Kiedy zaszłam w ciążę, napisała do mnie koleżanka, z którą widywałam się regularnie na treningach biegowych. Zawsze podziwiałam Dorotę za to, że radzi sobie w domu z ogromną ekipą: czterech rozkosznych synów plus mąż. “Aniu, od razu Cię uprzedzę. Przed Tobą trudny czas, bo teraz i w czasie trwania ciąży i potem przez cały okres macierzyństwa, wszyscy będą się do Ciebie zgłaszać ze złotymi radami. Ja, jako matka czwórki dzieci, dam Ci tylko jedną: nie słuchaj nikogo, tylko siebie. Każda mama wie najlepiej, co jest dobre dla niej i dla jej dziecka”. I w te słowa wierzę do dziś.Wiem, że nie masz na myśli nic złego. Wiem, że nie chcesz mnie pouczać, denerwować, krytykować. Chcesz dobrze. Twoja mama też chciała dobrze, kiedy przychodziła do ciebie z twoim kilkutygodniowym dzieckiem na rękach i mówiła: “Nakarm go, on jest głodny” chociaż ty wiedziałaś, że głodny nie jest. Twoja teściowa też chciała dobrze, kiedy stawała nad przewijakiem i mówiła: “Oj, coś zjadłaś, co mu zaszkodziło. Nie podoba mi się ta kupa”. No chciały dobrze, rozumiem to. Ale czy rzeczywiście na dobre to wychodziło? Nie pamiętasz już, jak krew cię zalewała, kiedy słyszałaś kolejną teorię na temat tego, czego to masz nie jeść, nie pić, jak trzymać swoje dziecko, jak kąpać i jak układać do snu? Mam wokół siebie dużo świeżo upieczonych mam. Wychodzimy raz w tygodniu i żartujemy sobie z tych wszystkich rad, żeby odreagować, odetchnąć, złapać dystans. Bo kto może wiedzieć lepiej , czy kupa jest w porządku czy nie, od matki, która non stop je ogląda? Ktoś, kto widzi pierwszą pieluszkę twojego dziecka? A kto wie lepiej, czy twoja córka jest głodna, ty, która karmisz ją od miesięcy, czy ktoś, kto widzi ją raz na kilka tygodni? Przypomnij sobie jak bardzo lubiłaś te wszystkie uwagi od koleżanek, mam, cioć, teściowych, babć, nim zaczniesz radzić kolejnej mamie wtedy, kiedy cię o to nie prosi.
“Aniu, nie mam pojęcia jak Ty wytrzymujesz z tymi komentarzami. Ja bym zwariowała!” – usłyszałam już dziesiątki razy. Cóż, mam na to kilka sposobów. Przede wszystkim lata praktyki nauczyły mnie tego, by nie odbierać ich osobiście. Bloga prowadzę już prawie od czterech lat, a od ponad 12 lat pracuję w mediach, więc zdążyłam się uodpornić. Jednak kwestie związane z macierzyństwem są tak delikatne, że i mnie czasem można wytrącić z równowagi, ale wiesz dlaczego? Wejdź w moją skórę: wkurzało cię to, że radzi ci mama, siostra czy koleżanka. To jeszcze pół biedy, bo one znają ciebie osobiście, wiedzą tyle o ile jaka jesteś, no i widzą twoje dziecko. A teraz wyobraź sobie, że mi udzielają porad ludzie, którzy:
- nie znają mnie,
- nie widzieli mojego dziecka nigdy na oczy
- widzą tylko wyimek z mojego życia, który pokazuję na pojedynczych zdjęciach
Ci ludzie nie wiedzą, co robię w ciągu dnia. Nie mają pojęcia, jak spędzamy czas z Nelką, jak często ją karmię, ile czasu bawi się na macie, a ile czasu łazimy po parku. Nie wiedzą, czy praktykuję rodzicielstwo bliskości i śpimy razem w łóżku, czy może jestem fanką Tracy Hogg i wiem, kiedy jest czas na drzemkę, a kiedy na zabawę. Nie wiedzą, bo to nie jest blog parentingowy tylko lifestyle’owy, skupiony wokół aktywności i zdrowego jedzenia. Owszem pokazuję wyimki z naszego życia prywatnego, bo Nelka to teraz 80% tego, czym się zajmuję w ciągu dnia. Chcę pokazać, że z małym dzieckiem, nawet tym absorbującym, też można dobrze się prowadzić i sprzedaję patenty, jak to zrobić. Czy ja radzę i mówię: “Ćwicz, kiedy mąż wróci z pracy” albo “Biegaj, taką i taką metodą, żeby szybko wrócić do formy!”? Nie! Pokazuję ci, co u mnie zadziałało i jeśli masz chęć, wypróbuj, może tobie też to się spodoba, ale nie mówię: “Nie jedz A, jedz B”, bo nie znam cię, nie wiem, jaki masz styl życia, co lubisz i kim jesteś. Dlatego uszanuj to i nie mów mi proszę jak mam być lepszą mamą. I mówię to nie tylko w swoim imieniu, ale wszystkich mam, które mają już dość tych złotych rad. Daj nam doświadczać, uczyć się, eksperymentować i radź wtedy, kiedy przychodzimy do ciebie i o to prosimy. Bo ja czasem dzwonię i błagalnym głosem proszę: “Pomóż! Już nie wiem co robić”. Ale radzę się kogoś, kto mnie dobrze zna, opisuję ze szczegółami problem a i tak w słuchawce po drugiej stronie słyszę: “Nie poradzę Ci, sama musisz popróbować. Nie bój się. U mnie zadziałało to”. I dziękuję losowi za to, że mam tak mądre i cudowne koleżanki. Love you!
Zdjęcia: Iwona Montel http://www.aim-frame.me