Pierwsze 10 dni we troje za nami. Jak się czujemy w nowej odsłonie? Jak sobie radzimy z zarwanymi nockami? Czy tata trenuje jak dawniej? Czy na porodówce może przydać się laptop oraz buty biegowe? Kilka słów ode mnie ale też, a nawet przede wszystkim od taty Albatrosa.
Dziś mieliśmy taką chwilę dla siebie. Przytulił mnie i zapytał: „Jak się czujesz w roli mamy?”. „Na razie jestem pozytywnie zaskoczona” – odpowiedziałam. Bo jestem. Ja po prostu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że człowiek może odkryć w sobie takie pokłady miłości, cierpliwości, tyle siły. Dzięki temu wstaję w nocy automatycznie, nie zastanawiam się, nie ma na to czasu. Cieszę się, że do tej pory wiodłam życie na bardzo wysokich obrotach. Zawsze dużo pracowałam, uwielbiałam wyzwania, robiłam kilka rzeczy na raz, mało spałam. Dzięki temu musiałam nauczyć się bardzo dobrej organizacji. No i ten sport! Tutaj też ciągle trzeba walczyć z własnymi słabościami, wychodzić poza strefę komfortu, wierzę, że to wszystko nas wzmacnia, że dzięki temu jest mi dzisiaj dużo łatwiej, niż się spodziewałam.
„Zobacz, to trochę jak zawody na dyszkę. Mama też nie lubi tego dystansu, bo właściwie cały czas jest się poza strefą komfortu, ale damy radę, zobaczysz” – przemawiam do Nelsona, kiedy kładę go na przewijaku. Wiadomo, bardzo tego nie lubi. „O proszę! Jesteśmy już w połowie trasy. Pięknie dałaś radę!” Kiedy zaczyna gęgać i wiem, że zaraz będzie ryk, mówię „Siódmy kilometr jest najgorszy. Matka też tam zawsze ma kryzys, ale zobacz, na ósmym tata będzie nam kibicował. Nie możemy ryczeć, bo jak to będzie wyglądało? Trzymaj fason Neloncjuszu!”. Kiedy świeża pielucha jest już na pupie i pozostało nam już tylko wsunięcie nóżek w bodziaka, szczerze jej winszuję: „Ha! Dziewiąty kilometr. Teraz gaz do dechy! Tata zawsze mówi, że tutaj już czuć metę i trzeba dać z siebie wszystko. Brawo! W nagrodę dostaniesz od mamy regeneracyjny koktajl prosto z cycka. Zapraszam”. No i tak to mniej więcej wygląda u nas każdego dnia.
Bardzo chciał napisać kilka słów od siebie na temat porodu, pobytu w szpitalu, pierwszych chwil z córką. Dziś sam śmieje się z tego, że zupełnie inaczej wyglądały jego oczekiwania, a inaczej rzeczywistość. Pamiętam, jak patrzyłam na niego ze zdziwieniem, kiedy pakował się do szpitala: kosmetyczka, buty biegowe, trzy zestawy ubrań na trening, laptop… „Kochanie, jesteś pewien, że tego użyjesz?” – zapytałam. „Tak”- odpowiedział krótko i na temat. I użył, tylko w zupełnie innym celu.
Nelka do ostatnich chwil nie chcę się obrócić głową w dół. Są dwie opcje: albo cesarskie cięcie albo bardzo ryzykowny (akurat przy naszym ułożeniu) poród naturalny. Przed takim dylematem stanęliśmy razem z Anią kilka tygodni temu. „Wiemy, że bardzo zależy Państwu na porodzie naturalnym. Istnieje coś takiego jak manualne obracanie dzieci” – informują nas położne. Opowiadają na czym to polega, jakie są za i przeciw, wszystko wygląda bardzo bezpiecznie. Ze względu na charakter i wykonywaną pracę często bardzo szybko podejmuję decyzje, ale w tych kwestiach, tak długo jak to jest bezpieczne dla dziecka, polecam przyszłym tatom bardziej wspierać decyzję partnerki niż wyrażać swoje zdanie. Hormony nie działają na naszą korzyść;). Ania decyduje, że chce spróbować. Jedziemy do szpitala, gdzie mają największą skuteczność w tego typu działaniach, ale Nelka jest bardzo uparta. Pierwsza próba kończy się niepowodzeniem, druga też. „Wasza córeczce jest tak wygodnie, że nawet nie daje się unieść, o obracaniu już nie wspominam” – uśmiecha się pani doktor. Po nieudanych próbach obrócenia Nelki, cesarskie cięcie zostało jedyną opcją, która zapewniała ryzyko na takim poziomie, który był dla nas do zaakceptowania.
