Placki bananowe weszły do naszego rodzinnego menu jakieś 5 lat temu i od tamtej pory są obecne na stole przynajmniej raz w tygodniu. Powód? Są banalnie proste, zawsze mam pod ręką niezbędne składniki – są tylko trzy: banany, jajka i masło orzechowe, a smakują jak… sami oceńcie!
Placki bananowe można robić na wiele sposobów: z płatkami owsianymi, z różnego rodzaju mąką, ale ja z samego rana lubię wariant paleo, czyli wyłącznie jajka, banany i masło orzechowe.
Składniki:
- banany
- jajka
- masło orzechowe 100% (może być migdałowe lub z dowolnych orzechów, ja lubię eksperymentować i z każdym masłem smakują obłędnie, ważne, by było dobrej jakości)
- tłuszcz do smażenia – ja te placki smażę na oleju kokosowym
Opcjonalnie, ale warto, a to też zwykle mamy pod ręką:
- cynamon
- szczypta pieprzu
Proporcje:
Oczywiście wszystko zależy od tego, ile osób plackami będziemy karmić. Uprzedzam – dzieci je uwielbiają! Nela zawsze prosi o dokładkę i okazuje się, że wariant z dwóch bananów nam nie wystarcza.
Stosujemy zasadę 1:1, czyli np. dla mamy i dziecka można zacząć od 2 jajek i 2 bananów. Odpowiednio 3 banany, to 3 jajka i jak siadamy rodzinnie do śniadania jeszcze z Rudzikiem i ze szwagrem to 4 jajka i 4 banany (zwykle zakładam tyle bananów i jajek ile osób przy stole). Masło orzechowe nie jest składnikiem wpływającym na konsystencję tylko bardziej na smak, dlatego tutaj już zostawiam kwestię waszym upodobaniom. Ja masła dodaję dość dużo np. na 2 banany i dwa jajka 1 stołową łyżkę masła.
A teraz najważniejsze, czyli wykonanie!
Wiele osób skarży się, że placki się rozpadają, że wychodzi jajecznica. Otóż zapewniam Was, że nie wychodzi, jeśli przestrzegamy kilku prostych zasad:
- Zaczynamy od tego, że banany rozgniatamy widelcem (koniecznie!). Nie blendujemy ich z jajkami, nie miksujemy tylko rozgniatamy widelcem. Do rozgniecionej masy dodajemy masło orzechowe i mieszamy. Tutaj jest dobry moment na to, by spróbować, czy nam pasują proporcje z masłem. Dodajemy jajka i przyprawy i mieszamy jeszcze chwilę widelcem.
- Porządnie rozgrzewamy patelnię (najlepiej taką do naleśników). Ja najpierw stawiam na duży ogień, by rzeczywiście patelnia była rozgrzana, a potem, gdy już smażę placki, znacznie go zmniejszam.
- Rozgrzaną patelnię smarujemy olejem kokosowym lub innym tłuszczem, którego używamy, zmniejszamy ogień i wylewamy masę w formie placuszków. Teraz ważne: róbmy małe placuszki, by łatwo nam było je przewracać! Wtedy się nie rozpadną.
- Smażymy placki, krótko mniej więcej 2 minuty i obracamy je na drugą stronę. Wszystko zależy od wielkości placków, patelni, ognia, więc sprawdzamy, czy są zarumienione, bo to może być mniej niż 2 minuty lub więcej. Ja ogólnie nie odchodzę wtedy od patelni tylko kontroluję sytuację, bo dość łatwo można je przypalić, a tego nie chcemy.
Gotowe!
Placki można jeść bez niczego, polane miodem, syropem daktylowym, domową nutellą, posypane owocami, powidłami, jesienią i zimą podgrzewam w garnuszku mrożone maliny i serwuję Neli placki bananowe polane ciepłymi malinami. Uwielbia też te w wersji posmarowanej konfiturami od babci!
A przy okazji przepis na moją ulubioną fit nutellę: Najlepsza fit nutella, jaką w życiu jadłam
Za zdjęcie dziękuję mojej kuchennej inspiracji Ani Leak z bloga zielonysrodek.pl. Jeśli lubicie smaczne, łatwe i szybkie w przygotowaniu dania, koniecznie do niej zajrzyjcie!
Smacznego!