczas np. spotkania towarzyskiego, co często prowadzi do odstępstwa od diety, a za tym idzie bardzo silne poczucie winy razem z myślami samokrytycznymi. W konsekwencji mam obniżony nastrój, zmniejszoną motywację i poczucie, że do niczego się nadaję. Czasami nawet może wystąpić tzw. karanie się jedzeniem, którego główną przyczyną są samokrytyczne myśli np. już i tak zjadłam paczkę chipsów, nic mi nie pomoże, zawsze będę tak wyglądać, nie pozostaje mi nic innego jak jedzenie.
Mamy poczucie porażki?
Tak, a to błędne myślenie. Czym jest porażka? Porażka oznacza, że działanie, zachowanie, jakie obraliśmy, nie przyniosło pożądanego skutku. Czy to ja zawaliłem sprawę? Czy to ja jestem do niczego? Nie! To to konkretne działanie w moim przypadku nie zdało egzaminu, więc może warto poszukać innego? Ale zanim to zrobimy warto zastanowić się co takiego w wybranym przez nas zachowaniu nie doprowadziło nas do osiągnięcia sukcesu. Być może zbyt szybko wprowadziłam zmianę? A może nie dostosowałam tempa zmian do mojego trybu życia? To może być pomocne przy wybraniu kolejnego zachowania, które ma doprowadzić nas do określonego celu.
W takim razie pomóżmy tych błędów uniknąć. Co jeszcze może nam stanąć na drodze do utrzymania szczupłej sylwetki?
Błędne koło, które polega na tym, że w momencie, kiedy podejmujemy decyzję: „Chcę schudnąć”, przyjmujemy niewielką ilość kalorii, np. 1000-1200, do tego dodajemy trening, na którym spalamy ok. 500 kalorii i najzwyczajniej w świecie, jesteśmy głodni, zaczyna nam brakować energii do normalnego funkcjonowania. Ciało się buntuje i po kilku dniach zaczynamy się objadać i porzucać aktywność fizyczną.
Inny, często spotykany powód, to nierealne cele. Dobrze jest mieć cel, ważne, żeby był ambitny, ale musi być możliwy do zrealizowania i najlepiej, by był krótkoterminowy. „Schudnę 20 kilo!” albo ”Przebiegnę maraton” w ustach osoby, która jeszcze nie wyszła na pierwszy biegowy trening, to nie są dobre cele. Lepiej wyznaczyć mniejsze, bardziej realne, które każdego dnia będą nas motywować do działania. Np. trzy razy w tygodniu wyjdę na marszobieg. A potem stopniowo podnosić sobie poprzeczkę, aż dojdziemy do startu na dystansie 10 km, półmaratońskim czy maratońskim. To samo z wagą: niech uciesza nas pierwsze 2 kg i zmotywują do tego, by trzymać się zdrowej diety i ruszać.
A dobrym rozwiązaniem jest mieć cele i te krótko i długoterminowe?
Jak najbardziej! Dobrze jest mieć ich kilka, bo dzięki temu łatwiej będzie nam się zmotywować do codziennej pracy. Na początku swojej drogi warto też zadać sobie pytanie: Co mogę zrobić jutro, co mnie zbliży do dalszego celu? Może sam fakt, że nie wyjdę do pracy bez śniadania. To już jest zmiana. A od tych małych zmian warto zacząć.
Nie wywracać życia do góry nogami z dnia na dzień?
Z doświadczenia wiem, że to działa na krótką metę. Zobacz, jako ludzie nie lubimy takich nagłych zmian na wielu przestrzeniach życia jednocześnie: nowy facet, nowa praca, przeprowadzka do innego kraju i wszystko to miałoby się wydarzyć jednego dnia. Lepiej podzielić to sobie na etapy. Najpierw nowy facet, potem nowa praca. Oczywiście są ludzie, którzy lubią taki totalny wstrząs, ale większość z nas woli metodę małych kroków. I to naprawdę mogą być tak małe rewolucje, jak „Nie wyjdę z domu bez śniadania”, bo to są rzeczy, które bezboleśnie możemy wprowadzić na stałe do naszego życia. A w zdrowej diecie przecież o to chodzi, a nie o tymczasowość.
To dlatego wszelkie rozwiązania „Schudnę na urlop” albo „Zrzucę kilka kilo przed ślubem” potem kończą się niepowodzeniem?
Zmiana w naszym życiu to jest proces. Sprawy, takie jak sylwetka, to nie są rzeczy, które możemy przekształcić w kilka dni: na event, czy na wakacje. Organizm szaleje. Warto też się zastanowić nad motywacją: jeśli jest zewnętrzna np. ładnie wyglądać na zdjęciach z urlopu czy ze ślubu albo chcę wyglądać lepiej niż koleżanka, której dawno nie widziałam to zmniejsza się nasza szansa na powodzenie. Zazwyczaj łapiemy się wtedy niezdrowych i tymczasowych rozwiązań takich jak dieta 800 kcal.