W dniu porodu wszystko działo się bardzo szybko. Podróż samochodem do szpitala, parkowanie na wcześniej sprawdzonym miejscu, rozpakowanie w pokoju, w którym mieliśmy spędzić kolejne dni i przygotowanie do operacji. Kolejna rada dla przyszłych ojców: nigdy nie nazwij cesarki „zabiegiem” rutynowym, a tym bardziej kosmetycznym. Wyrzucenie z domu gwarantowane. To jest operacja z czego ja nie zdawałem sobie sprawy.
Chwilkę przed wejściem na salę trzeba było przebrać się w zabawne ciuszki, podobne do tych do malowania, następnie czepek jak dla starszych babek po prysznic i już jesteśmy w środku. Naliczyłem osiem osób na sali, więc na chłopski rozum wszystko było pod kontrolą. Kilka minut później zastrzyk przeciwbólowy i zaczęła się akcja.
Tak, jak zazwyczaj odwracam się na widok igły do pobierania krwi, tak teraz co chwila moja głowa wyłaniała się zza parawaniku, żeby nic mi nie umknęło. „Nie zaglądaj tam!” – powstrzymywała mnie przerażona Ania, która wie, jak bardzo nie lubię widoku krwi. Ale narodziny dziecka to naprawdę zupełnie inna historia. Po kilku minutach mała Nelka wyłoniła się na świat i razem z Anią mogliśmy się cieszyć najpiękniejszymi momentami w życiu. Po zakończeniu operacji wróciliśmy do naszego pokoju, gdzie byliśmy tylko we troje i mogliśmy przezywać pierwsze chwile razem w samotności.
Podejście do porodu różni się między krajami, między miejscami, gdzie się on odbywa, nawet między lekarzami w jednym szpitalu, którzy ten poród akurat odbierają. To, co dla Was jest najważniejszym dniem w życiu, dla personelu szpitala może być już rutyną. Jako tata możesz użyć swojej stanowczości i umiejętności negocjacji do tego, żeby ten poród, kiedy nie ma zagrożenia dla życia, był taki jaki Wy, a nie lekarz, sobie wyobrażaliście. Jestem pewien, że każda partnerka to doceni.
Te trzy dni, 24h/dobę w szpitalu były czymś, czego się nie spodziewałem. Uśmiecham się teraz na myśl, co ze sobą spakowałem: buty biegowe, trzy zmiany rzeczy do biegania i laptop przydały się jedynie do tego:
– laptop w torbie okazał się idealnym podwyższeniem dla nóg Ani w czasie karmienia a dla mnie w czasie po karmieniu 😉
– buty biegowe… cóż, mimo że nie założyłem ich ani razu, to cały ten czas był jak ultra bieg dla mnie: chwile wyczerpania przeplatane chwilami euforii.
Byłem tak zafascynowany całą sprawą, że dopiero pod koniec pobytu zdałem sobie sprawę, że zamiast samemu zmieniać pieluchy lub pomagać przy karmieniu wystarczyło nacisnąć przycisk, żeby pomocna pielęgniarka zrobiła to wszystko za mnie;) Ale dzięki temu zdobyłem sympatię Pań na całym oddziale, ale przede wszystkim moich dwóch kobiet. Bardzo się cieszę, że to jednak my sami z Anią zajęliśmy się większością spraw związanych z Nelką. To jest wyjątkowy moment, który zbliża bardziej niż cokolwiek innego.
W czasie pobytu w szpitalu nauczyłem się dodatkowo:
– spać na siedząco,
– rozłożyć sen na kilka krótszych części (nazywamy to z Anią snem interwałowym)
– jeść śniadanie na kolację i kolację na śniadanie
Z powodu mojej nieobecności w Polsce przez ponad dziesięć lat, wiele rodzinnych imprez mnie ominęło i pojęcie ‘pępkowe’ nie było mi do końca jasne. Kiedy brat zapytał mnie jaką flaszkę chcemy zrobić po narodzinach, spojrzałem ze zdziwieniem i ciężko było mi wyobrazić sobie, żeby tak piękny moment stracić na rzecz ‘imprezy’. Nadal nie do końca wiem, jakie są tradycje, ale wydaje mi się, bądź przynajmniej mam nadzieję, że coraz więcej ojców woli jednak spędzić ten czas świadomie u boku partnerki i nowego członka rodziny.
Finalna rada dla przyszłych ojców: nie słuchajcie rad facetów 😉
Pingback: Noworodek: sześć sposobów na pierwsze tygodnie - Panna Anna Biega()