Mogę żyć bez słodyczy, mogę nie jeść chleba, potrafię wino schować do szafki i go nie wyciągać przez jakiś czas, ale najgorzej wychodzi mi życie bez kawy. I nie o kofeinę się rozchodzi. Nie należę do osób, które nie podniosą się z łóżka bez filiżanki czarnego naparu. Często nie pamiętam nawet o tym, żeby ją wypić. Ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie życia bez kawy – ten zapach, ten aromat, który wypełnia mieszkanie o poranku… nie umiem z niej zrezygnować.
Naturalny doping
Wokół kawy toczy się wiele dyskusji: czy możne się pojawić w diecie osób aktywnych, czy lepiej z niej zrezygnować, kiedy chcemy prowadzić zdrowy tryb życia? Rozmawiałam na ten temat z wieloma trenerami i dietetykami, większość jest zgodna: jeśli nie masz żadnych problemów z ciśnieniem, zdrowo się odżywiasz i uprawiasz sport, jedna czy dwie kawy w ciągu dnia nie zaszkodzą. Co więcej, zostało przeprowadzonych sporo badań, które potwierdzają, że picie kawy może być wręcz pomocne w życiu biegaczy, pływaków, kolarzy, czy nawet osób uprawiających sporty siłowe. Znam wielu sportowców, którzy piją „kawkę” godzinę przed treningiem, żeby uczucie zmęczenia pojawiło się później. Podczas zawodów w górach czy maratonów na asfalcie większość biegaczy na ostatnich kilometrach sięga po kofeinę, by dać nogom dobiec do mety. Nie ma w tej metodzie nic złego, jeśli będzie się pamiętać o dwóch sprawach: nie wolno przesadzić z ilością kofeiny oraz trzeba zadbać o to, by uzupełnić wszystkie witaminy oraz minerały (są one wypłukiwane z organizmu wraz z potem, a jeśli jeszcze dodamy do tego kawę, to mogą pojawić się skurcze na trasie).
Dlaczego zielona?
Osoby aktywne po zieloną kawę sięgają między innymi dlatego, że podkręca metabolizm – przyspiesza przemianę materii, wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej, reguluje poziom cholesterolu, a wszystko za sprawą związków fenolowych, w tym kwasu chlorogenowego (CGA). Można go znaleźć także w ziemniakach, bakłażanach, pomidorach, ale w herbacie i kawie pojawia się w znacznie wyższym stężeniu. Niestety w procesie palenia w wysokiej temperaturze ilość związków fenolowych zmniejsza się ponad dwukrotnie: w kawie zielonej, czyli niepalonych ziarnach kawy stanowią one aż 6,5 – 10% suchej masy ziaren, z kolei kawa palona to już tylko 2,7 – 3,1% suchej masy ziaren. A to właśnie ów kwas chlorogenowy jest „magicznym” związkiem, który pomaga zmniejszyć masę ciała i zmienić jej skład (redukcja tkanki tłuszczowej), zapobiega też degeneracji kolagenu np. w chrząstkach, co jest bardzo ważne w życiu biegacza wytrzymałościowego. Warto dodać, że to także świetny antyoksydant (przeciwutleniacz), zwalczający zbyt duże ilości wolnych rodników w organizmie. Kwas chlorogenowy ma jeszcze jedną zaletę istotną dla osób regularnie uprawiających sport: zmniejsza stres oksydacyjny powstały w wyniku bardzo dużego wysiłku fizycznego. Co to oznacza w praktyce? Znacznie przyspieszoną regenerację organizmu po zawodach. Oprócz kwasu chlorogenowego ziarna kawy zawierają w swoim składzie także kofeinę. Ze względu na różnicę w ekstraktywności ziaren zielonych i palonych, napar z zielonych ziaren kawy zawiera nieco mniej kofeiny niż kawa palona, zatem jest dobrą alternatywą dla osób, które nie mogą nadużywać kofeiny, a dodatkowo pragną podkręcić swój metabolizm.
Dlaczego w takim razie wciąż częściej pijemy tradycyjną kawę paloną? Przede wszystkim ze względu na smak. Kawa zielona jest cierpka i kilka pierwszych podejść do tego naparu może być trudne. Ale są na to sposoby, choćby takie, jak przełamywanie tego aromatu miodem. Na mnie najskuteczniej działa metoda małych kroków: czasem sięgnąć po ulubioną kawę, którą piję od lat, a co którąś filiżankę wymienić na kawę zieloną. Działa 😉
Pingback: Kilka słów o kawie… : Panna Anna Biega()