No właśnie mam wrażenie, że my po prostu nadal źle rozumiemy termin „dieta”. Myślałam o tym sporo, kiedy pisałam rozdział poświęcony odżywianiu w mojej książce i zaczęłam od tego, że dieta, to jest sposób odżywiania się i w związku z tym każdy z nas przez całe życie jest na jakiejś diecie…
Hasło „dieta” oznacza dla nas „dietę redukcyjną”. To daje nam poczucie tymczasowości: osiągnę swój cel, schudnę 5 czy 10 kilo i koniec. I znowu będę jeść „normalnie” to zna czy wrócę do dawnych nawyków żywieniowych. Tylko, że to „normalnie” może być zdrowo i sprzyjać sylwetce. Wydaje mi się, że największy problem mamy właśnie z pomysłem na to, co robić po diecie redukcyjnej. Często też wybieramy sposób odżywiania, który nie do końca nam odpowiada, jemy rzeczy, których nie lubimy, robimy posiłki, które nie są smaczne, a jedzenie powinno być przyjemne. A da się jeść smacznie, zdrowo i dbać o sylwetkę!
A często przyczyna problemów z utrzymaniem wagi tkwi głębiej? W naszej psychice?
Tak – to może być niska samoocena. Poczucie własnej wartości uzależniamy od tego, jak wyglądamy, ale też od tego, czy nam się uda wytrwać w postanowieniu, otrzymać zakładany efekt, a tak, jak już wcześniej mówiłam, kiedy za pierwszym razem nie uda nam się schudnąć, to nie oznacza, że jesteśmy nieudacznikami, tylko metoda nie była dla nas i trzeba poszukać innej.
To może też być zajadanie emocji czy nadawanie jedzeniu znaczenia. Wyobraź sobie taką sytuację: jest małe dziecko, rodzice dużo pracują i nie poświęcają mu wystarczająco czasu. Kontakty ograniczają się do opieki i wykonywania czynności, które utrzymują dziecko przy zdrowiu. Maluch najczęściej spędza czas z mamą, kiedy ta gotuje, a później go karmi, tatę z kolei widuje w weekendy, kiedy to ojciec zabiera go na pizzę czy lody. Dziecko odbiera komunikat: to jest ich rodzaj opieki nade mną. Potem, kiedy dorasta, „opiekuje się” sobą w ten sam sposób. Jest mi źle? Zjem sobie lody. Odniosłem sukces w pracy? Zasłużyłem na hamburgera i butelkę wina.
A co z influencerami? Motywują, czy jednak wprowadzają w kompleksy?
Motywują, jeśli mamy zdrowe podejście, ale jeśli zaczynamy się do nich porównywać, robi się niezdrowo. Przeciętna mama dwójki czy trójki dzieci, nie może porównywać swojej sylwetki do instruktorki fitness, która trenuje całe życie i pracuje na siłowni. Poza tym każda z nas jest inaczej zbudowana, ma inne predyspozycje, nawet lubi inne rzeczy. Po co mam biegać jak sąsiadka, jeśli ja akurat wolę crossfit?
Czyli reasumując: kluczem do tego, by udało nam się na lata zachować zdrową sylwetkę jest metoda małych kroków i nie oglądanie się na innych, tylko działanie w taki sposób, by to nam sprawiało przyjemność?
Zgadza się! Zacząć od maleńkich rzeczy: choć jeden zdrowy posiłek w ciągu dnia, choć 1-2 treningi w tygodniu i to takie, które sprawiają mi przyjemność, a potem stopniowo podnosić sobie poprzeczkę.
Jeśli przez długi czas nasze nawyki żywieniowe są niezdrowe, jesteśmy otyli, objadamy się, chorujemy na bulimię czy anoreksję lub po prostu chcemy zmienić swoje podejście do diety i ćwiczeń w takich sytuacjach warto skontaktować się z psychoterapeutą. Niekiedy kilka sesji może pomóc wydobyć wewnętrzną motywację, zbudować poczucie sprawczości i postawić sobie realne cele.
Jeśli interesuje Was wątek kontroli wagi, zachęcam do zaglądania na serwis: bezproblemowo.com, a tutaj podrzucam kilka bardzo pomocnych tekstów na temat kompulsywnego objadania się, anoreksji oraz bulimii:
https://bezproblemowo.com/zaburzenia-odzywiania-kompulsywne-objadanie-sie/
https://bezproblemowo.com/anoreksja-konsekwencje-skutki-anoreksji/
https://bezproblemowo.com/bulimia-czyli-gdy-jedzenie-zaczyna-przyslaniac-caly-swiat/
Zdjęcia: Marek Sławiński