Jak jeść, by mieć energię na dobry jakościowo trening, ale jednocześnie utrzymać szczupłą sylwetkę? O której sięgać po ostatni posiłek? O tym rozmawiałam z trenerami z wieloletnim doświadczeniem w Londynie. Na co dzień pracują z modelkami, aktorami, bankierami, sekretarkami – żaden typ nie jest im obcy 🙂
Na początek odrobina prywat dla wyjaśnienia o co chodzi. Bo niby czemu jacyś trenerzy z Londynu. To nie mamy już dobrych swoich? Nie chodzi tutaj o to, że jestem taka fajna i cytowanie polskich trenerów mnie nie zadowala, albo że należę do ludzi, którzy uważają to, co zagraniczne, za dużo lepsze;) Broń Boże! Wróciłam do Polski, bo bardzo tęskniłam.
Miałam jednak taki epizod w życiu: wyjechałam na 2 lata do Londynu. Po roku ciężkiej pracy, postanowiłam zrobić coś dla siebie i poszłam do szkoły (Premier London Academy), by rozwijać swoje zainteresowania na temat treningu i diety. Gdy zrobiłam dyplom, zaczęłam pracować na siłowni, gdzie uczyłam się od zaprawionych w bojach kolegów. Obserwowałam ludzi i starałam się wyciągnąć wnioski z tego, jakie błędy popełniamy najczęściej i dzisiaj będzie o tym. Nie jestem dietetykiem, jestem tylko miłośniczką zdrowego trybu życia i biegania, ale tym, czego się dowiedziałam, chętnie się podzielę. Gotowi?

Jemy za mało lub zbyt rzadko
Często, kiedy trenujemy i zależy nam na tym, by pozbyć się kilku kilogramów lub zredukować tkankę tłuszczową, zaczynamy jeść mniej. Co to oznacza? Organizm zaczyna “robić zapasy”.
– Kiedy jest się aktywnym fizycznie, trzeba jeść regularnie. Nasz organizm potrzebuje budulca, żeby się zregenerować po treningu. Z kolei tuż przed potrzebujemy energii na porządną pracę – mówi Jean-Pierre de Villiers, trener osobisty.


Zdarza się też tak, że jemy tylko dwa razy dziennie za to serwujemy sobie zbyt duże porcje, bo najzwyczajniej w świecie jesteśmy już bardzo głodni, gdy siadamy do stołu. Sama pamiętam, jak dostawałam do ręki dzienniczki żywieniowe, w których przez pół dnia nie było nic poza kawą czy sokiem, a później kolacja składająca się z trzech dań. Nawet jeśli szykujesz sobie obiad do pracy, możesz śmiało podzielić go na dwie porcje i zjeść tyle, by się nasycić, ale nie przejadać.
Boimy się jeść wieczorem
“Po 18.00 nic nie jem” – słyszę to od lat jak mantrę. Skąd się wzięło u nas myślenie, że należy jeść jedynie do godziny 18.00? Nie mam pojęcia, wiem jedno: pora ostatniego posiłku jest uzależniona od tego, o której się kładziemy spać.
– Ostatni posiłek powinniśmy zjeść na jakieś 2-3 godziny przed pójściem spać. Wiadomo, powinien być lekkostrawnym, żebyśmy dobrze spali i dali czas organizmowi na regenerację, ale to nieprawda, że nie powinniśmy jeść po godzinie 18.00 czy 19.00. Jeśli ktoś kładzie się do łóżka o północy, może spokojnie zjeść kolację o 20.00 czy 21.00 – mówi Jagoda Podkowska, dietetyk z Centrum Rehabilitacji Sportowej.
Unikamy tłuszczu
Gdy zależy nam na utracie wagi, często staramy się wdrożyć w życie jadłospis z małą zawartością tłuszczu. Ale przecież tłuszcz tłuszczowi nie równy. Nienasycone kwasy tłuszczowe nie tylko dostarczą nam energii, ale także poprawią samopoczucie, a nawet dobrze wpłyną na kondycję skóry i włosów.


– Nie należy się bać takich produktów jak orzechy, nasiona,jaja, oliwa, olej kokosowy, lniany, rzepakowy. Po prostu nie należy przesadzać z ilością, ale ta zasada tyczy się wszystkiego – mówi Greg Smith, trener osobisty. – Orzechy czy nasiona to idealne dodatki do sałat czy owsianki. Z kolei organiczne masło orzechowe lub migdałowe świetnie smakuje z omletem lub jako baza do sosów – podpowiada. Doskonałym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych są także wybrane ryby, np. łosoś, dorsz.
Jemy za dużo nabiału
Uważamy, że jogurty to bardzo dobre źródło białka i wapnia. Traktujemy je jako lekką przekąskę.
– Ciężko jest znaleźć dobry jogurt, który nie ma dodatku cukru lub innych substancji słodzących. Z kolei spora część tych gęstych jogurtów typu greckiego zagęszczana jest śmietanką. Trzeba dokładnie czytać etykiety – mówi Jean-Pierre de Villiers. – Jeśli zależy nam na ładnej rzeźbie, to owszem, możemy jeść nabiał, ale ograniczyć jego ilość.
Ostrożnie z alkoholem
Każdy czasem lubi się napić. No może przesadziłam: prawie każdy 🙂 Jakkolwiek źle by to nie brzmiało, ja również. Bardzo lubię wino, ale nie ma też jak piwo po dłuższym wybieganiu czy ciężkich zawodach. W końcu coś człowiek z życia musi mieć, a ja należę do tych osób, które z ciasta czy czekolady zrezygnują, ale z butelki wolałyby nie. Nie piję dużo (ale piłam za młodu – aż włos się jeży na głowie, jak sobie przypomnę, co sobie sama fundowałam w czasach studenckich) ale nie zrezygnowałam zupełnie z alkoholu.


– Najważniejsze jest to, by pić z umiarem. Nie fundować sobie zbyt dużej ilości na jeden raz – mówią zgodnie trenerzy i dietetycy.
Alkohol wypłukuje z organizmu cenne minerały, których poziom i tak trudno utrzymać w normie przy regularnym i intensywnym wysiłku. Sprawia też, że organizm zaczyna “zajmować się” walką z toksynami zamiast regeneracją.
– W sytuacji gdy w weekend zaszalejemy i wypijemy 5 piw lub 6 drinków, to praca, jaką wykonaliśmy w ciągu tygodnia, w sporej części pójdzie na marne – mówi Greg Smith. – Nie dość, że piwo, czy kolorowe drinki wypite w takiej ilości dostarczą organizmowi gigantyczną porcję cukru, to jeszcze osłabią kondycję, nie dadzą organizmowi szans na regenerację – dodaje.
Kolorowe drinki są najbardziej niebezpieczne, bo niektóre zawierają nawet 500 kcal., a zazwyczaj na jednym się nie kończy. Piwo też nie należy do napojów dietetycznych, jeśli jednak naprawdę je lubisz, nie ma sensu przerzucać się na inny alkohol.
– Jeśli regularnie trenujemy i raz na jakiś czas wypijemy sobie piwo czy dwa (np. 2 razy w tygodniu), to nic takie się nie wydarzy. Polecam wtedy ciemne i niepasteryzowane – pociesza dietetyk Jagoda Podkowska.
Pocieszeni? 😉